27 stycznia. Coraz bardziej żarłoczny putinizm czasu wojny rozprawia się z ostatnimi wysepkami pokojowego ruchu obywatelskiego: sąd zdecydował o likwidacji Moskiewskiej Grupy Helsińskiej, władze Moskwy wysiedlają Centrum Sacharowa z siedziby, niezależny portal Meduza uznano za „organizację niepożądaną”. Putin wieczorami w swoim dobrze strzeżonym bunkrze przymierza przed lustrem trencz Stalina.
Moskiewska Grupa Helsińska (MGH) to najstarsza w Rosji organizacja obrony praw człowieka. Powstała w Związku Sowieckim, w latach siedemdziesiątych, gdy Breżniew jeszcze rozdawał karty, a KGB trzymało społeczeństwo za gardło. Członkowie Grupy domagali się władz przestrzegania praw człowieka – wprowadzili to pojęcie do wewnętrznej gry. Potem za czasów wegetariańskiego jeszcze Putina MGH zwracała uwagę na łamanie przez Rosję zobowiązań międzynarodowych. Putin chcąc uchodzić za kryształowego demokratę, wyrażał się z szacunkiem o MGH. Ale po wielkim gwałcie na prawie międzynarodowym w 2014 r., gdy Rosja zaanektowała Krym i rozpętała wojnę na wschodzie Ukrainy, Putinowi coraz bardziej zawadzała grupka aktywistów, którzy krytykowali jego politykę. W 2017 r. MGH zrezygnowała z zagranicznych grantów, aby nie dostać się na listę „agentów zagranicznych” i móc kontynuować działalność. W tymże roku Putin wykonał ostatni przyjazny gest wobec Grupy: odwiedził nawet nestorkę MGH, Ludmiłę Aleksiejewą w dniu jej dziewięćdziesiątych urodzin, wręczył wielki bukiet kwiatów, przyznał nagrodę za wybitny wkład w działania na rzecz obrony praw człowieka.
Ministerstwo sprawiedliwości poszukiwało pretekstu do ustrzelenia niezłomnych obrońców godności. I znalazło powód więcej niż wątpliwy, ale przecież nie o literę prawa tu chodzi. W grudniu 2022 r. ministerstwo doszło do wniosku, że członkowie MGH, która jest zarejestrowana jako organizacja lokalna, moskiewska, bezprawnie, łamiąc przepisy statutu, uczestniczyli w wydarzeniach organizowanych w innych regionach, poza Moskwą. Absurd? Nie szkodzi.
– Popełniacie wielki grzech, niszczycie ruch obrony praw człowieka! Likwidacja MGH to poważny cios w ruch nie tylko w Rosji, ale i w świecie – powiedział w sądzie współprzewodniczący Grupy, Walerij Borszczew. MGH kładła nacisk na to, że poza Moskwą żadnych imprez nie organizowała, a udział poszczególnych osób z Moskwy w przedsięwzięciach poza stolicą nie może być uważany za „działalność poza regionem”. Żadne argumenty obrony nie trafiły do przekonania sądu, wyrok był do przewidzenia, zanim rozprawa się rozpoczęła. Sprawę rozpatrywał ten sam sędzia, Michaił Kazakow, który w grudniu 2021 r. zdecydował o likwidacji Memoriału.
O utworzeniu Moskiewskiej Grupy Helsińskiej w 1976 roku ogłoszono na konferencji prasowej zwołanej w mieszkaniu Andrieja Sacharowa, akademika, wybitnego fizyka, jednego z autorów bomby wodorowej, bodaj najbardziej znanego sowieckiego dysydenta, obrońcy praw człowieka. Za swoją działalność został wysiedlony ze swego mieszkania i przymusowo zesłany do miasta Gorki (Niżny Nowogród). I oto teraz mamy do czynienia z zadziwiającym zbiegiem okoliczności: 24 stycznia władze Moskwy powiadomiły Centrum Sacharowa o wypowiedzeniu umowy najmu na pomieszczenia biurowe, sale wystawowe i mieszkanie, znajdujące się w budynku zajmowanym przez Centrum. Jednym słowem: fora ze dwora. Koniec wystaw o obronie praw człowieka, odczytów, projekcji, seminariów, spotkań autorskich itd. Powód: 1 grudnia 2022 r. weszły w życie nowe przepisy zakazujące „agentom zagranicznym” (Centrum zostało wpisane na listę „agentów” w 2014 r.) korzystania z jakiejkolwiek formy pomocy państwowej, a siedzibę władze Moskwy udostępniały Centrum za darmo. Jeszcze jeden przykład, że żadne organizacje łączące ludzi niezależnych w myśleniu i działaniu nie mają prawa istnieć w prowadzącej brutalną wojnę putinowskiej Rosji.
Co będzie z archiwum Centrum Sacharowa, nie wiadomo. Podobnie jak nie wiadomo, co się stanie w unikatową ekspozycją pokazującą historię sowieckiego reżimu totalitarnego. Ludzie związani z Centrum mówią: – Ta wystawa miała pomóc społeczeństwu w uświadomieniu, że powtórzenie politycznych represji, deportacji, agresywnej polityki zagranicznej jest dla państwa zgubne i nie powinno się powtórzyć, że droga do godnej przyszłości nie może prowadzić przez samowolę, przemoc i krew.
I jeszcze jeden akord – uderzenie w niezależne media. Prokuratura Generalna Rosji uznała niezależny portal rosyjskojęzyczny Meduza za „organizację niepożądaną”. To oznacza, że w Rosji sprawa karna grozi teraz zarówno pracownikom i współpracownikom portalu, jak i tym czytelnikom, którzy będą wpłacać pieniądze na jego działalność (portal utrzymuje się z dobrowolnych datków). Jakiekolwiek powołanie się w mediach na publikacje Meduzy też zagrożone jest na terytorium Rosji karą. Nawet na stare publikacje, sprzed przyznania nowego statusu „trędowatego”, bo tak należy odczytywać przypięcie łatki „organizacji niepożądanej”.
Meduza działa z terytorium Łotwy. Zdaniem prokuratury jej działalność stanowi zagrożenie dla podstaw ustroju konstytucyjnego i bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej.
Co ciekawe, portal – choć mający siedzibę w Rydze – podporządkował się wymogom rosyjskiej ustawy o „agentach zagranicznych” i umieszczał przy każdej swojej publikacji adnotację, że jest owym agentem. Po tym, jak prokuratura ogłosiła o swoim postanowieniu, te adnotacje zniknęły ze strony internetowej.
Po wkroczeniu armii rosyjskiej na terytorium Ukrainy, federalna agencja ds. mediów Roskomnadzor zablokowała dostęp do strony internetowej Meduzy na terytorium Rosji z powodu publikacji o wojnie.
Dmitrij Koleziew („agent zagraniczny”) z portalu Republica napisał: „To nie jest silna władza, a słaba. Silna władza nie walczy z dziennikarzami, nie zamyka ust krytykom, nie złości się na lustro. Dziennikarstwo nie może być przestępstwem”.