Deputowany lokalnej legislatury w Pskowie z ramienia partii Jabłoko Lew Szlosberg, który pod koniec sierpnia zainteresował się losem chowanych po cichu rosyjskich żołnierzy pskowskiej dywizji powietrznodesantowej, wystosował interpelację do prokuratury wojskowej. We wniosku prosi o wszczęcie śledztwa w sprawie wyjaśnienia okoliczności śmierci żołnierzy, którzy najprawdopodobniej zginęli podczas walk na Ukrainie, a więc poza terytorium Federacji Rosyjskiej. Wymienia dwanaście nazwisk, ale zaznacza, że to nie wszyscy polegli w walkach w Donbasie (z treścią dokumentu można zapoznać się tu: http://echo.msk.ru/blog/echomsk/1401390-echo/).
Szlosberg opisał bulwersującą sprawę cynicznego ukrywania przez władze śmierci żołnierzy wysyłanych pokątnie na niewypowiedzianą wojnę w periodyku „Pskowskaja Gubiernija”, którego jest redaktorem. Kilka dni później został dotkliwie pobity przez „nieznanych sprawców”.
W interpelacji Szlosberg domaga się ustalenia, kto ponosi odpowiedzialność za śmierć żołnierzy, kto wydawał rozkazy, na jakiej podstawie, a także – jakie odszkodowania otrzymają za śmierć najbliższych rodziny poległych. Odpowiedzi na te pytania są szalenie ważne. Władze skrzętnie zamiatają pod dywan całą sprawę, żołnierze wysłani cichcem na wschód Ukrainy, którzy powrócili w cynkowych trumnach do kraju, w wersji oficjalnej de facto zostali pozbawieni wszelkich praw i honorów należnych wojskowym pełniącym służbę. Zostali przedstawieni jako wolontariusze, którzy w ramach urlopów poszli na wojenkę. Kiedyś Bułat Okudżawa w piosence o żołnierzu śpiewał: „a gdyby się historia jakaś działa, to jedno wiedz – ojczyzna ci kazała”. W przypadku tej wojny ojczyzna wypiera się udziału w awanturze, którą rozpętał Kreml i od swoich żołnierzy wstydliwie się odwraca. A jednocześnie głośno opowiada, jak to w Rosji dba się o weteranów, czci honor oficerski itd.
Pobicie Szlosberga miało mu zatkać usta. Wzbudzić strach w nim i w innych, którzy zadają pytania, protestują przeciwko wojnie.
Obrońca praw człowieka Lew Ponomariow pisze, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy do Komitetu Matek Żołnierskich zwróciło się 231 osób z wnioskami o pomoc w ustaleniu losów żołnierzy walczących na Ukrainie. Wnioskodawcy twierdzą, że kierowane przez nich zapytania do ministra obrony Siergieja Szojgu pozostały bez odpowiedzi.
*
Kolejny temat: nowa „sprawa Jukosu”. Tak nazywają aresztowanie Władimira Jewtuszenkowa, właściciela grupy przemysłowo-finansowej Sistiema, za malwersacje związane z akcjami firmy Basznieft’ i pranie brudnych pieniędzy. Do procesu Jewtuszenkow posiedzi w areszcie domowym. Sistiema jest potentatem na rynku moskiewskich nieruchomości, gra ważną rolę w telefonii komórkowej i bankowości, a także w sektorze paliwowym i przemyśle maszynowym. Jewtuszenkow zajmował dwudzieste miejsce na liście najbogatszych Rosjan, wartość jego majątku została wyceniona na 7,7 mld dolarów.
Reakcje były do przewidzenia. Na giełdzie akcje Sistiemy spadły o kilkanaście procent. Rzecznik Putina, Dmitrij Pieskow oznajmił, że sprawa nie ma najmniejszych podtekstów politycznych. Natomiast szef związku przedsiębiorców Aleksandr Szochin porównał sprawę Sistiemy do sprawy Jukosu. Przedstawiciele Sistiemy komentują aresztowanie szefa politycznie i biznesowo: nie chciał sprzedać Baszniefti Igorowi Sieczinowi (szef Rosniefti, jeden z najbliższych współpracowników Putina), więc musiał za to ponieść karę. Politolog Andriej Piontkowski nie ma wątpliwości: „Pan Sieczin przetrawił już Jukos, obecnie ma poważanego zachodniego partnera, ma status przyjaciela prezydenta i może patrzeć łapczywie na wszystko, w tym na Basznieft’. To, że ludzie należący do najbliższego kręgu prezydenta, mogą koncentrować każde aktywa, jest faktem znanym wszystkim obserwatorom życia gospodarczego Rosji i jej sceny politycznej”. Michaił Chodorkowski wyraził przypuszczenie, że Putin nie wiedział o konflikcie na linii Sieczin-Jewtuszenkow i że to osobista rozgrywka Sieczina. Model jest podobny jak w przypadku sprawy Jukosu. „Z tym że wtedy sprawa Jukosu została zainicjowana przez ekipę Putina i zaczęła się od naszych debat z Putinem na temat korupcji w Rosji. A obecnie najprawdopodobniej mamy do czynienia z sytuacją czysto komercyjną: trzeba się dorwać do jakiejś firmy, wyrwać ją [z rąk właściciela] i to bezpłatnie, i tyle. W Rosniefti zaczęło spadać wydobycie. A Sieczin nie potrafi poradzić sobie z problemem metodami technologicznymi”.
Możliwe, że Dmitrij Pieskow tym razem nie łże w żywe oczy. Być może polityki w tym nie ma. Jewtuszenkow do polityki się nie mieszał, był wręcz demonstracyjnie apolityczny. Zdaniem Siergieja Aleksaszenki, który dobrze zna meandry rosyjskiego biznesu, w przypadku odbierania Jewtuszenkowowi Baszniefti „to nawet nie reket, to czysta grabież. Firma naftowa to w Rosji zbyt smakowity kąsek, by nie interesowała ludzi władzy”.
Równie dobrze poinformowana Julia Łatynina, dodaje, że Jewtuszenkow nie tylko potrafił odpowiednio się ustawić i grać wedle reguł dyktowanych przez Putina, ale tez umiał korzystać z układów i układzików z FSB, z którymi wspólnie dokonywali reketu. „Pan Jewtuszenkow, o ile wiem, był przyjacielem Janukowycza i współwłaścicielem gospodarstwa myśliwskiego Cedr, które na Ukrainie było tym, co w Rosji kooperatywa Oziero [bliski krąg Putina – AŁ]. Potem był jednym z pośredników, którzy ułatwiali kontakty Janukowyczowi po jego ucieczce. […] Widocznie Jewtuszenkow pośredniczył w ukraińskiej historii – czuł na karku oddech Sieczina, który zamierzał odebrać mu Basznieft’ i szukał jakichś dodatkowych atutów na swoja korzyść”. Jeśli rzeczywiście tak było, to najwyraźniej nie wystarczyło.
Jewtuszenkow ma dwa wyjścia: albo wszystko sprzedać i wyjechać, albo wejść w spór i próbować dochodzić swych praw na drodze sądowej. Można nie mieć wątpliwości, że najbardziej sprawiedliwy sąd na świecie przyzna rację temu, kto ma rację (przepraszam za niezbyt udany kalambur).
Od czasu sprawy Jukosu bardzo wiele się zmieniło. Teraz mamy w nowej sytuacji nowe rozdanie. Sprawdzane są nowe metody – hasło: „wyskakuj z nielegalnej kasy” może usłyszeć każdy, kto coś ma, a co się podoba innemu, bardziej ustosunkowanemu. Niby dlaczego nie.
Do tematu zapewne wrócę, bo to ciekawy case do tematu biznes-władza. Przecież w warunkach sankcji wianuszek oligarchów ewidentnie traci. Jak sobie zrekompensuje te straty? Kto kogo wyprze poza matę? Być może Jewtuszenkow to pierwszy sygnał – bracie, jesteś taki niezależny, twoja firma jest taka czysta, taka zrównoważona w różnych sferach działalności, że nam się bardziej przyda na trudne czasy. Reszta niech się szykuje. Wszystko się może zdarzyć.
*
I ostatni temat. Tylko kilka słów przypomnienia: 75 lat temu od wschodu wtargnęła na terytorium Polski Armia Czerwona bez przewidzianego prawem międzynarodowym wypowiedzenia wojny.
W rosyjskich mediach ze świecą dziś szukać wzmianki o tej okrągłej rocznicy.
Aneczko wiesz o tym że Ukraina do tej pory nie ma zatwierdzonych granic państwowych a to znaczy że według prawa międzynarodowego jest tylko republiką należącą spadkiem po rozpadzie ZSRR do Rosji .Dlaczego o tym nie napiszesz .
Janeczku, serdeńko, ZSRR to bardzo młody twór, podczas gdy Ukraina jest niezwykle wiekowa.
Wcześniej pozostawała pod władzą Austrowęgier, Rzeczpospolitej Obojga Narodów, Rumunii, a nawet Turcji. Każde z tych zaborów odcisnęło własny ślad, piętno w kulturze tego kraju, zamieszkałego przez ludy słowiańskie, semickie, romańskie i wiele innych.
Także – Imperialne roszczenia nacjonalistów mongolskich, nacjonaliści mongolscy mogą sobie – pardon, ale tak to już jest – wsadzić w mongolski tyłek.
Tylu złych złodziei wokół Putina, same kreatury, nie licząc tego uwolnionego przed igrzyskami zimowymi, biedaka i czystego jak łza…
i paru innych uciekinierów, których z nazwiska strach wymieniać 🙂
==========
MORD ZAŁOŻYCIELSKI
Gdyby polskie władze i polskie (nie tylko „mainstreamowe”) media poświęcały polskiej krwi rozlanej bestialsko na Wołyniu przez Ukraińców (sto kilkadziesiąt tysięcy zakatowanych w latach 1943-1945) jedną tysięczną tej empatii, tej pamięci, tego współczucia, tego hołdu, jaki poświęcały krwi przelanej na Majdanie w lutym bieżącego roku (kilkudziesięciu zastrzelonych) — moje pretensje byłyby mniejsze. Zresztą od pretensji często było blisko do gniewu, kiedy czytałem ewidentne kłamstwa (zmyślenia i przemilczenia) lub teksty takie jak artykuł socjologa Michała Łuczewskiego („Rzeczpospolita”) usprawiedliwiający ludobójstwo wołyńskie po rymkiewiczowsku: to był konieczny „mord założycielski”, dla założenia/scementowania Ukrainy (sic!). Łuczewski (wicedyrektor Centrum Myśli Jana Pawła II) przywoływał Rymkiewicza w swym tekście co i rusz: „Rymkiewicz przedstawia proces hominizacji o wiele bardziej realistycznie: to nie polityka, ale poprzedzające ją morderstwo czyni nas ludźmi”-, „Mord — twierdzi Rymkiewicz — czyni z nas prawdziwych Europejczyków1’-, „Mordowanie polityczne nie jest, według Rymkiewicza, ani moralne, ani niemoralne”-, itd., itp. By kilka szpalt dalej wyłożyć punkt widzenia ukraińskich zwyrodnialców, według których hekatomba Polaków też nie była — przez swą założycielską konieczność — niemoralna: „Nacjonaliści ukraińscy chcieli przyspieszyć przyszłość i ujrzeć krew (…) Wokół nich powstawały kolejne republiki, a oni wciąż nie potrafili zbudować własnej. W tym celu musieli przekroczyć zbyt łagodne chrześcijaństwo i zatopić je w sile, w narodowym fanatyzmie (…) «Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni —głosił dekalog ukraińskiego nacjonalisty — kiedy tego wymaga dobro sprawy» (…) Należało «zlikwidować wszystkie ślady polskości»: kościoły, drzewa, chaty, ludzi”.
Zabić sto kilkadziesiąt tysięcy ludzi nie jest łatwo, nawet gdy się po prostu do nich strzela lub kłuje czy tnie (widłami, kosami, nożami, siekierami), a już zamęczyć okrutnie, dawkując śmierć powolną, jest bardzo trudno. Ukraińcy wybrali jednak męczarnie — palenie, patroszenie, przybijanie bretnalami do płotów i stodół, rozpiłowywanie, siekanie, kawałkowanie, etc. — wszystko to oczywiście żywcem i bez dyskryminowania kogokolwiek (starcy, kobiety i niemowlęta po równo), żeby była uciecha. Założycielska, jak chce Rymkiewicz i jemu podobni: trwały fundament nowo rodzącego się państwa.
Szefowali tej megamasakrze Stepan Bandera (przywódca OUN — Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów), Roman Szuchewycz (komendant UPA — Ukraińskiej Powstańczej Armii) i Roman Dmytro Kłaczkiwski (wicekomendantUPA). Kłaczkiwski podpisał swym pseudonimem „Kłyma Sawura” dyrektywą operacyjną ludobójczej zbrodni: „Trzeba przeprowadzić wielką akcję likwidacji polskiego elementu” (1943). Kolejny taki dokument operacyjny to rozkaz Szuchewycza z 1944 roku: „Konieczne jest przyspieszenie likwidowania Polaków. Muszą zostać zgładzeni całkowicie, ich wioski spalone do gruntu samego (…) Ludność polską należy absolutnie zniszczyć. Śmierć każdego Lacha to metr wolnej Ukrainy. Albo będzie lechicka krew po kolana — albo Ukrainy nie będzie. Musimy zatem Polaków w pień wyciąć”. Dzisiaj te bestie — ci herszci eksterminacji — mają w ukraińskich miastach pomniki, u stóp których kwiaty są składane nie tylko przez tłumy Ukraińców, lecz i przez niektórych Lachów, co się mienią „mężami stanu” III RP.
BANDEROWCY
Tendencje nacjonalistyczne (od narodowców, do nazistów) nie wykiełkowały, rzecz prosta, na Majdanie 2014, są dużo starsze. Wśród Ukraińców nigdy po II Wojnie Światowej nie zgasły sympatie nazistowskie, których kolebkę stanowi hitlerowska ochotnicza 14 Dywizja SS-Galizien (SS-Hałyczyna) złożona z siczowych „herojów”, a już kult UPA i OUN tlił się w bardzo wielu ukraińskich sercach, tylko że„komuna” (ZSRR) tłumiła te sentymenty. Kiedy jednak padła — otworzyły się wrota piekieł. 1 lipca 1990 roku nastąpiło zjednoczenie dwóch organizacji: UNA (Ukraińskie Zgromadzenie Narodowe) i UNSO (Ukraińska Samoobrona Narodowa vel Ludowa). Ruch UNA-UNSO zaczął skupiać wszelkie mniejsze organizacje nacjonalistyczne tudzież „narodowe” partyjki parlamentarne (jak Ukraińska Partia Narodowa czy Ukraińska Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna), akcentując m.in. konieczność odebrania Polsce jej ziem południowo-wschodnich (tzw. „Zakerzonie”). Program UNA-UNSO prawie się nie różni od programu OUN, co nie może dziwić, bo i kierownictwo różni się mało: szefem jest syn Romana Szuchewycza. Pod jego komendą przez kilkanaście lat tworzono grupy bojowe, które tego roku opanowały Majdan.
Złotym okresem był dla UNA-UNSO czas prezydentury Wiktora Juszczenki i premierowania Julii Tymoszenko. Bandera, Szuchewycz i ich kompani awansowali wtedy do roli bohaterów narodowych Ukrainy, a ukraińska bezpieka SBU zaczęła uprawiać antypolską propagandę rozgrzeszającą OUN i UPA, sekującą natomiast AK i polskie władze przedwojenne [„sanacyjne”). Szef SBU, Walentin Naliwajczenko, publicznie przyrównał policję II RP do Gestapo i NKWD, imputując jej działania eksterminacyjne wobec narodu ukraińskiego, zaś Armię Krajową nazwał „Armią Katów”. Wymachiwał przy tym rzekomymi „dokumentami z archiwów”, fabrykowanymi przez usłużnych lokalnych „historyków”. Te jaskrawe kłamstwa nie spotkały się w Polsce z odpowiednią I krytyką (ani polityczną, ani scjentyczną), cały czas bowiem władze III RP tak właśnie (uszy po sobie) rozumiały „dobrosąsiedzkie stosunki obu państw”.
Dzisiaj utrwalanie tych „dobrosąsiedzkich stosunków” polega m.in. na wmawianiu priwiślińskiej publice, że Majdanu nie zdominowali „banderowcy”. Robią to wszyscy, od „Gazety Wyborczej” do „Do Rzeczy”, gdzie Piotr Kościński wyśmiał takie twierdzenie jako mit: „Konstrukcja tego przesłania jest niesłychanie prosta: Majdan opanowany został przez ugrupowania nacjonalistyczne Swoboda i Prawy Sektor, czyli banderowców. Gdy upadł rząd Janukowycza, doszło do zamachu stanu i tak banderowcy znaleźli się u steru władzy”. Tymczasem — abstrahując od dzisiejszego „steru władzy” (to już inna bajka, gierka międzynarodowa) —„rewolucję kijowską” istotnie zdominowali „banderowcy”, i kto temu przeczy, mija się z prawdą. Swoboda (założona w 1991 Socjalnarodowa Partia Ukrainy) zawsze używała symboliki i retoryki nazistowskiej, mając świetne relacje z Narodową Partią Niemiec (NPD). „Deutsche Stimme” (organ NPD) pełne jest nostalgicznych wspominków weteranów 14 Ukraińskiej Dywizji SS-Galizien, wzajemne serdeczne wizyty niemieckich i ukraińskich SS-manówto codzienność Swobody. Jej szef, Ołeh Tiahnybok, wysyła swoich „chłopców” (noszących koszulki z napisami: „Śmierć Lachom!”) do akcji takich, jak sprofanowanie (2009) monumentu polskich profesorów zamordowanych przez nazistów we Lwowie, czy zakłócanie uroczystości rocznicowych ku czci Polaków wyciętych w Hucie Pieniackiej. Parlamentarne (wyborcze) aspiracje Swobody finansują m.in. kryminaliści o pseudonimach„Pups” i „Wowa Morda”.
Z całym swoim nazizmem, antypolonizmem i antysemityzmem Swoboda to jednak ledwie przedszkole „banderowskiego” bandytyzmu. Przedszkole wobec ichnich kolegów tworzących ugrupowanie Prawy Sektor, do którego świetnie pasuje pojęcie „strzelcy siczowi”, znane Sarmatom kilka wieków temu, a parę miesięcy temu odgrzane na kijowskim Majdanie śmiertelną kanonadą przypisywaną przez Salon ludziom Wiktora Janukowycza
PRZYJACIELE Z POLSKI
Majdan cały czas miał wśród naszych polityków i żurnalistów grono żarliwych fanów (nieomal kompletne), co mnie zdumiewa o tyle, że głównym celem Majdanu było obalenie Wiktora Janukowycza, szczerego przyjaciela Polski. Człowiek ten, kiedy tylko zdobył prezydenturę (mocą demokratycznych, niesfałszowanych wyborów), zaczął twardo odkręcać OUN-owskie/UPA-owskie „akty strzeliste” duetu Juszczenko-Tymoszenko, likwidując kult Bandery i Szukewycza (orderowy, pomnikowy itp.). Z jego osobistej inicjatywy sąd cofnął Banderze tytuł „Bohatera Narodowego Ukrainy” nadany przez Juszczenkę, i z jego rozkazu likwidowano ceremonie honorujące UPA.
Można wręcz powiedzieć, iż — paradoksalnie — za Janukowycza kult ukraińskich nazi-bandziorów kwitł bardziej w Polsce niż na Ukrainie, Polacy bowiem zdemontowali na żądanie „banderowców” (ściślej: „Koła Kombatantów UPA w Przemyślu”) rzeźbę czczącą ofiary UPA, zezwalali weteranom UPA składać wieńce i kwiaty przy podkarpackich grobowcach i monumentach UPA, a także drukować wrogą Polsce gazetę (organ ów, wydawany za pieniądze polskich podatników, głosi, że Ukraińcy odbiorą nam 13 powiatów), organizowali nawet dla młodzieży ukraińskiej rowerowy rajd „Europejskim szlakiem Stepana Bandery”! Jan Niewiński, przewodniczący Kresowego Ruchu Patriotycznego, rzekł o tym: „ — To chore. To się nie mieści w głowie!”. Ksiądz Isakowicz-Zaleski dodał: „ — Bandera był hitlerowskim kolaborantem i ludobójcą, więc przejazd tej grupy przez terytorium naszego kraju traktuję jako propagowanie faszyzmu!”.
To istotnie było chore.
NOWA WŁADZA
Po wypędzeniu Janukowycza nowym prezydentem został oligarcha Poroszenko (wcześniej wspierający finansowo prorosyjskiego prezydenta Kuczmę, oraz prezydentów Juszczenkę i Janukowycza, którego zdradził kiedy zwęszył „krew reżimu”), ale najpierw ukonstytuował się nowy rząd ukraiński. Premierem został Arsenij Jaceniuk (Antoni Mak: „Jaceniuk, choć pochodzi z Batkiwszczyny, nigdy nie krył, że jest wielbicielem UPA”), a wicepremierem (drugim obok Hrojsmana) Ołeksandr Sycz, wołyński historyk-nacjonalista, propagator antypolskiego „Dekalogu ukraińskiego nacjonalisty” (autorstwa Stepana Lenkawskiego), będącego — w ujęciu OUN-owców — swoistym regulaminem ludobójczej czystki kontrpolskiej. Z kolei ministrem środowiska został zaciekły „banderowiec” Andrej Mochnyk, inicjator (wraz z Syczem i Tiahnybokiem) nadania Banderze przez prezydenta Juszczenkę tytułu „Bohatera Narodowego Ukrainy”. Spośród nominacji tego rządu warto też zwrócić uwagę na mianowanie dyrektorem Instytutu Pamięci Narodowej byłego bezpieczniaka Wołodymira Wiatrowycza, który fałszował w archiwum SBU dokumenty (dla wybielania OUN i UPA) i ma wśród polskich ukrainistów opinię „czołowego falsyfikatora historii, twierdzącego, że mieszkańcy polskich wsi sami się pozabijali wzajemnie”.
W. Łysiak [fragmenty]
I znów Pan cytuje jakichś wymóżdżonych osobnikow, którzy od lat sa tak w Polsce postrzegani. :)) Wypociny pana Łysiaka trudno nawet nazwac publicystyka historyczna, sa na takim zenujacym poziomie. Nastepnym razem radze zajrzeć do pana Michalkiewicza, to jest dopiero kuriosalna bazgranina:))
Wiem, wiem, juz go pisiaki obwołali ruskim agentem.
Niezły ruski agent z Łysiaka – rusofob i piłsudczyk.
No i, z pewnością kalinowe wypociny górują nad łysiakowymi, bo jak śmiał psuć obraz świętej junty banderowskiej w oczach tubylców.
Panie Marku,
Niezależnie od poglądów, które Pan przedstawia (chociaż wyjątkowo łajdackich), obowiązują Pana pewne standardy dyskusji. Pani Kalina tytułuje Pana odpowiednio, natomiast Pan do kobiety zwraca się nie tyle lekceważąco, co wręcz pogardliwie („kalinowe wypociny”). Skoro usiłuje Pan (chociaż nie nazbyt udolnie) udawać Polaka, proszę porzucić chamstwo, albo opuścić tego bloga.
Oj tam, oj tam….:)) Ja już zdzierżę te „wypociny”, byleby pan Marek nas nie opuszczał. Gdzie my przeczytamy w celach naukowo-badawczych taki wspaniały przykład propagandowej V kolumny rosyjskiej?:))
Panie Muchor, naucz się pan czytać:
„Wypociny pana Łysiaka trudno nawet nazwac publicystyka historyczna” –
zanim się pan zapowietrzy.
A opuszczę blog Pani Ani, gdy sam zechcę lub Gospodyni, a nie na pańskie widzimisię, jasne?
I jeszcze jedno, pańska buta jest łajdacka, jeśli moje poglądy również…
Powiem nieskromnie, ze nie tylko ja góruję intelektualnie nad panem Łysiakiem, wiec nie czuje się bynajmniej zaszczycona.:)) Co do dotychczasowej jego drogi – był to piesek PiS-owski wspomagający swymi „dziełami” linie tej partii. Najwyraźniej pan Łysiak został dziś „psem obrotowym” wedle klasyfikacji Stefana Kisielewskiego, skoro PiS go się wyparl:))
Quo usque tandem abutere, Putina, patientia nostra? quam diu etiam furor iste tuus nos eludet? quem ad finem sese effrenata iactabit audacia?
a odpowiadając niejako na przytoczone w Pani tekście pytanie: „kto ponosi odpowiedzialność za śmierć [rosyjskich] żołnierzy, kto wydawał rozkazy, na jakiej podstawie, a także – jakie odszkodowania otrzymają za śmierć najbliższych rodziny poległych? – [b]sądzę, że taką samą moralną odpowiedzialność za niepotrzebną śmierć tych ludzi ponoszą zarówno władze Rosji, które ich tam wysłały, jak i przywódcy UE i USA, – polityczni, pożal się Boże, generałowie naszych czasów, których żenująco nieodpowiedzialne i tchórzliwe decyzje doprowadziły Putina do przekonania, że na podjęcie wojskowych działań może sobie pozwolić. Zachód, co najwyżej, wyrazi po raz kolejny „głębokie zaniepokojenie” podkreślając, że nie istnieje militarne rozwiązanie tego konfliktu. A na kolejne rosyjskie czołgi na Ukrainie odpowiedzią będzie zakulisowe nakłanianie Poroszenki do utrzymania rozejmu na warunkach Rosji…[/b]
PS 1) ciekawe dlaczego, swoją drogą, nie mówi się tak głośno o odroczeniu wejścia w życie umowy stowarzyszeniowej Ukraina UE, zdaje się do 2017 roku, które ostatnio uzgodniono na trójstronnym spotkaniu?
PS 2) cała, opisana powyżej sytuacja, przypomina mi jeden z wierszy Z. Herberta pt. „Dlaczego klasycy” a zwłaszcza ten fragment:
1
w księdze czwartej Wojny Peloponeskiej
Tukidydes opowiada dzieje swej nieudanej wyprawy
pośród długich mów wodzów
bitew oblężeń zarazy
gęstej sieci intryg
dyplomatycznych zabiegów
epizod ten jest jak szpilka
w lesie
kolonia ateńska Amfipolis
wpadła w ręce Brazydasa
ponieważ Tukidydes spóźnił się z odsieczą
zapłacił za to rodzinnemu miastu
dozgonnym wygnaniem
exulowie wszystkich czasów
wiedzą jaka to cena
2
generałowie ostatnich wojen
jeśli zdarzy się podobna afera
skomlą na kolanach przed potomnością
zachwalają swoje bohaterstwo
i niewinność
oskarżają podwładnych
zawistnych kolegów
nieprzyjazne wiatry
Tucydydes mówi tylko
że miał siedem okrętów
była zima
i płynął szybko
Szanowny Czytelniku!
Dziękuję za komentarz i za cytat z Herberta. Znakomity. Celny. Zapada.
Serdecznie pozdrawiam
Anna Łabuszewska
Przesyłam również ukłony i pozdrowienia…
Ooooo….jako łacinniczka-purystka muszę zaprotestować przeciwko formie wołacza dla nazwiska „Putin”! Powinno być – „Putine” (wg deklinacji II) lub „Putin” (wg deklinacji III). Co innego „Catilina”, to jest deklinacja I. To zart oczywiście, wiec proszę się uśmiechnąć:)) Pisze to dla podkreślenia znaczenia łaciny leżącej u podstaw naszej europejskiej cywilizacji. Greka tez piekna, ale jej użytkownicy jacyś inni…:))
forma wołacza zgodna z licentia poetica swobodnej wypowiedzi, w której świadomie popełniony błąd podkreślić miał brak cech wyraźnie męskich w sposobie zachowania Putina i jemu podobnych;)
w każdym razie za uwagę dziękuję, miło wiedzieć, że ktoś jeszcze zna łacinę…
Chyba ze tak…:))) Pozdrawiam:))
Moim zdaniem sprawa z Jewtuszenką jest o tyle polityczna ,że on po prostu od polityki uciekał.A przecież powinien stać i wspierać prezydenta.Przecież należał do opriczniny.Wszyscy opricznicy otrzymali przywilej pozyskania ogromnego majątku. Ale to kosztuje.Nadszedł dzień zapłaty i kto milczy ,poniesie karę. Może pójść na ugodę z prezydentem , sprzedać firmę na giełdzie , lub wylądować tam gdzie wylądował Chodorkowski.Ale czy to się opłaca?.Lat spędzonych w łagrze nikt już nie zwróci.Chodorkowski miał prawo wierzyć w system sprawiedliwości. Jewtuszenko powinien wziąć nauki z historii.
Co do żołnierzy to cynowe trumny przywożono z Afganistanu , Czeczenii a teraz z Ukrainy.Jeśli olbrzymia część społeczeństwa poparła wojnę na Krymie i Ukrainie , musi ponieść konsekwencje.A odszkodowanie i czećć żołnierzom? A kto się tym w Rosji kiedykolwiek przejmowa? Na pewno nie zabitymi.
Na temat 17 września Rosja milczy ze zrozumiałych względów.Chyba ,że któryć z wybitnych rosyjskich „mężów stanu” wypali , że to Polska znienacka uderzyła na Rosję ,a Rosja tylko musiała się bronić.
Pozdrawiam
W Niezawisimoj Gazietie pojawiła się króciutka notatka o wtargnięciu wojsk ZSRR do Polski – cios w plecy.
http://www.ng.ru/dayhist/2014-09-17/16_day.html
Jak na skalę takiego licznego kraju jak Rosja, liczba ofiar rosyjskich wojskowych nie jest duża – 'gruz 200′ nie stanie się tematem rozmów Rosjan. Tego tematu nie ma w telewizji, nie ma w gazetach, tego po prostu nie ma, zostanie przemilczane. Zresztą nie wiem, czy Rosjanie nie uznaliby tego, za konieczny koszt powstrzymania „ukraińskich faszystów”.
Jak pamiętam z PRL-owskiej szkoły – Rosjanie wkroczyli na ziemie niepolskie, bo należące do Litwinow, Białorusinów i Ukraińców w celu ochrony tych narodów przed Niemcami:)))
List otwarty prof. Bogusława Pazia do kard. Stanisława Dziwisza
Z niepokojem i troską pozwalam sobie zwrócić się do Eminencji w budzącej publiczne zgorszenie sprawie organizacji na terenie krakowskiej parafii pw. św. Józefa na Podgórzu.
Celem tej imprezy ma być, dowiadujemy się z plakatu, pomoc walczącym w ukraińskiej armii na wschodzie Ukrainy. Na plakacie, skomponowanym w klasycznej konwencji marksistowskiej teologii wyzwolenia, jest ukraiński żołnierz z karabinem „kałasznikow” w ręku.
Zdumiewa ten cel tej imprezy oraz zaproszeni goście, gdyż:
Po pierwsze, Ukrainę nie napadło żadne obce państwo, a sama Ukraina nie jest w stanie wojny.
Po drugie, armia ukraińska wprost odwołuje się do tradycji nazistowskich własnych w postaci band OUN-UPA oraz dywizji SS-Galizien, które bestialsko zgładziły 200 000 Polaków i setki tysięcy przedstawicieli innych nacji. Ale także tradycji niemieckich – głównie słynących z okrucieństwa jednostek SS, w tym dywizji pancernej „Das Reich” (II SS Panzer Division Das Reich), których emblematy tzw. Wolfsnagel noszą ukraińscy żołnierze walczący z rosyjskojęzycznymi powstańcami na wschodzie Ukrainy.
Po trzecie, nacjonalistyczna (nazistowska) tradycja, do której powszechnie odwołują się walczący Ukraińcy, jest jawnie nie tylko antypolska, ale antychrześcijańska. Jej celem jest zniszczenie przedstawicieli innych nacji i budowa jednonarodowego państwa – zgodnie z ideologią integralnego nacjonalizmu Dmytro Doncowa.
Po czwarte, ukraińska armia, którą ma wspierać koncert na krakowskiej parafii, odpuściła się licznych zbrodni wojennych na ludności cywilnej wschodniej Ukrainy. – Mówią o tym m.in. raporty Amnestie International. Parę miesięcy wcześniej ukraińscy nacjonaliści dopuścili się barbarzyńskiego spalenia żywcem prawie 50 rosyjskojęzycznych cywilów w Odessie.
Po piąte, całkowicie niezrozumiałe jest, dlaczego ta impreza o charakterze stricte politycznym (będzie w niej uczestniczył kandydat PiS na prezydenta Polski) i budząca ogromne moralne kontrowersje odbywa się na terenie katolickiej parafii?
Po szóste, organizowanie imprezy, która „lansuje” bataliony ochotnicze, co do których działalności mają uzasadnione zastrzeżenia także ukraińskie organy ochrony praworządności (abstrahując już od Amnesty International), może nosić znamiona przestępstwa z art. 126a polskiego kodeksu karnego, to jest pochwalania popełniania zbrodni wojennych. Są to przestępstwa stypizowane zarówno w Statucie Rzymskim Międzynarodowego Trybunału Karnego ONZ z 17 VII 1998 r. (Dz.U. z 2003 r. Nr 78, poz. 708), jak i w samym kodeksie karnym (Dz.U. z 1997 r. Nr 88, poz. 553 ze zm.). Jeśli idzie o kodeks karny, to w grę mogą wchodzić co najmniej trzy przepisy:
„Art. 119. § 1. Kto stosuje przemoc lub groźbę bezprawną wobec grupy osób lub poszczególnej osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, (…) podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”
„Art. 125. § 1. Kto, na obszarze (…), na którym toczą się działania zbrojne, (…) niszczy, uszkadza, zabiera lub przywłaszcza mienie (…), podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10.” [zabiera lub przywłaszcza mienie, czyli to, o co m. in. oskarżany jest nazistowski batalion „Ajdar” przez ukraińską prokuraturę]
„Art. 122. § 1. Kto w czasie działań zbrojnych atakuje miejscowość lub obiekt niebroniony (…), podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności.”
„Art. 126a. Kto […] publicznie pochwala popełnienie czynu określonego w tych przepisach [tj. w art. 118, 118a, 119 § 1 oraz art. 120-125], podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.”
„Lansowanie” działalności ugrupowań zbrojnych, które dopuszczały się przestępstw wojennych jest pochwalaniem tego typu działalności, dokonywanym publicznie (bowiem podczas ogólnodostępnego koncertu, reklamowanego w prasie i mass-mediach i dostępnego dla ca. 300 odbiorców – vide reklama koncertu).
Eminencjo! Zwracam się do Eminencji jako do osoby z ogromnym autorytetem moralnym i zarazem następcy na urzędzie biskupim dwóch z najwybitniejszych Polaków w naszej historii: księcia kardynała Adama Sapiehy i świętego Jana Pawła II. – Obaj byli ludźmi pełnymi miłości i miłosierdzia, ale także obaj byli przykładami bezwzględnego przywiązania do zasad moralnych i niezłomnej postawy wobec Zła czasów, w których przyszło im żyć.
Przez pamięć setek tysięcy bestialsko pomordowanych Kresowian różnych nacji, przez wzgląd na zgładzonych, często w czasie sprawowania Mszy świętej, 120 kapłanów i setek sióstr zakonnych proszę pokornie, a nawet błagam, aby nie pozwolić na propagowanie zła terenie katolickiej parafii. Zła, którym jest propagowanie ludobójczej ideologii ukraińskiego nacjonalizmu. Proszę o niedopuszczenie do ogólnokrajowego zgorszenia, jakie może spowodować wspomniana impreza na terenie krakowskiej parafii. – Wszak, jak pisał bowiem święty Marek, przestrzegając nas wszystkich:
„A kto by zgorszył jednego z tych maluczkich, którzy wierzą, temu lepiej by było, by zawiesić na jego szyi kamień młyński, a jego wrzucić do morza.” (9:42)
Wrocław, 17 września 2014 roku
Z wyrazami głębokiego poważania
dr hab. Bogusław Paź prof. Uniwersytetu Wrocławskiego
Po owocach ich poznacie – ostrzegał Pan Jezus, i nic się w teście nie zmieniło.
Działa bezbłędnie…
dr hab. Boguslaw Paź….ciekawe, kto mu dal dyplom, a potem tytuly naukowe?:))) Gdybym była rektorem, już by pisał podanie o zwolnienie za obopólnym porozumieniem! Mam nadzieje, ze wkrótce będzie pisał listy jako bezrobotny ex-pracownik naukowy. Że studenci go zbojkotują, to ma jak w banku:))
Nie zbijamy argumentacji, lecz wywalamy na bruk i podważamy tytuły naukowe. Jakie to proste….
Bolszewickie.
Ten pan (podobnie jak i Pan, Panie Marku) nie ma żadnych argumentow. A bredząc od rzeczy (od wielu lat z reszta) dowiodł, ze powinien zamiatać ulice, a nie udawac uczonego filozofa. Mój postulat nie jest bolszewicki, nie proponuje go przecież zamknąć w szpitalu dla umysłowo chorych. Po prostu proponuję przesuniecie go do pracy odpowiadającej bardziej jego kompetencjom:))
Zdecydowanie się różnimy. Pan Paź nie wypowiada się w liście, jako filozof, zaś Pani po raz drugi uderza i podważa jego dorobek naukowy, jako filozofa. Nie widzi Pani tego?
Za co miałby tracić pracę, bo nie podziela kalinowego punktu widzenia na wojnę domową na Ukrainie, bo apeluje do Kardynała o interwencję, proszę się spokojnie zastanowić.
Myślę, ze poruszyliśmy istotny temat: zakres odpowiedzialności kolaborantów i innych osób skompromitowanych moralnie ze względu na ich zasługi zawodowe i społeczne. Otóż w moim przekonaniu o ile można „korzystać” nadal z osiągnięć zawodowych wybitnych fizyków, lekarzy, muzykow i innych przedstawicieli nauk ścisłych, czy artystów (niech przykładem będą choćby Schredinger, czy Karajan uwikłani w pracę dla hitlerowskich Niemiec), nie może być taryfy ulgowej dla humanistów, zwłaszcza dla filozofów, od których należy wymagać najwięcej.
https://www.facebook.com/princratio?fref=ts
Ja tego Pana znam.
Nie tylko znam, ale uważam, że jest osobą niezrównoważoną psychicznie. Mało tego: jest kolaborantem i zdrajcą Polski.
Z kabaretu…
Wypowiedzi ministra obrony Ukrainy Walerija Heleteja o przeprowadzeniu przez Rosję ataków jądrowych na Donbas przypominają objawy paranoi – oświadczyło Ministerstwo Obrony Rosji.
Resort zauważył, że Heletej regularnie usprawiedliwia porażki operacji pacyfikacyjnej na południowym wschodzie Ukrainy rzekomymi działaniami rosyjskich wojsk. „Dlatego rozumni ludzie dawno nie traktują ich poważnie” – podano w oświadczeniu ministerstwa.
Wcześniej w ukraińskich mediach pojawiły się wypowiedzi Hełeteja o tym, że Rosja rzekomo przeprowadziła dwa ataki z użyciem pocisków z głowicami jądrowymi na lotnisko w Ługańsku. W taki sposób zmusiła ona ukraińskich żołnierzy do jego opuszczenia.