15 lipca. Rosjanie zwykli mówić, że istnieją trzy wieczne pytania, zaklęte w tytułach utworów popularnych XIX-wiecznych pisarzy: Co robić? (Mikołaj Czernyszewski), Kto winien? (Aleksander Hercen) i Za co? (Lew Tołstoj). Odpowiedzi na trzecie z tych pytań szuka teraz intensywnie wraz z Iwanem Safronowem rosyjska dziennikarska brać. Za co został aresztowany i na jakiej podstawie postawiono mu zarzut zdrady państwa?
Zadajmy jeszcze dwa pytania: Kim jest Iwan Safronow i dlaczego jego sprawa od kilku dni zajmuje czołówki rosyjskich gazet i wywołuje wielkie emocje w środowisku mediów?
Iwan Safronow ma 30 lat. Ukończył prestiżową Wyższą Szkołę Ekonomiczną w Moskwie. W wieku dwudziestu lat zaczął pracować w gazecie „Kommiersant”. Zajął miejsce swojego ojca, Iwana Safronowa seniora. Senior był emerytowanym wojskowym, w pracy dziennikarskiej zajmował się rosyjską zbrojeniówką. Jak twierdzą współpracujący z nim dziennikarze, w 2007 r. napisał mocny artykuł o nielegalnej sprzedaży rosyjskiej broni (rakiet) do objętego sankcjami międzynarodowymi Iranu za pośrednictwem Białorusi. Przed planowaną publikacją w niewyjaśnionych okolicznościach wypadł z okna klatki schodowej swego domu. Materiał się nie ukazał. Rodzina i przyjaciele kategorycznie wykluczyli samobójstwo. Śledztwo w sprawie okoliczności śmierci wkrótce umorzono. Iwan Safronow junior wszedł więc w buty ojca i zajmował się tematyką wojskową, pisał też o kosmosie. Wyleciał z redakcji „Kommiersanta” w 2019 r. za opublikowanie materiału o bliskiej dymisji przewodniczącej Rady Federacji Walentiny Matwijenko (do czego nie doszło; autorzy materiału odmówili wskazania źródła). Rok temu Safronow podjął pracę w gazecie „Wiedomosti”, tam również zajmował się tematyką wojskową. Popracował do maja tego roku, odszedł po zmianach personalnych w kierownictwie redakcji (jak wielu innych współpracowników nie zgadzał się z nową polityką redakcyjną). Zatrudnił się jako doradca szefa agencji Roskosmos ds. polityki informacyjnej.
Popracował w nowym charakterze, jak widać, niedługo. Został zatrzymany, a zaraz potem aresztowany pod zarzutem przekazania jednemu z państw NATO wrażliwych informacji.
Federalna Służba Bezpieczeństwa przedstawiła taką wersję: Safronow został zwerbowany w 2012 r. przez czeski wywiad (miał wówczas 22 lata), a w 2017 r. przyszła iskrówka z Czech, że ma przekazać info o współpracy wojskowej Rosji z jednym z państw Bliskiego Wschodu. Safronow miał przesłać te cenne tajemnice przez internet. Jak już Czechy były w posiadaniu danych o sprzedaży myśliwców do Egiptu, to przekazały teczkę Stanom Zjednoczonym. FSB twierdzi, że to była działalność niezwiązana z dziennikarską pracą Safronowa. Tymczasem Safronow (we współpracy z jeszcze jednym autorem) opublikował w marcu 2019 r. artykuł o nowym kontrakcie rosyjskiej zbrojeniówki wartym 2 mld dolarów. Rosja miała dostarczyć Egiptowi kilkadziesiąt samolotów Su-35. Źródłem informacji byli menedżerowie zakładów zbrojeniowych. Gdzie tu szpiegostwo i zdrada państwa, inkryminowane teraz Safronowowi? Czeski wywiad przeczytał artykuł w otwartym dostępie i poklepał Safronowa po ramieniu? (Na marginesie: wątek czeski może być swoistym pendant do ostatnich nieporozumień na linii Praha-Moskwa). Historia ze sprzedażą myśliwców miała dalszy ciąg – USA chciały udaremnić kontrakt, a gdy to się nie udało, ogłosiły, że wprowadzą sankcje wobec Egiptu. „Czekiści spali jeszcze miesiąc, a w połowie maja zażądali od Kommiersanta, by artykuł zdjąć” – pisze internetowe wydanie „The Bell”.
Zajmujący się tematyką służb specjalnych Andriej Sołdatow w „The New Times” napisał: „Sprawa Iwana Safronowa to nowy poziom represji wobec dziennikarstwa w Rosji. Do 2012 r. było nie do pomyślenia, aby oskarżyć dziennikarza o zdradę państwa. Dziennikarze z definicji nie mają dostępu do tajemnicy państwowej”. A Fiodor Kraszeninnikow dodaje: „Sama idea, że dziennikarz jest potencjalnie dobrym agentem, należy do dawno minionej przeszłości, kiedy nie było internetu i po to, by dowiedzieć się, co mówią i piszą w stolicy sąsiedniego państwa, trzeba było wysyłać specjalnie wyszkolonego człowieka. Współczesne wywiady 90 procent (jeśli nie więcej) informacji pozyskują z otwartych źródeł. Cała rzecz polega na analizie danych”. Jewgienija Albac wysuwa przypuszczenie, że „Safronow swoimi publikacjami wszedł na pole FSB. To właśnie ta służba uważnie obserwuje rynek handlu bronią. Rynek wart miliardy, kontrakty są nieprzejrzyste, łapówki – bajeczne. […] Iwan Safronow najwidoczniej opublikował [w swoim materiale] informację, której FSB nie chciała ujawniać”.
Aresztowanie Safronowa poruszyło środowisko dziennikarskie. Koledzy po fachu odczytali to jako sygnał: uważajcie, co piszecie, bo możecie podzielić los Safronowa, nie właźcie nam w paradę. Pod aresztem śledczym Lefortowo w Moskwie odbyła się akcja solidarnościowa, wzięło w niej udział około stu dziennikarzy (https://novayagazeta.ru/articles/2020/07/13/86264-ya-my-v-odnoy-futbolke). W mediach społecznościowych dziennikarze zamieszczali obok zdjęć profilowych napis „JA/MY Safronow”. Pod listem otwartym w obronie Safronowa podpisało się czterystu dziennikarzy.
Jutro ma być rozpatrywana apelacja w sprawie aresztowania Safronowa na dwa miesiące. Zdaniem obron, w sądzie nie przedstawiono żadnych dowodów na to, że dziennikarz komukolwiek cokolwiek przekazywał. Sam Safronow nie przyznaje się do winy.