„Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest, lecz kiedy jej ni ma, samotnyś jak pies” – śpiewali Starsi Panowie. Prezydent Putin zapewne nie zna tej przepięknej piosenki. Szerokiej publiczności wiadomo, że prezydent ma rodzinę: żonę Ludmiłę i dwie córki, Marię i Katerinę (Jekatierinę). I tyle. Reszta, jak mawiają rosyjscy dziennikarze, jest tajemnicą numer 2 (tajemnicą numer 1 jest: ile forsy ma prezydent Putin).
Od co najmniej dwóch tygodni po Internecie krąży nowość, powtarzana przez rosyjską sieć za bułgarską stacją telewizyjną BTV, że w połowie sierpnia prezydent Putin za sprawą córki Marii został dziadkiem. Wnuk ma podobno na cześć dziadka nosić imię Władimir. Z rosyjskich mediów oficjalnych na powtórzenie tej szczęsnej nowiny odważył się jedynie najpopularniejszy tabloid „Moskowskij Komsomolec”. Służba prasowa prezydenta nie potwierdziła ani nie zdementowała informacji. Radio Swoboda informowało, że rosyjskie media mają szlaban na jej rozpowszechnianie.
Sprawy rodzinne to sprawy rodzinne – każdy powinien mieć prawo decydować, co opowiada czy pokazuje na zewnątrz, a co nie. Nie wszyscy chcą być na widoku, nie wszyscy chcą być na językach. To oczywista oczywistość. Z drugiej jednak strony we współczesnej polityce jednak rodzina jest ważnym elementem kształtującym wizerunek polityka. Ukrywanie wszystkich i wszystkiego też (złośliwi komentatorzy piszą, że Putin nadal gra w gry wywiadowcze, których uczono go w szkole KGB).
Na Zachodzie wiadomości o powiększeniu się rodziny są nie tylko podawane, ale wręcz rozwałkowywane przez wszystko, co może się uznać za medium, komentowane, omawiane, opiewane. Często stają się pożywką dla dowcipów, ale na ogół znacznie podnoszą ranking polityka (Francuzi żartują, że gdyby Carla Bruni urodziła bliźnięta, to Sarkozy wygrałby wybory). Prezydent Jelcyn uwielbiał pokazywać się z rodziną, zapraszał do domu ekipy telewizyjne na święta, dowcipkował w licznym gronie wnuków. Natomiast wiadomości o prywatnym życiu prezydenta Putina stanowią tabu. Niedostępne są nawet zdjęcia jego córek (ostatnie pochodzą sprzed kilkunastu lat), nie mówiąc już o możliwości ich ujrzenia gdziekolwiek czy, nie daj Boże, rozmowy. Nagabywany w sprawach rodzinnych przez dziennikarzy kilka miesięcy temu Władimir Władimirowicz powiedział, że one nie chcą być osobami publicznymi, to ich wybór i należy to uszanować. A dwa lata temu w rozmowie z Larrym Kingiem powiedział, że rodzina nie pokazuje się z nim w obawie przed zamachem terrorystycznym. Nikomu nie udało się zweryfikować słów prezydenta.
Jakiś czas temu petersburski tygodnik „Sobiesiednik” starał się ustalić, czy córki Putina faktycznie studiują na uniwersytecie w Petersburgu. Ich nazwiska figurowały wprawdzie na listach studentów, ale spośród grona kolegów i wykładowców nikt nie przyznał się dziennikarzom, że widział Putinówny na uczelni. Zachodnie media kilkakrotnie informowały o domniemanych zaręczynach, a nawet ślubach córek Putina. Maria miała wyjść za mąż w 2005 roku na wyspie Santorini za Holendra, architekta Jorrita Faassena, a Katerina, mieszkająca jakoby stale w Monachium, miała być zaręczona z Koreańczykiem, synem południowokoreańskiego dyplomaty. Inne „dobrze poinformowane źródła” donosiły o rzekomych ślubach z synem ministra obrony Rosji. Służba prasowa Kremla na ogół dementowała te doniesienia. Niektórych nie komentowała. Każda w tych rewelacji „musirowałas” przez kilka dni na różne sposoby przez różne media, a potem o wszystkim zapominano.
Zdaniem Michaiła Zacharowa z portalu „Polit.ru”, przedstawiciele putinowskiego Politbiura 2.0 nie chcą pokazywać swej ludzkiej twarzy, więcej: nawet starają się, by żadnych ich ludzkich cech nie demonstrowano nikomu z zewnątrz. „Pierestrojka zaczęła się od uchylenia rąbka tajemnicy – chodziło o pokazanie, że sekretarze i inni wysocy partyjniacy też są ludźmi. To się nie do końca udało, ale przynajmniej poczyniono jakieś starania w tym kierunku. […] Społeczeństwo interesuje się tym, co się dzieje w domach polityków. Każda plotka o życiu rodzinnym Putina wywołuje falę zainteresowania. I masę domysłów. Tak jak w czasach Leonida Breżniewa Moskwa ze smakiem plotkowała o jego córce Galinie, jej pijaństwie i romansach [co ciekawe, wtedy, w czasach ZSRR bujne życie Galiny Breżniewej było tajemnicą za siedmioma pieczęciami, tymczasem w zeszłym roku Rosjanie mogli obejrzeć serial telewizyjny poświęcony Galinie, ze wszystkimi skandalami, mężami, troskami taty itd., serial był wyrazem tęsknoty za czasami breżniewowskiego zastoju – AŁ]. Obecna elita nie chce żyć w postindustrialnym świecie, w którym transparentność – choćby z zastrzeżeniami, ale jednak – jest wymogiem chwili i zasadą gry”. Według Zacharowa ta sztuczna tajemniczość do niczego dobrego nie doprowadzi. Putin w dobrze pojętym swoim interesie powinien otworzyć się na kontakty ze społeczeństwem. Może wnuk mu w tym pomoże. O ile naprawdę się urodził.
„Obecna elita nie chce żyć w postindustrialnym świecie, w którym transparentność – choćby z zastrzeżeniami, ale jednak – jest wymogiem chwili i zasadą gry”Autor powyzszego cytatu daje sie poniesc dziennikarskiej fantazji. Osoby publiczne sa wystawione na dosyc dokladny oglad. Nie wszystko jednak musza ujawniac. Zycie prywatne nie jest czescia „zawodowych” obowiazkow. Doskonalym przykladem moze byc Krolaowa Elzbieta II w Wielkiej Brytanii, ktora dosyc skrzetnie sprawy domowe trzymala w domu – jesli jednak pozniej cos tam „wyciekalo” , to za sprawa niezbyt udanego potomstwa. Tak wiec w przypadku „detali” rodzinnych Putina, caly krzyk jest raczej bezsensowny. Jednak prawda jest, iz sprawy finasowe/majatkowe prezydenta winny byc otwarte do wgladu publicznego, gdyz sa zwiazane z pelniona funkcja. Sa o wiele bardziej istotne niz ewentualny wnuk czy tez studia corek, gdyz ich analiza moze nam calkiem dobitnie pokazac jakim czlowiekiem i jaka ososba publiczna, reprezentujaca i dbajaca o interesy „szarych” obywateli jest X, Y czy Z.Niestety w dzisiejszym swiecie polityki i jej masowym opisem, najczesciej fascynujemy sie „naskorkiem” nie wnikajac w glebie. Pozdrawiam
Szanowny Panie!Dziękuję za komentarz. Tak, ma Pan rację, stan posiadania najwyższych urzędników państwowych powinien być „do wglądu”. Bo osoby zawiadujące gigantycznym dobrem wspólnym winny się spowiadać publicznie, jak tym zawiadują i czy nie czerpią z tego zawiadywania korzyści osobistych. W końcu to nie są „referenci za parę zet wynajęci” (znów posłużę się cytatem z Jeremiego Przybory). Toteż temat majątku Putina jest, jak cytowałam w poście, „tajemnicą numer jeden”. Jest też przedmiotem dociekań opozycji i publicystów. Stanisław Biełkowski swego czasu powiedział publicznie, że majątek Putina jest wart 40 mld dolarów, a potem dowodził, że to prawda, gdyż nikt go za te stwierdzenia po sądach nie ciągał. Wracając do rodziny, ach, rodziny. Obraz stosunków rodzinnych stanowi, jak napisałam, ważny element wizerunku polityka. Jeśli go nie ma, to można dopjśc do wniosku, że z tym politykiem jest coś nie tak.Pozdrawiam
Nie widzę w jego zachowaniach nic dziwnego.Przecież był lub jeszcze jest oficerem tajnych służb.Zdobył tam wykształcenie agenta i pracował dziesiątki lat jako agent.Przeczeż nie został zwolniony ze służby.On cały czas jest na służbie.Jego praca była i jest tajna , jego rodzina została utajnionai jego finanse są utajnione.Na wschodzie nic nowego.
Dziękuję za komentarz.W niedawnym materiale w „Nowej Gazecie” autor ukrywający się pod pseudonimem Wasilij Błażennyj napisał, że w rozumieniu poczynań Władimira Putina niepodobna obejść się bez psychologii. Wyniesiony z okresu nauki i pracy w KGB bagaż – swoista mieszanka pragmatyzmu, cynizmu i romantyzmu – wydaje się ciągle determinować działania. Dotyczy to też sfery życia rodzinnego, jak widzimy (a właściwie nie widzimy).Pozdrawiam serdecznie
„Obecna elita nie chce żyć w postindustrialnym świecie, w którym transparentność – choćby z zastrzeżeniami, ale jednak – jest wymogiem chwili i zasadą gry”. Według Zacharowa ta sztuczna tajemniczość do niczego dobrego nie doprowadzi. „Powyzsze, bardzo dawno temu byloby okreslone jako „wyssane z brudnego wolnoeuropejskiego palca”. Putin calkiem logicznie nie potwierdza i nie zaprzeca a autora nie ciaga po sadach – w innym przypadku nalezaloby jakos udowodnic, ze powyzsze twierdzenia sa oszccerstwem.Co do meritum sprawy. Wlaczenie rodziny do wizerunku polityczenego to raczej pomysl czasow nowszych i rodem ze Ameryki. Tam polityk wyststepuje w towarzystwie zony i potomstwa, jako idealny maz i ojciec, zas media probuja dolaczyc do tego obrazu jeszcze kochanki/kochankow i nieslunbne dzieci. Efekt zas jest taki, iz ginie w tym sedno sprawy – jakosc polityczna. Potrzac wstecz mozna zauwazyc calkiem spora liczbe politykow, ktorych zycie prywatne moglo pozostawiac wiele do zyczenia a jednoczesnie byli politykami nieprzecietnymi. Dzisiaj o to trudniej, choc radze Pani porownac np. Angele Merkel i Tony Blaira. Pozdrawiam
Rosja to inny kraj i rzeczywistość odmienna od USA, czy krajów zachodniej Europy, gdzie publiczne pokazywanie z rodziną ma wpłynąć pozytywnie na wizerunek polityka i jego notowania. Putin nie potrzebuje pokazywać się z żoną i dziećmi, żeby być na szczycie :-). Załatwia to w inny sposób. Zresztą ja się mu nie dziwię – postąpiłbym tak samo.