Archiwum autora: annalabuszewska

Opowieści z bunkra

18 maja. Bunkier – tak Rosjanie ochrzcili pomieszczenie w rezydencji rosyjskiego prezydenta w Nowo-Ogariowie, z którego łączy się on z rządem, gubernatorami, przedsiębiorcami i co kilka dni wygłasza orędzia do obywateli.

Podczas wideokonferencji z ministrami prezentuje się jako zaradny gospodarz, który doskonale rozumie sytuację i wie, jakie polecenia wydać, aby wszystko grało. Czasem pokrzykuje na opieszałych urzędników, czasem nawet piąstką uderzy w biurko, palcem pogrozi, iskrami z oczu sypnie. Niech wszyscy widzą i wszyscy wiedzą, że nie będzie litości dla tych, którzy nie wykonują zbawczych poleceń.

W wystąpieniach skierowanych do społeczeństwa prezydent wkłada maskę najlepszego ojca uzdrowiciela, zwraca się do obywateli per „moi drodzy”. Przekonuje, że należy się podporządkować rygorom epidemii, wytrzymać, nie dać się ponieść emocjom. Obiecuje pomoc finansową rodzinom z dziećmi i in.

Mimo starań, aby prezentować się ze wszech miar pozytywnie, prezydent przemawiający z „bunkra” wydaje się bezradny, smutny i samotny.

Dziś odbyła się wideokonferencja w nowym formacie: prezydent zawitał przez ekran do Dagestanu. Sytuacja w tej północnokaukaskiej republice faktycznie od wielu dni jest niepokojąca – bardzo dużo zakażeń koronawirusem, dużo zgonów. Statystyki w oficjalnych komunikatach i podawane przez inne źródła rozjeżdżają się. Mufti Dagestanu (który sam choruje na koronawirusa) mówił o siedmiuset zmarłych z powodu infekcji, w tym 50 lekarzy; łącznie zachorowało prawie 14 tysięcy (Dagestan liczy ok. 2 mln mieszkańców), a to tylko dane z większych ośrodków, w oddalonych górskich aułach, gdzie nie ma placówek medycznych, nikt przypadków zakażeń i zgonów nie liczy. Według oficjalnych danych odnotowano łącznie 29 zgonów – i wśród pacjentów, i personelu medycznego. Władze na razie nie wyjaśniły tych rozbieżności nawet podczas łączenia z Putinem. Zbliża się koniec ramadanu – wielkie święto wyznawców islamu, którzy stanowią większość w Dagestanie. Putin namawiał muftiego, aby zalecił świętowanie w izolacji. Zapowiedział też federalną pomoc dla regionu – ministerstwo obrony ma zbudować szpital polowy na 200 łóżek i przeprowadzić dezynfekcję obiektów.

W swoim niepowtarzalnym stylu prezentuje się Czeczenia. Ramzan Kadyrow wprowadził bezwzględny reżim kwarantanny i zapowiedział, że lekkomyślni roznosiciele wirusa zostaną srodze pokarani. Mimo to odnotowuje się i tu przypadki infekcji. Służba zdrowia okazała się nieprzygotowana, lekarze w mediach społecznościowych skarżyli się na braki środków ochronnych, sprzętu, lekarstw. Już kilka dni później w TV Grozny składali samokrytykę i przepraszali Kadyrowa et consortes za swoje pomyłki.

Ministerstwo obrony jest lekiem na całe zło. W całym kraju – od Kaliningradu do Kamczatki – siły ministerstwa zbudowały ekspresowo szesnaście szpitali przeznaczonych głównie dla chorych na Covid-19. Ostatnia spektakularna akcja, której dziś poświęcono imponująco długi reportaż w telewizji, to ratowanie pracowników kopalni złota koło Krasnojarska. Zachorowało tam kilkaset osób. Wobec braku odpowiednich pomieszczeń stłoczono chorych w sali gimnastycznej, gdzie wstawiono piętrowe łóżka (https://www.sibreal.org/a/30612116.html), leczy się ich paracetamolem. Reszta pracowników to potencjalni chorzy. W tej sytuacji z odsieczą ruszyła armia. W kierunku kopalni podąża kawalkada wielkich samochodów, które wiozą sprzęt i materiały budowlane. Pod Krasnojarskiem ministerstwo będzie stawiać kolejny szpital polowy.

Od początku maja notuje się dobowy przyrost około 10 tysięcy nowych infekcji, od dwóch dni zaobserwowano lekki spadek – ok. 9 tysięcy. Ogółem od początku epidemii – 290 678 przypadków (drugie miejsce na świecie po Stanach Zjednoczonych). Pani minister zdrowia Tatiana Golikowa w zapale tłumaczy, że Rosja może się za to poszczycić najniższym wskaźnikiem śmiertelności na świecie. To odpowiedź na publikacje Financial Times i The New York Times, których autorzy dowodzą, że Rosja zaniża statystyki zgonów z powodu koronawirusa nawet o 70%. Rzeczniczka MSZ postraszyła dziennikarzy, że jeśli nie odszczekają tego, to zostaną pozbawieni akredytacji.

Władzom bardzo zależy, aby statystyki wyglądały dobrze i aby można było ogłosić, że sytuacja się stabilizuje. Choć jak twierdzi wielu lekarzy, prognozowany ostrożnie spadek zachorowań za tydzień lub dwa, nie jest sprawą przesądzoną. Tydzień temu, gdy duży wzrost liczby infekcji notowano dzień w dzień, Putin nieoczekiwanie w orędziu ogłosił zniesienie części obostrzeń. A w telewizji pojawiły się znowu reklamy namawiające obywateli do głosowania za przyjęciem poprawek do konstytucji.

*
Teraz jeszcze kilka wiadomości z wyższych koronawirusowych sfer. Premier Michaił Miszustin, który przechodzi infekcję, już od kilku dni prowadzi wideokonferencje ze szpitala (tak w każdym razie mówią w telewizji), czuje się coraz lepiej i lada moment wyzdrowieje. Na leczenie trafił natomiast rzecznik prezydenta, Dmitrij Pieskow. W kwietniu chwalił się w mediach społecznościowych, że nosi na marynarce „bloker”, chroniący rzekomo przed zakażeniem. Ale widocznie chińskie cudo od bakcyli go nie obroniło. Wśród deputowanych Dumy Państwowej koronawirusa stwierdzono u sześciorga. Dziennikarze obserwujący obrady parlamentu zauważyli, że wielu wybrańców nosi zagadkowe znaczki w klapach marynarek i żakietów. Deputowany LDPR wyjaśnił, że to urządzenia odstraszające wirusy.

Cdn.

Pobieda w warunkach pandemii

10 maja. Przypadająca w tym roku 75. rocznica Dnia Zwycięstwa była w planach Kremla wydarzeniem, mającym pomóc we wzmocnieniu popularności prezydenta. Najpierw okazało się jednak, że zagraniczni goście, na których obecności Władimirowi Putinowi szczególnie zależało, nie mają zamiaru przyjąć zaproszenia na trybunę honorową przy placu Czerwonym i z różnych względów 9 maja nie przyjadą do Moskwy. A potem przyszło zrezygnować i z samej trybuny – epidemia koronawirusa bezpardonowo wprowadziła korektę. Z uwagi na zagrożenie epidemiczne Putin zdecydował się na odwołanie głównej defilady w Moskwie, w całym kraju zrezygnowano z masowych festynów i marszu „Nieśmiertelny pułk”.

Zamiast wielkiej pompy, która w zamierzeniach kremlowskich propagandystów miała wzmocnić ducha, wbić Rosjan w dumę ze zwycięstwa i wzniecić gasnącą miłość do przywódcy, trzeba było wymyślić środki zastępcze. Pobieda jest w putinowskiej Rosji główną „skriepą” (czymś, co łączy, czymś, co spina), jest fundamentem państwowości i to o statusie sakralnym. Obchody rocznic Pobiedy to zatem nie po prostu obchody, a obrzędy zastępczej religii z wykorzystaniem potężnej machiny propagandowej. Odgórne pompowanie entuzjazmu przy pomocy różnych aktywności i imprez nazywane jest przez krytyków „pobiedobiesjem” (wariactwo, cyrk, szaleństwo na okoliczność Pobiedy).

W tym roku Kreml wyjątkowo mocno akcentował konieczność „walki z fałszowaniem historii”, „przeciwstawiania się rewizji roli, jaką odegrał w zwycięstwie ZSRR” i tak dalej w tym duchu. W ujęciu Kremla „fałszowanie historii” to jakiekolwiek inne opinie o genezie wojny, jej przebiegu, intencji Stalina, a także skutkach wojny (okupacja krajów Europy Środkowo-Wschodniej przez ZSRR) niż te lansowane przez oficjalną Moskwę. Przez rosyjskie media, głównie telewizję, przelewa się od wielu dni fala ataków, m.in. na Polskę, którą kremlowscy wybitni myśliciele wskazują jako sojuszniczkę Hitlera i podżegacza wojennego, winnego rozpętania światowego konfliktu (Franek Dolas nerwowo pali w kącie). Nawiążę jeszcze do tego wątku w drugiej części tekstu.

Wróćmy do obrzędowości tegorocznej rocznicy Pobiedy, której show skradł podstępny koronawirus, zapędzając potencjalnych uczestników do domów. Z centralnych moskiewskich obchodów pozostał jedynie powietrzny komponent wielkiej defilady: nad miastem przemknęły klucze samolotów, ciągnących za sobą warkocze barw narodowych. Putin po miesiącu odosobnienia w rezydencji Nowo-Ogariowo pod Moskwą wyszedł z bunkra i pojawił się samotnie przy Wiecznym Ogniu w parku Aleksandrowskim, złożył bukiet kwiatów i wygłosił krótkie przemówienie.

Zamiast marszu „Nieśmiertelny pułk”, w którym ludzie niosą portrety swoich przodków – uczestników wojny, zaproponowano akcję „Okna Pobiedy”. Ludzie mieli stanąć na balkonach z portretami weteranów i zaśpiewać kultową pieśń „Dień Pobiedy”. Akcja niespecjalnie chwyciła. „Gdyby to była inicjatywa oddolna, to co innego, ale to wymyśliła góra. Poza tym Rosjanie to nie Włosi, którzy kochają operę i mogą śpiewać na balkonach w koronawirusowej izolacji. A dziś na dodatek było zimno i deszczowo, nie było wielu amatorów, żeby się przeziębić” – podsumowała komentatorka Radia Swoboda. Warto przypomnieć, że „Nieśmiertelny pułk” był właśnie inicjatywą oddolną, wymyśloną przez aktywistów w Tomsku. Władze ten pomysł zagospodarowały i odgórnie wprowadziły do ogólnego użytku w ramach „pobiedobiesja”, dodając fałszywe nuty i niwelując efekt spontanicznej społecznej imprezy. Ale – jak mówi specjalista od historii II wojny Mark Sołonin – „Nieśmiertelny pułk” jest nadal inicjatywą godną kultywowania, autentycznym wyrazem łączności pokoleń i szacunku dla weteranów.
Weteranów fetowano w warunkach epidemii po nowemu. Ponieważ seniorzy powyżej 65 roku życia nie mogą wychodzić z domu, obchody Pobiedy przyszły do weteranów. Żołnierze z miejscowych jednostek i członkowie artystycznych zespołów reprezentacyjnych podjeżdżali pod dom weterana i śpiewali mu wojenne pieśni, tańczyli lub defilowali. A staruszkowie przy orderach stali w oknach lub na balkonach i salutowali lub podśpiewywali. To był dobry tegoroczny patent. Weterani są w bardzo zaawansowanym wieku, większość z nich poważnie schorowana, udział w zwyczajowych uroczystościach na głównych placach miast, w których mieszkają, wymaga od nich nie lada wysiłku, a wysłuchanie koncertu w domowych pieleszach okazało się formą zdecydowanie bardziej dostępną.

W ubiegłych latach w ramach „pobiedobiesja” media odnotowywały zwykle kilka horrendalnych inicjatyw niestosownego karnawału „na kościach poległych”. A to marsz umundurowanych matek z wózkami z dziećmi przebranymi w mundury czasów wojny, a to tańce na rurze niezbyt szczelnie ubranych młodych kobiet, robiących szpagaty w intencji „wielkiego zwycięstwa”, a to obdarowanie weteranów zgniłym chlebem razowym. Tym razem takich wątpliwych pomysłów było niewiele. Odznaczyła się np. jedenastoletnia mieszkanka Jekaterynburga, która ubrana w mundur czasów wojny stała przez godzinę na gwoździach w intencji rocznicy. Oglądała przy tym wojenny film „Do boju idą tylko starcy” dla dodania sobie animuszu.

O filmach wojennych może jeszcze przy okazji napiszę oddzielnie, a teraz chciałabym wrócić do polskiego wątku. W przeddzień rocznicy w Twerze miało miejsce znamienne wydarzenie. Tablica upamiętniająca Polaków z obozu w Ostaszkowie, zamordowanych w budynku NKWD w Twerze (w latach wojny miasto nosiło nazwę Kalinin) oraz tablica upamiętniająca wszystkie ofiary zbrodni enkawudzistów została 8 maja zdemontowana na polecenie prokuratury. Prokuratura uznała, że tablice znajdują się pod niewłaściwym adresem. Z opinią prokuratury nie zgadzają się historycy Stowarzyszenia Memoriał.

Obecnie w gmachu byłego więzienia NKWD znajduje się Twerski Uniwersytet Medyczny, od lat trzydziestych do pięćdziesiątych mieściła się tu siedziba obwodowego oddziału NKWD. Polscy jeńcy, przetrzymywani w obozie w Ostaszkowie od września 1939 r., byli wiosną 1940 r. przywożeni do Kalinina, gdzie enkawudziści sukcesywnie realizowali polecenie Biura Politycznego z 5 marca 1940 r. o rozstrzelaniu polskich jeńców. W Ostaszkowie przetrzymywano żołnierzy Wojska Polskiego, a także funkcjonariuszy Policji Państwowej i Straży Granicznej. W Kalininie zamordowano ok. 6300 jeńców, zostali oni pochowani w bratnich mogiłach w Miednoje. Mord w Kalininie jest częścią zbrodni katyńskiej.

„Nieśmiertelny Barak” Stowarzyszenia Memoriał przypomina, że w 1991 r. administracja miasta Twer ufundowała tablicę „Pamięci zamęczonych” i umieściła ją na fasadzie budynku uniwersytetu medycznego, przypominając, że to właśnie tu od lat trzydziestych do pięćdziesiątych mieściła się siedziba NKWD i wewnętrzne więzienie tej złowrogiej instytucji. W 1992 r. z inicjatywy Rodziny Katyńskiej obok zawisła również tablica poświęcona pamięci polskich jeńców, rozstrzelanych w tym gmachu w kwietniu-maju 1940 r. W 1995 r. prokuratura obwodu twerskiego potwierdziła, że egzekucji polskich jeńców dokonywano w piwnicach gmachu.

Członkowie Memoriału zadają pytanie: Czemu demontażu dokonano akurat w przeddzień 75. rocznicy zakończenia wojny? Na dodatek bez żadnych podstaw prawnych? I do tego w czasie epidemii? Czy to dobry czas, aby zafałszować historię i zniszczyć pamięć?

Barwy pomocy

5 maja. Pod koniec marca, gdy we Włoszech narastała fala epidemii koronawirusa, Rosja wysłała tam wojskowe samoloty ze sprzętem do dezynfekcji, skafandrami dla medyków i solidnym oddziałem lekarzy wojskowych. Rosyjskie ministerstwo obrony dementowało sugestie prasy, jakoby byli to specjaliści od broni biologicznej i chemicznej. Niemniej na czele grupy postawiono generała majora Siergieja Kikotia (o nim samym słów kilka poniżej). Rosyjska telewizja codziennie przez wiele dni pokazywała dumne kolumny rosyjskich pojazdów wojskowych poruszających się w zwartych kolumnach po drogach Italii. W komentarzach pobrzmiewały nutki triumfu: Włochy to członek NATO i UE, a przyjmuje pomoc Moskwy, bo tamte organizacje nie radzą sobie z sytuacją, są bezużyteczne.

Po kilku dniach od wylądowania rosyjskich samolotów wojskowych z szumnie zapowiadaną pomocą włoska prasa zaczęła pisać, że co najmniej 80% przysłanych rzeczy nie nadaje się do użytku. Rosyjskie media odbijały piłeczkę: skądże znowu, wszystko jest świetne, a Włosi wyrażają wdzięczność Rosji. Przekaz wzmacniano pokazywaniem filmików, na których obywatele Włoch zwijają u siebie na podwórku flagę narodową lub flagę Unii i w kilku słowach dziękują Rosji, a nawet imiennie Putinowi za okazaną pomoc. Zza kulis tej propagandowej bajki rychło wychynęły komunikaty, że w mediach społecznościowych przeprowadzano nabór do takiej dziękczynnej produkcji za konkretne pieniądze (https://www.repubblica.it/esteri/2020/04/12/news/russia_propaganda_a_pagamento-253794264/?ref=search&refresh_ce). Wędrujące po Twitterze czy WhatsApp filmiki miały utrwalić w widzach przekonanie, że we włoskim społeczeństwie dojrzewa sceptycyzm wobec europejskiego i transatlantyckiego braterstwa i jeszcze chwilka, a Włosi masowo zaczną się domagać od rządu zawarcia sojuszu z Moskwą – jedyną sprawiedliwą w koronawirusowej Sodomie.

Dowodzący tajemniczą operacją pod przykrywką pomocy humanitarnej gen. Kikot’ nie jest szeroko znaną postacią. W przeszłości aktywizował się, gdy trzeba było zakłamać ataki Baszszara Asada w Syrii przeciwko ludności cywilnej z użyciem broni chemicznej (https://www.1tv.ru/news/2019-05-20/365433-britanskiy_ekspert_zayavlyaet_chto_ozho_znala_o_postanovochnoy_gazovoy_atake_v_siriyskoy_dume). Co specjalista od ściemy miał do załatwienia w Italii? Włoscy analitycy wysuwali przypuszczenia, że chodzi o trzy cele: (1) wypróbowanie nowego sprzętu, (2) zebranie informacji o państwie członkowskim NATO, w tym zawarcie znajomości z włoskimi wojskowymi, które potem mogą się przydać np. do werbunku, (3) zebranie informacji o wirusie.

W opublikowanym dwa dni temu w rządowej „Rossijskiej Gazecie” materiale (https://rg.ru/2020/05/03/pochemu-na-zapade-ne-nravitsia-gumanitarnaia-missiia-nashih-voennyh-v-italii.html) przedstawiciele ministerstwa obrony podsumowują, że rosyjscy specjaliści we Włoszech przeprowadzili dezynfekcję domów opieki oraz innych obiektów, i zaznaczają, że Rosja nie miała absolutnie żadnych innych zadań na widoku. Nic nie mówią, czy misja została/zostanie zakończona.

O odcięcie pierwszych kuponów upomniał się natomiast szef parlamentarnej komisji spraw międzynarodowych Leonid Słucki. Napisał on list do włoskiego senatora z ramienia Ruchu Pięciu Gwiazd Vito Petrocellego. Pismo przekazał ambasador Rosji we Włoszech Siergiej Razow, w przeszłości ambasador w Polsce (list opublikowała włoska „Linkiesta”, specjalizująca się w dziennikarstwie śledczym: https://www.linkiesta.it/2020/05/aiuti-russia-italia-coronavirus/amp/?fbclid=IwAR3sURSf3XDjc0BeFp7awRv6NSU312b50N-oGUOQ4YYiBCFb_tGcUNW-Cic). Rosyjski deputowany przypomina skromnie o pomocy humanitarnej, którą Rosja okazuje Italii w trudnych dniach walki z pandemią i prosi o wywieranie nacisku przez Włochy na Brukselę w celu zniesienia europejskich sankcji nałożonych na Rosję po aneksji Krymu i agresji na wschodnią Ukrainę w 2014 roku. Moskwa od początku pandemii (bezskutecznie) próbuje forsować (m.in. w ONZ) deklaracje o odwołaniu sankcji w dobie koronawirusa lub przynajmniej „zamrożeniu” ich na czas epidemii. Petrocelli jest uważany za zwolennika zbliżenia z Rosją, wiele razy bywał w Moskwie. Razow prosi go, aby treść listu rozpropagował wśród kolegów senatorów. List Słuckiego nie jest oficjalnym pismem. Ale szum podniósł się wokół niego spory. A to nie była jedyna jaskółka. Po mediach z hukiem przelewają się opinie o prowadzonej przez Chiny i Rosję hybrydowej wojnie dezinformacyjnej w związku z koronawirusem. Wywołany w tej sprawie do odpowiedzi premier Włoch Giuseppe Conte w wywiadzie dla „La Stampa” zapewnił, że jego kraj nie zamierza zmieniać sojuszy ani kierunku polityki zagranicznej, a UE i NATO pozostają filarami bezpieczeństwa.

Zostawmy Włochy, przyjrzyjmy się jeszcze jednej głośnej akcji pomocowej w wykonaniu Rosji. Na przełomie marca i kwietnia rosyjskie tuby propagandowe podłączyły wzmacniacze do nagłaśniania pomocy humanitarnej dla Stanów Zjednoczonych. Wysłano samolot ze sprzętem medycznym i środkami ochrony. Zostało to przez Moskwę przedstawione jako akcja humanitarna, zorganizowana na życzenie amerykańskiego prezydenta wyrażone podczas rozmowy telefonicznej z Putinem. Zaraz potem jednak Departament Stanu wystąpił z komunikatem, że samolot wprawdzie przyleciał i przywiózł sprzęt, ale za ładunek USA zapłaciły. Więc to nie pomoc humanitarna, a zwyczajna transakcja handlowa. Na głowę Trumpa ze strony nieprzychylnych mu mediów posypały się gromy, że znowu tańczy jak mu Putin zagra i pomaga Rosji w realizacji jej propagandowych celów. Kilka dni temu amerykańska stacja telewizyjna ABC powiedziała, że część sprzętu z różnych przyczyn okazała się nieprzydatna, np. respiratorów nie można podłączyć do prądu z uwagi na różnicę w napięciu sieciowym itd. Niemniej rachunek do zapłacenia przyszedł: 659 283 USD.

Zadowolenie z rosyjskiej pomocy wyraża natomiast Serbia. Rosyjscy wojskowi – pod wodzą generała majora (widocznie oddziały dowodzone przez niższe szarże w tej misji nie mają szans się sprawdzić) Michaiła Czernyszowa dokonują dezynfekcji licznych obiektów w tym kraju, lekarze konsultują pacjentów, pomagają serbskim służbom w ocenie sytuacji epidemicznej. Pewnego dnia zupełnym przypadkiem rosyjscy specjaliści trafili na Emira Kusturicę. Reżyser poprosił, żeby zajrzeli i do jego wioski i ją też zdezynfekowali. Całkiem przypadkiem przechodziła również tamtędy z tragarzami ekipa rosyjskiej telewizji, która w trymiga nakręciła odnośny materiał z dziękczynną wypowiedzią Kusturicy. Materiał nadano w głównym wydaniu dziennika.

*
Na koniec aktualne dane na temat sytuacji epidemicznej w Rosji. Dziś odnotowano 10 102 nowe przypadki w ciągu doby (w tym 5714 przypadków w Moskwie). To czwarty z kolei dzień z dobowym przyrostem ponad dziesięciu tysięcy zarejestrowanych przypadków. Łączna liczba zakażeń koronawirusem od początku epidemii to 155 370.

Kilka dni temu o zakażeniu zameldował prezydentowi premier Michaił Miszustin. Z oficjalnych doniesień wynika, że przebieg choroby jest łagodny. Miszustin jest leczony w państwowej (co podkreślają rządowe media) lecznicy. Utrzymuje kontakt telefoniczny z członkami rządu. Choroba Miszustina uruchomiła kremlowską giełdę domysłów i słuchów. Krążą wersje, że premier już nie powróci na stanowisko. Na razie zastępuje go wicepremier Andriej Biełousow.

Przechodniu, powiedz Sparcie

29 kwietnia. I znowu powtórzył się schemat: najpierw służby prasowe Kremla dmą w trąby jerychońskie, że o godzinie takiej to a takiej prezydent Putin wygłosi do narodu ważne przemówienie. Wyznaczona godzina nadchodzi, ale prezydent nie pojawia się na ekranach, mija jakiś czas, rzecznik uspokaja, że zaraz, za chwilę prezydent przemówi, po czym znowu nic się nie dzieje.

Już niektórzy się niecierpliwili i czekali, że telewizja puści „Jezioro łabędzie”, jak w dniach sławetnego puczu Janajewa w 1991 r. „Długo go rozmrażają tym razem” – skomentował jeden ze szczególnie zniecierpliwionych.

Nareszcie po dwóch godzinach zwłoki – jest orędzie. Zapowiadano z wielką pompą, że wystąpienie Putina będzie na żywo. Jednak spostrzegawczy obserwatorzy zauważyli, że coś się rozjechało w czasoprzestrzeni: gdy widać było zegarek na prezydenckim przegubie, wskazywał on inną godzinę, niż w realu.

W orędziu Putin ze swojego prezydenckiego bunkra w Nowo-Ogariowie zapowiedział, że z uwagi na ciągle poważną sytuację z Covid-29, reżim samoizolacji bez pracy, ale z zachowaniem wynagrodzenia, potrwa jeszcze do 11 maja. Znowu mgliście zapowiedział, że będą pakiety pomocy dla przedsiębiorców. I że zamiast pełnowymiarowej defilady na 9 maja będzie tylko pokaz sił powietrznych. Dla tych, którzy lubią wyłuskiwać z wypowiedzi prezydenta wątki historyczne, tym razem był spory passus poświęcony Sparcie. W ujęciu Putina Spartanie zachowywali się niegodnie, odrzucając słabych członków swej społeczności, podkreślił, że nawet takie postawienie na siłę nie uchroniło ich przed ostateczną porażką. Było też nawiązanie do młodzieńczych lektur Jacka Londona, który opisywał zwyczaje Indian, którzy pozostawiali swoich starców przy ognisku na pewną śmierć. Zapewnił, że w Rosji takie postawy są nie do przyjęcia.

Socjolog Kiriłł Rogow na swoim profilu FB napisał: Putin poprzez te swoje orędzia „niby zwraca się do narodu, ale w gruncie rzeczy rozmawia z ludźmi ze swego otoczenia, z dworzanami, siedzącymi wokół lidera jak dwunastu biurokratycznych apostołów na ikonostasie. Putin musi prezentować ludowi, że organizuje narady, zleca zadania do wykonania, pracuje. Pokazuje jednocześnie ludowi, jak sam lud ma go traktować: tak jak dworzanie, wszyscy mają mu potakiwać i zgadzać się z nim w całej rozciągłości”. Tymczasem rzeczywistość coraz bardziej się rozjeżdża – Putin zarządzając kolejne tygodnie bez pracy i obiecując za to mimo wszystko kołacze, nie mówi całej rzeszy małych przedsiębiorców, skąd mają wziąć na wynagrodzenia dla pracowników, jak mają się utrzymać na powierzchni. Jaka jest podstawa prawna zakazu pracy? Na co możemy liczyć w takiej sytuacji, skoro zabrania się nam pracować? – pytają ludzie, którym grunt usuwa się spod nóg. „Skoro państwo ogłasza reżim samoizolacji, to i państwo powinno go sfinansować. Tymczasem na razie wygląda na to, że wynagrodzenie mają zagwarantowane tylko pracownicy sfery budżetowej, a reszta ma sobie jakoś poradzić. Putin jest prezydentem sfery budżetowej i emerytów” – podsumowuje Rogow swój wywód. Inni komentatorzy zwracają uwagę, że na koło ratunkowe mogą oczywiście liczyć ludzie z bliskiego otoczenia prezydenta, zarządzający wielkimi korporacjami.

Przytoczę jeszcze jeden ciekawy komentarz. Dotyczący nie tylko samego orędzia, ale generalnie trudnej i coraz trudniejszej rzeczywistości. Aleksandr Minkin (Echo Moskwy): „Czekałem na to orędzie, myślałem, że prezydent da ludziom pieniądze, że podtrzyma pogrążającą się w otchłani gospodarkę. Zamiast tego dał ludziom znowu wolne i ustanowił nowe święto – dzień Pracowników Pogotowia Ratunkowego. Wychodzi na to, że to będą igrzyska bez chleba. [I dalej:] Obywatele Rosji żyją w dwóch zupełnie różnych państwach: jeśli chodzi o poziom nakładów na wojsko, Rosja jest w pierwszej piątce, a jeśli chodzi o poziom nakładów na służbę zdrowia – w drugiej setce (124. miejsce). To znaczy: walczyć możemy z kim dusza zapragnie, natomiast co do leczenia… Gdyby wybuchła wojna, byłoby w porządku, ale wybuchła epidemia…”. Rosyjska telewizja pokazuje codziennie budujące reportaże z nowo oddawanych, budowanych pod nadzorem ministerstwa obrony szpitali (buduje się takich obiektów 16 w całej Rosji), gdzie wszystko lśni i cały specjalistyczny sprzęt czeka z utęsknieniem na chorych. Media społecznościowe, zdecydowanie bliżej realnego życia niż propagandowe tuby Kremla, przekazują inną „prawdę czasu, prawdę ekranu”, np. taki filmik ze szpitala w mieście Biełorieck (Republika Baszkortostanu) – odrapane ściany, brudno, toaleta w urągającym stanie: https://twitter.com/FakeStateRF/status/1253107132741935104?s=20

Propozycje dotyczące wsparcia dla tych, którzy tracą na samoizolacji, przedstawił lider pozasystemowej opozycji Anatolij Nawalny. Program nazywa się „5 kroków”, zawiera m.in. propozycje wypłacenia konkretnych kwot ludziom, odłożenie niektórych zobowiązań finansowych, wsparcie dla małego i średniego biznesu w łącznej wysokości 2 bln rubli (omówienie programu tutaj: https://theins.ru/opinions/216737). Rzecznik Kremla uznał, że te propozycje to populizm. Tyle.

W telewizji znowu codziennie pokazują krótkie reklamówki, zachęcające ludzi do głosowania za przyjęciem poprawek do konstytucji. Ogólnonarodowe głosowanie miało się odbyć 22 kwietnia, zostało z uwagi na epidemię odłożone „na potem”. Przez jakiś czas tematu w przestrzeni medialnej nie było, a teraz znów odżył. Może to oznaczać, że władze chcą do tego jak najszybciej wrócić i nie pozwalają zapomnieć o tym, że trzeba Putinowi wyzerować kadencje i dać prawo rządzić forever and ever. Nie wszyscy są jednak skorzy do przyjmowania Putina i jego wygłaszanych z bunkra pomysłów. W dobie, gdy protesty uliczne zostały przecięte reżimem samoizolacji, w siłę rośnie protest cyfrowy. Taka akcja odbyła się np. wczoraj wieczorem na kanale Youtube i była bezpośrednią reakcją na orędzie (https://www.dw.com/ru/как-прошел-первый-оппозиционный-онлайн-митинг-в-россии/a-53273415).

*
Na koniec jeszcze bieżąca oficjalna statystyka dotycząca rozprzestrzeniania się koronawirusa w Rosji. Dziś po raz pierwszy odnotowano w ciągu doby ponad sto zgonów z powodu Covid-19 (zmarło 108 osób, łącznie od początku epidemii 972). Przyrost w ciągu doby: 5841 nowych potwierdzonych przypadków, łącznie od początku epidemii – 99 399 przypadków zakażenia koronawirusem.

Wirus z kosmosu i inne teorie

24 kwietnia. Skąd się wziął ten wirus, który rzeźbi teraz Ziemię w nowe kształty? Nie wiecie? A są tacy, którzy wiedzą. A nawet jeśli nie wiedzą, to podejrzewają, domyślają się, snują teorie. Albo mają gotowe recepty, jak się ustrzec przed zgubnymi skutkami fatalnej infekcji.

O tym, że to rzekomo „ucieczka wirusa” z amerykańskiego laboratorium – lub chińskiego, jak kto woli – słyszeli już chyba wszyscy. Można było też wyłowić z mediów wersję, że Chińczyków w Wuhan zarazili amerykańscy sportowcy, a nie nietoperze. Amerykańscy uczestnicy spartakiady mieli, zgodnie z tą teorią, zarazić się w zamkniętym akurat laboratorium biochemicznym w Fort Detrick (USA). Zawody miały miejsce w październiku ub.r. Amerykanie zarazili wtedy jakoby Chińczyków, ci poszli na bazar i z tego bazaru się rozniosło. Ale nie brakuje też teorii, że Amerykanie nie mają z zarazą nic wspólnego, że to sami Chińczycy „wypuścili wirusa z laboratorium” (w Wuhan faktycznie znajdują się dwa instytuty zajmujące się badaniem wirusów), żeby doprowadzić do zmniejszenia liczby ludności, zwłaszcza ludzi w podeszłym wieku – można przeczytać na portalu Newsru.com, który pracowicie przygotował przegląd teorii konspirologicznych na temat koronawirusa.

Badania nad tym, kto był „pacjentem zero” i jak wirus przeniósł się na człowieka, trwają i pewnie jeszcze potrwają. Zanim naukowcy wyciągną wnioski, czujni obserwatorzy skomplikowanej natury świata prezentują swoje opinie. Zwolennicy teorii nieoczywistych sięgają czasem głęboko. Ci, którzy oglądali film „Melancholia” Larsa von Triera, pewnie rozpoznają wątek planety pędzącej w stronę Ziemi – tym razem to planeta Nibiru, gdyby ktoś był ciekaw. Ta planeta to ojczyzna Anunnaków – potomków boga Anu z mitologii mezopotamskiej. To oni mieliby wpuścić wirusa nam, Ziemianom, do organizmu. Po co obce bóstwa miałyby niszczyć ludzkość wirusem, skoro i tak wszystko żywe na Ziemi zginie po zderzeniu z Nibiru, tego teoria nie wyjaśnia. Warto może na marginesie przypomnieć, że rosyjscy wielbiciele konspirologii uważają poetę Srebrnego Wieku Walerija Briusowa za wysłannika planety Nibiru. W swoich wierszach i nie tylko miał on rzekomo wzywać Anunnaków, by przybyli na Ziemię.

Skoro już jesteśmy w kosmosie, to ludzie nie tylko boją się złych kosmitów, ale także liczą na pomoc kosmitów dobrych. Ufolodzy twierdzą, że w ostatnim czasie wokół Ziemi pojawiło się wiele niezidentyfikowanych pojazdów latających, co świadczy o tym, że gdzieś w przestrzeni kosmicznej trwa walka złych i dobrych kosmitów – ci ostatni bronią Ziemi przed wtargnięciem sił zła. Ale siły zła mają jednak pewne osiągnięcia, np. zrzuciły nad Chinami pojemnik z wirusami i nieszczęście gotowe. Wersję, że koronawirus jest przybyszem z kosmosu, rozpatrują nawet naukowcy, ale biorą pod uwagę hipotezę, że 2019-n CoV przyleciał z jakimś meteorem.

Jeśli ktoś nie odnajduje się w gąszczu teorii kosmicznych, ma szanse na zbliżenie się do tajemnicy wirusa poprzez numerologię. Rosyjski guru od sekretnej mocy liczb utworzył dla Rosji magiczny ciąg cyfr, dający szansę ocalenia: 4986489. Łatwo zapamiętać.
Wiedźma Alona Połyń (Piołun), szefowa organizacji Imperium Najsilniejszych Wiedźm, która leczy przy pomocy zaklęć, radzi, aby dla wzmocnienia odporności stosować grejpfruty i olejki eteryczne. Połyń wsławiła się rok temu zorganizowaniem sabatu, podczas którego rzucała zaklęcia, mające wzmocnić moc i władzę Putina. O wirusie nie miała wtedy pojęcia, więc przed Covid-19 Putina nie osłaniała. A teraz? Na razie nic o tym nie wspomina, głosi natomiast, że latem wirus w Rosji zostanie pokonany.

Astrolog Paweł Głoba, autor niezliczonych horoskopów, drukowanych w gazetach i kolportowanych w internecie, nie podziela optymizmu pani Połyń. Jego zdaniem, Rosjanie mogą liczyć na wygaśnięcie zarazy nie wcześniej niż jesienią. Na koniec roku Głoba przewiduje „eksplozję demograficzną”.

Na naiwności i niewiedzy zarabiają liczni w Rosji jasnowidzący, magowie, wróżbici i inni samozwańczy posiadacze nadludzkich mocy. W sieci jest wiele ogłoszeń o sprzedaży cudownych środków, zapewniających ochronę przed podstępnym „chińskim wirusem”. Za jedyne trzy tysiące rubli można na przykład nabyć od podmoskiewskiego znachora amulet chroniący przed „wszystkimi wirusami świata”. Dobrze jest wzmocnić magiczne działanie cudownej blaszki spożywaniem czosnku.

Jak przy poprzednich niepokojących zjawiskach czy katastrofach Rosjanie lubujący się w nadprzyrodzonych mocach chętnie sięgają po proroctwa. Gwiazdą wśród proroków nieustająco jest w Rosji bułgarska jasnowidząca Wanga. Tym razem też dziennikarz, który miał (ale nie zdążył) zrobić o niej film, przypomniał sobie jej przepowiednię: zaraza przyjdzie od ludzi rasy żółtej i przewróci porządek świata. A świat uratuje… tak, zgadli Państwo, świat uratuje Rosja. Bo Rosja ucierpi mniej niż inne państwa i będzie mogła nieść pomoc.

Zastępy szarlatanów oferują siedzącym na samoizolacji rodakom swoje usługi za pośrednictwem telefonu lub internetu. Ich moc jest tak wielka, że przenika ściany, działa na wielkie odległości i potrzebuje jedynie wzmacniacza w postaci pieniędzy przekazywanych na wskazane konto. Za seans „kosmoenergetyki”, który pobudza komórki do immunologicznego działania, trzeba wnieść symboliczną opłatę, ale już za poważną usługę „runicznej obrony przed koronawirusem” (cokolwiek to znaczy) mistrz runów Wasilij Popow życzy sobie 990 rubli. Popow zapewnia, że potrafi nawet „przekodować” DNA, co uratuje przed zakażeniem. Jasnowidząca Julia Kand za pośrednictwem Skype’a oferuje „pełne energoinformacyjne oczyszczenie” za jedyne pięć tysięcy rubli. Natomiast znana z programów telewizyjnych astrolożka Wasilisa Wołodina, jak pisze dziennik „Komsomolskaja Prawda”, pobiera za horoskop na czas zarazy nawet trzysta tysięcy rubli.
*
W Rosji w ciągu ostatniej doby zarejestrowano 5849 nowych przypadków zakażenia koronawirusem, łącznie od początku epidemii 68 622, najwięcej w Moskwie – 36 897, zmarło 615 osób, wyzdrowiało 5568.

Pascha czasów zarazy

19 kwietnia. Chrystus zmartwychwstał dziś w nocy w pustych rosyjskich cerkwiach. Patriarcha Moskwy Cyryl wezwał wiernych Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, aby z uwagi na zagrożenie koronawirusem nie przychodzili do świątyń na wielkanocną liturgię i skorzystali z możliwości wysłuchania nabożeństw za pośrednictwem telewizji bądź internetu. Patriarcha namawiał też, aby nie przychodzić do cerkwi z pokarmami do święcenia, a pobłogosławić je samodzielnie w domu. Niektóre stołeczne sklepy wyszły naprzeciw apelom patriarchy i sprzedawały już poświęcone kulicze (wielkanocne drożdżowe ciasta).

Patriarcha odprawił liturgię Zmartwychwstania Pańskiego w Świątyni Chrystusa Zbawiciela w Moskwie bez udziału wiernych, wyłącznie w asyście duchownych. Nabożeństwo transmitowała telewizja. Widok ogromnej cerkwi, zwykle przy takich uroczystych okazjach wypełnionej po brzegi, a wczoraj pustej robił niesamowite wrażenie. Duchowni stali rozstrzeleni w przepisowej odległości od siebie, chór ustawiony był gdzieś z boku, z dala od ołtarza. Nie odbyła się uroczysta procesja wokół świątyni.

Na cerkiewne uroczystości związane z Wielkanocą i Bożym Narodzeniem do Świątyni Chrystusa Zbawiciela od lat przybywają przedstawiciele najwyższych władz świeckich. Tym razem nie było i prezydenta, ani premiera, ani mera Moskwy. Jedynym uczestnikiem liturgii spoza duchownego grona był Władimir Jakunin, zasłużony członek kooperatywy Oziero (skupiającej ludzi z najbliższego otoczenia Władimira Putina jeszcze z czasów petersburskich), niegdysiejszy szef Rosyjskich Kolei. Jakunin przywiózł specjalnym samolotem z Jerozolimy święty ogień. W Wielką Sobotę w jerozolimskiej Bazylice Grobu Pańskiego odbywa się tajemny obrzęd „zesłania ognia”. Od zapalonej tam samoistnie pochodni zapalane są następnie lampki, które na pokładach samolotów przewożone są do prawosławnych krajów, a tam przekazywane do poszczególnych ważnych świątyń i klasztorów. W Rosji od lat o przywilej przywiezienia świętego ognia rywalizują oligarchowie – to świetna okazja, aby się wykazać, na przywożących ogień bowiem przychylnie patrzy Kreml. Jakunin stał w przepisowej maseczce i niedopinającej się na pokaźnym brzuchu marynarce obok ołtarza i wyglądał jak przybysz z innej planety.

Nie wszyscy wierni Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego zastosowali się do apeli Cyryla. Decyzja dotycząca zamknięcia świątyń na czas epidemii spoczywa w rękach biskupów poszczególnych eparchii (diecezji). Nie wszędzie sytuacja epidemiczna jest tak poważna jak w Moskwie, gdzie jest najwięcej przypadków zakażenia koronawirusem. W niektórych regionach odnotowano dotąd kilka-kilkadziesiąt przypadków i tam biskupi mogli zdecydować, że nabożeństwa odbędą się z udziałem wiernych. Ale były też takie przypadki, gdy władze świeckie danego regionu nakazały mieszkańcom izolację, niewychodzenie w domu i namawiali za Cyrylem, aby nie odwiedzać cerkwi, tymczasem miejscowi duchowni zbuntowali się przeciwko zakazom. Tak było na przykład w Republice Komi, gdzie rejestrowana jest wysoka zachorowalność na COVID-19 i władze wprowadziły obowiązkową kwarantannę. Natomiast miejscowy arcybiskup Pitirim oznajmił, że stosować się do zakazu nie będzie i nawet złoży pozew przeciwko administracji republiki, uznając ograniczenia za niekonstytucyjne. W obwodzie swierdłowskim władze zagroziły duchownym, którzy złamią zakaz odosobnienia, wysokimi karami. Tymczasem jak donosi Baza, w jednej z moskiewskich cerkwi odbyła się uroczysta liturgia dla wybrańców (https://t.me/bazabazon/3490), przybyło kilkadziesiąt osób. Nazwano to „liturgią dla VIP-ów”.

W wypowiedzi dla Radia Swoboda religioznawca Siergiej Czaplin zasugerował, że owo rozdwojenie w traktowaniu obchodów Wielkanocy przez duchownych i wiernych wynika z niekonsekwentnej postawy hierarchii cerkiewnej na początku epidemii, gdy patriarcha Cyryl próbował oponować przeciwko zamykaniu świątyń i dopiero niedawno wezwał wiernych, aby powstrzymali się od odwiedzania cerkwi. Jeden z hierarchów, biskup Metody wywołał poruszenie swoim kazaniem. Chcąc przekonać, że zamykanie cerkwi nie ma sensu, powiedział: „Tak czy inaczej umrzemy – dzień wcześniej, dzień później, nasz Pan przyjął śmierć jako młody człowiek”.

A prezydent? Władimir Putin od wielu dni nie jeździ do pracy na Kreml, pracuje w swojej rezydencji w Nowo-Ogariowie niedaleko Moskwy, stamtąd komenderuje na wideokonferencjach ministrami i szefami ważnych służb oraz wygłasza orędzia do narodu. W ostatnim takim wystąpieniu zapowiedział, że z uwagi na zagrożenie koronawirusem należy odwołać defiladę 9 maja, uroczystości mają się odbyć w innym terminie. To znaczący gest, zważywszy, że Pobieda jest świecką religią putinowskiej Rosji, fundamentem tożsamości mocarstwowej i ważnym elementem legitymacji władzy Putina.
Sekretarz prasowy prezydenta Dmitrij Pieskow informował, że Putin nie wybierze się osobiście na nabożeństwo do cerkwi, a jedynie zapali świecę w kaplicy znajdującej się w rezydencji.

A dziś rano prezydent złożył życzenia świąteczne Rosjanom za pośrednictwem mediów. Nagrany filmik pokazuje umiłowanego przywódcę w niezobowiązującym stroju (na wideokonferencjach zawsze jest w garniturze, pod krawatem), rozpartego w pozie niedbałej w wygodnym skórzanym fotelu na tle płonącego kominka. Obraz uzupełnia umieszczona na drugim planie ikona i skromny świąteczny poczęstunek na stoliku obok fotela (http://kremlin.ru/events/president/news/63222). Uśmiechnięty, wyluzowany prezydent zapewniał rodaków, że rosyjska gospodarka jest silna, służba zdrowia przygotowana na uderzenie koronawirusa i wszystko jest pod kontrolą. „Wszystko będzie dobrze z Bożą pomocą”. Media społecznościowe natychmiast zareagowały falą krytyki, podnoszono zwłaszcza luzacki ton wystąpienia. Na jednym ze zdjęć porównano nonszalancką pozę Putina z legendarnym kadrem z „Ojca chrzestnego” https://twitter.com/novusordoru/status/1251783257152200706

*
A koronawirus rośnie w siłę. W Rosji potwierdzono w ostatniej dobie 6060 nowych przypadków zarażenia, łącznie od początku epidemii – 42 853 przypadki, wyzdrowiało 3291 chorych, zmarło – 361 osób.

*
Wszystkim Czytelnikom wyznania prawosławnego życzę wszystkiego najlepszego z okazji Świąt Wielkanocnych. Христос воскресе! Воистину воскресе!

Odin, dwa, tri, czyli Putin liczy pieniądze, a Kaszpirowski znowu leczy

15 kwietnia. Dziś w Rosji potwierdzono 24 490 przypadków zarażenia koronawirusem, w ciągu ostatniej doby przybyło 3388 nowych przypadków, najwięcej w Moskwie – 1774. Jedynym regionem Federacji Rosyjskiej, w którym nie odnotowano dotąd żadnego przypadku, jest Ałtaj (południowa Syberia). Do wczoraj jeszcze bezwirusowa była Czukotka, ale dziś potwierdzono i tam obecność nieproszonego gościa.

Moskwa jest w centrum zainteresowania, bo liczba chorych rośnie tu najszybciej. Władze miasta wydały rozporządzenie o obowiązkowych e-przepustkach dla tych, którzy poruszają się po mieście czy to własnym samochodem, czy to komunikacją miejską. Stróże porządku sumiennie wzięli się od rana do roboty – sprawdzali przepustki wszystkim, którzy chcieli skorzystać z metra. Rezultat? Długie kolejki przed wejściem na stacje, o zachowaniu należytego dystansu nie było mowy, czekać trzeba było nawet pół godziny, w ciżbie. Sytuację relacjonowały na bieżąco media społecznościowe (np. tutaj zdjęcie z Twittera: https://twitter.com/Sergey_Elkin/status/1250302081740595200?s=20). Korki pojawiły się również na wjazdach do miasta – inspekcje zawracały tych kierowców, którzy nie mieli pozwolenia na przyjazd do miasta.

Moskiewscy medycy już od kilku dni alarmują, że miejsc w szpitalach zaczyna brakować. Władze nadrabiają tym, że wydzielają kolejne placówki jako dedykowane dla pacjentów, u których potwierdzono koronawirusa. Telewizja w tonie uspokajającym nadaje reportaże z prac wykończeniowych w wielkim szpitalu pod Moskwą, który buduje się z myślą o chorych na Covid-19. Ze szpitala w Kommunarce przyszła dziś wiadomość, że naczelny lekarz Denis Procenko, który – po wizycie Putina – poinformował, że złapał paskudnego wirusa, ale w lekkiej formie, teraz jest już zdrowy, dwa kolejne testy wyszły ujemne. Może wyjść z izolacji.

Dodatkowe szpitale powstają też w innych regionach, m.in. na Kamczatce (najprawdopodobniej dla obsługi floty), Niżnym Nowogrodzie czy Wołgogradzie.

Prezydent Putin ze swej rezydencji w Nowo-Ogariowie niemal każdego dnia łączy się z jakimś gremium, z którym omawia sytuację. Wczoraj wziął udział w naradzie z kolegami z Euroazjatyckiej Unii Gospodarczej, dziś przyszła kolej na rząd. Przy tej okazji prezydent przedstawił propozycje osłony dla najbardziej poszkodowanych z powodu epidemii podmiotów gospodarczych. Obiecał pomoc małemu i średniemu biznesowi: od 18 maja firmy, które utrzymały zatrudnienie nie mniej niż 90% pracowników, otrzymają od państwa środki na wypłatę wynagrodzeń; każdy z pracowników może liczyć na 12 tys. rubli (ok. 150 euro). W powstrzymaniu fali bezrobocia, jakiej spodziewają się ekonomiści, ma pomóc planowany program kredytów, wypłacanych pracodawcom na wynagrodzenia dla pracowników. Pomoc państwa otrzymają też wielkie zakłady. Czy to się uda sfinansować? Pandemia zbiegła się w czasie ze spadkiem – i to gwałtownym – cen ropy naftowej. Wpływy ze sprzedaży ropy stanowią istotną pozycję w rosyjskim budżecie. Wiele zależy od tego, jak długo potrwają spadki i jak wielkie okażą się w związku z tym braki w państwowej kasie. Tegoroczny budżet skalkulowany jest na kwotę 40 USD za baryłkę. Dziś na światowych giełdach za rosyjską ropę Urals płacono 28,3 USD za baryłkę, ale na początku kwietnia ceny spadły poniżej 15 USD.

Ale wcale nie ceny ropy, nie e-przepustki, ani nie kolejne orędzie prezydenta spotkały się z powszechnym zainteresowaniem ludności. Uwagę przyciągnął seans uzdrowiciela, hipnotyzera i właściciela jedynej takiej na świecie żelaznej czarnej grzywki Anatolija Kaszpirowskiego. W dobie szalejącego wirusa Kaszpirowski na swoim paśmie na Youtube przeprowadził „uzdrawiający seans”. Stwierdził, że na skutek powszechnej kwarantanny przyroda się oczyściła, więc jego moc wezbrała i może udzielać zbawiennych rad w dobie szalejącego wirusa (https://meduza.io/shapito/2020/04/13/anatoliy-kashpirovskiy-perebralsya-na-yutyub-on-provodit-ozdorovitelnye-seansy-i-rasskazyvaet-o-plyusah-koronavirusa).

Na Twitterze zaraz pojawił się żarcik. Przeżywam deja vu: za granicę nie wypuszczają, w sklepach brak papieru toaletowego, płonie Czarnobyl, a ludzi „leczy” Kaszpirowski.

Pieczyngowie w natarciu

11 kwietnia. Rosja odnotowała pięciocyfrowe wartości zarejestrowanych przypadków zarażenia koronawirusem, stan dziś rano: łącznie 13 584, najwięcej w Moskwie – prawie 9 tysięcy. W ciągu doby zanotowano 1667 nowych przypadków w 49 regionach, w samej Moskwie ponad tysiąc. O coraz większej liczbie chorych raportuje też Petersburg, do niedawna przyrastało tam kilka przypadków na dobę, dziś przybyło prawie sto.

Trzy dni temu rosyjscy telewidzowie mogli obejrzeć sprawozdanie z telekonferencji prezydenta Putina z gubernatorami. Komentatorzy znowu zwrócili uwagę, że Władimir Władimirowicz jest w tym samym garniturze, w tej samej koszuli i w tym samym krawacie, co w poprzednich relacjach. Słowo wstępne prezydenta można obejrzeć na Youtube: https://www.youtube.com/watch?v=X8Qg7b4GyYk. Według najnowszego pomysłu Kremla – właśnie szefowie regionów mają sami u siebie decydować, jakie podejmować działania w związku z epidemią. Niemniej Putin zapowiedział, że będzie sprawdzał i kontrolował, czy wszystko jest jak należy. Między innymi, czy służba zdrowia jest odpowiednio wyposażona, czy jest wystarczająco dużo łóżek w szpitalach, czy praca personelu medycznego jest należycie wynagradzana. Wśród komentarzy na czacie do urzędniczej wyliczanki, co kto dostanie z tytułu epidemii raczej przeważają ironiczne (lub nawet wulgarne): „Putin siedzi w bunkrze i komenderuje”, „Zdejmijcie mu koronę”, „Wirtualny Putin” itd. A najczęściej powtarza się wezwanie: „Daj ludziom trochę pieniędzy”.

Słowo wstępne, odczytane z promptera żelaznym głosem, uznano za trzecie „koronawirusowe” orędzie. Putin zapowiedział w nim pomoc materialną dla rodzin, szczególnie dla tych ludzi, którzy stracili pracę w wyniku epidemii. Gubernatorów zobowiązał, aby dokładnie przyjrzeli się, które zakłady mogą pracować.

Ale nie te zalecenia i obietnice socjalnych wypłat pozostały w pamięci słuchaczy, a wygłoszone pod koniec tego wystąpienia słowa otuchy: „Wszystko mija, i to też przeminie. Nasz kraj wiele razy przechodził przez trudne próby: i Pieczyngowie Rosję dręczyli, i Połowcy. Rosja sobie poradziła. Pokonamy i tę zarazę koronawirusową. Razem wszystkiemu podołamy”. Zaraz też posypały się komentarze; zwłaszcza aktywni byli komentatorzy z Ukrainy, którzy przypomnieli: „Najazdy Pieczyngów i Połowców na Ruś Kijowską ustały, zanim pojawiło się państwo o nazwie Rosja, ale prezydent Putin uważa, że to Rosja poradziła sobie z koczownikami”. Na memy też nie trzeba było długo czekać (https://twitter.com/oldLentach/status/1247920051979771905?s=20).

No i wyszło jak w starym dowcipie o Stirlitzu: ludzie zapamiętali tylko ostatnie zdanie dwudziestominutowego, pełnego poważnych tonów i troski ojcowskiej przemówienia.

Kolejne wideonarady prezydenta poświęcone były kondycji przemysłu obronnego. Bo choć wirus szaleje, to Rosja musi produkować broń w zakładach zbrojeniowych, aby sprostać wywiązaniu się z kontraktów międzynarodowych i zapewnić planowe dostawy dla rosyjskiej armii (https://rg.ru/2020/04/09/putin-vyiasnil-kak-rabotaiut-predpriiatiia-opk-v-usloviiah-karantina.html). Z tego, co mówili szefowie wielkich zbrojeniowych korporacji oraz gubernatorzy, mający w swej pieczy ważne zakłady zbrojeniowe, wynika, że wszyscy stają na rzęsach, aby nie przerywać pracy fabryk broni.

Rosyjska telewizja wczoraj przeżywała pozytywne emocje, podając, że odsiadujący 23-letni wyrok Harvey Weinstein pokonał koronawirusa. Weinstein był pupilkiem naczelnego kapłana kremlowskiej propagandy, Dmitrija Kisielowa, który wyśmiewał roszczenia molestowanych kobiet i z aprobatą opowiadał o końskich zalotach producenta.

A skoro o więźniach mowa, to wczoraj w kolonii karnej w Angarsku (obwód irkucki) wybuchł bunt więźniów po tym, jak przez straż więzienną został pobity jeden z zeków. Łuna nad kolonią została sfotografowana przez świadka i wrzucona do mediów społecznościowych (https://www.sibreal.org/a/30546666.html). Dziś nadeszły wieści, że po kilku godzinach walk z udziałem strażników i wezwanego na pomoc specnazu bunt zduszono. Jest co najmniej jedna ofiara śmiertelna.

By przedświątecznego wpisu nie kończyć w tak minorowym nastroju, zostawię tu link do udostępnionych na czas kwarantanny zbiorów wytwórni filmowej Mosfilm https://infosila.ee/main/1062-mosfilm-vylozhil-dlya-besplatnogo-prosmotra-bolee-500-filmov.html

*
Szanowni Czytelnicy!
Z okazji nadchodzących Świąt Wielkanocnych życzę Państwu ZDROWIA!!!

Osobliwości narodowej izolacji

7 kwietnia. Na początek oficjalna statystyka. Dziś rano oficjalnie potwierdzono 7497 przypadków zarażenia koronawirusem w Rosji, w ciągu doby przybyło 1154; najwięcej chorych zarejestrowano w Moskwie – 5181, w obwodzie moskiewskim – 454, w Petersburgu – 295, 58 zgonów, 494 osoby wyzdrowiały, przeprowadzono 795,5 tys. testów. Dane pochodzą ze strony internetowej ministerstwa zdrowia (https://covid19.rosminzdrav.ru/).

W latach 90. hitem rosyjskich kin były filmy Aleksandra Rogożkina „Osobliwości narodowego polowania” i „Osobliwości narodowego wędkarstwa” – z przymrużeniem oka ukazano w nich przyzwyczajenia, humor, rytuały przeciętnych Rosjan, którzy odpoczywają na łonie natury. Widzom bardzo się to podejście spodobało, krytycy zobaczyli w tym nawet uogólnienie rosyjskiego charakteru narodowego. Gdyby Rogożkin chciał kontynuować swoją złotą serię, materiału w czasach zarazy znalazłby niemało.

Zacznę od Kremla. Pamiętacie Państwo, jak kilka lat temu Władimir Putin nagle zniknął z Kremla, przepadł na wiele dni nie wiadomo gdzie i nie wiadomo, z jakiego powodu? Komunikaty, co się z nim dzieje, były mętne. Sekretarz prasowy Dmitrij Pieskow dla uwierzytelnienia podawanych uspokajających informacji pokazywał w telewizji filmiki z udziałem prezydenta, mające poświadczać jego intensywną obecność i wytężoną pracę. Były to jakieś wygrzebane z dawnych czasów odrzuty z oficjalnej kroniki, przygrzewane kotlety, mające sprawiać wrażenie świeżych. Obecnie obserwujemy powtórkę. W ciągu dwóch ubiegłych tygodni Władimir Władimirowicz nie schodził z ekranów – bo i orędzia wygłaszał jedno po drugim, i odwiedził szpital w Kommunarce, i naradzał się z kolegami z G20, i prowadził wideokonferencje z rządem itd. itp. W pewnym momencie powstała nerwowa sytuacja, gdy okazało się, że naczelny lekarz odwiedzanego szpitala złapał koronawirusa, a z Putinem rozmawiał bez maski i bez rękawiczek ściskał mu dłoń. Pieskow uspokajał, że zdrowie głowy państwa jest w należytym porządku. Na przemian podawano informacje, że Putin „jest na Kremlu, pracuje”, to znowu, że „pracuje, ale zdalnie”.

Wczoraj nieoczekiwanie rosyjska telewizja pokazała relację ze spotkania prezydenta z wicepremierem Jurijem Trutniewem i ministrem rozwoju Dalekiego Wschodu i Arktyki Aleksandrem Kozłowem. Nic ważnego – ot, rutynowa rozmowa. Na filmiku widać wyraźnie, jak prezydent krzepko ściska prawice swoich gości. Żaden z nich nie ma maski i rękawiczek. Zaraz też sekretarz Pieskow pospieszył z zapewnieniem, że tym spotkaniem „Putin nie naruszył reżimu samoizolacji”, a i jeszcze, że „ściska dłoń, komu chce”. Hm. Na oficjalnej stronie internetowej Kremla wskazano, że spotkanie miało miejsce 6 kwietnia. Kozłow tymczasem opowiadał Putinowi o swojej wizycie na Zabajkalu, którą odbył „w zeszłym tygodniu”. Tymczasem jak wynika z oficjalnego kalendarza ministra, był on tam 13 marca, a zatem było to trzy tygodnie temu, a nie tydzień. Na rozbieżność zwrócił uwagę spostrzegawczy dziennikarz Oleg Kaszyn.
Dziś znowu prezydent pojawił się na ekranach telewizorów – prowadził wideokonferencję z lekarzami. Prowadził ją z rezydencji w Nowo-Ogariowie. Czy to było dzisiaj? Oficjalny komunikat powiada, że tak, dzisiaj.

Zostawmy prezydenta w jego rezydencji. Przejdźmy do bardziej przyziemnych osobliwości. W mediach społecznościowych bodaj najbardziej komentowaną informacją dotyczącą warunków przebywania społeczeństwa w wymaganej samoizolacji była historia, jaka wydarzyła się na Patriarszych Prudach w Moskwie. Mężczyzna wyszedł z psem na spacer (wolno w Moskwie spacerować z czworonogiem, ale najdalej 100 metrów od domu), podjechała policyjna suka, wysiadło dwóch funkcjonariuszy. Od słowa (nieuprzejmego) do słowa (opryskliwego), faceta stróże prawa zwinęli, wepchnęli do suki, a zdziwioną psinę zostawili na skwerku. Zatrzymany nazywa się Jezus (Иисус) Worobjow. Właśnie ta okoliczność sprowokowała komentatorów do zabrania głosu: „Jezus pojawił się na Patriarszych Prudach”, „Zamknęli Jezusa w areszcie”, „Czy skażą Jezusa na 15 dni aresztu za spacer po Patriarszych Prudach?” i tak dalej w tym duchu. No bo przecież każdy wie, że właśnie na Patriarszych Prudach zaczyna się wielka powieść Michaiła Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata”, tyle że tam nie Jezus się pojawia, a Woland vel Szatan. Potem się okazało, że zatrzymany Worobjow tak naprawdę ma na imię Denis, a imienia Jezus używa jedynie jako pseudonimu. Socjolog Igor Ejdman jednak nie odpuścił: „Gdy na Patriarszych Prudach pojmano Jezusa, Poncjusz Piłat na Kremlu mył ręce po raz setny tego dnia, ale dławiący strach nie opuszczał go”. Mistyka narodowej izolacji.

Jak pisałam w poprzednim odcinku kroniki kronawirusowej, Putin w swoim orędziu zapowiedział, że przekazuje na szczebel regionów decyzje dotyczące walki z wirusem. W niektórych prowincjach nie stwierdzono przypadków Covid-19 albo jest ich na razie bardzo niewiele, więc nie wprowadza się tam samoizolacji czy powszechnej kwarantanny ani ograniczeń w poruszaniu się. Ale są i takie, które wprowadzają nowe przepisy. Zaskoczone nagłą samodzielnością władze niektórych regionów trochę się bez odgórnych instrukcji pogubiły. Na przykład w Omsku, a potem także w Jarosławiu, gdzie są duże rafinerie ropy, wprowadzono obowiązek pomiaru temperatury u ludzi, przychodzących do pracy. Efekt: pracownicy w długich kolejkach czekają na przekroczenie bramki, tłoczą się na placu (można to zobaczyć na zdjęciach np. tu: https://twitter.com/teamnavalny_yar/status/1247073281955553282?s=20). W Nowouralsku z kolei władze wprowadziły obowiązek posiadania przepustki uprawniającej do opuszczenia miasta. Efekt? Tak, zgadli Państwo: ludzie musieli stać w kolejce, blisko siebie, na ogół bez rękawiczek i masek.

Jak pisze popularny dziennik „Moskowskij Komsomolec”, nie wszystkim w Moskwie uśmiecha się życie w czterech ścianach: kwitnie podziemny sport, np. boks lub treningi innych dyscyplin; można też sobie zorganizować przyjęcie. „Zupełnie jak w Ameryce w latach prohibicji” – podsumowuje gazeta (https://www.mk.ru/social/2020/04/04/taynye-razvlecheniya-koronavirusnoy-moskvy-podpolnye-trenirovki-i-sekretnye-bankety.html).

Na koniec rubryka kulturalna. Wobec zamknięcia kin, teatrów, cyrków, sal koncertowych artyści przenieśli się do mediów społecznościowych. Dziś popularnością na Twitterze cieszy się filmik o tym, jak sobie radzą artyści petersburskiego Teatru Michajłowskiego w domowych pieleszach – niezłe balety, muszę przyznać, obejrzyjcie: https://twitter.com/neobedennyy/status/1247504369555210240?s=20 . A jedna ze stacji telewizyjnych rusza dziś z cyklem programów „Siedzimy w domu z gwiazdami” – celebryci opowiadają, jak im się wiedzie w samoizolacji.

Drugie orędzie – pusty dzwon?

3 kwietnia. W Rosji przybywa zainfekowanych koronawirusem, oficjalne statystyki dziś rano podały: 4149 zarażonych, w ciągu doby przybyło 601 przypadków, zmarły 34 osoby. W Moskwie jest najwięcej chorych: 2923; zmarł 39-letni mężczyzna – to najmłodsza ofiara w stolicy. W Syktywkarze w Republice Komi w szpitalu zaraziły się jednocześnie 53 osoby. Gubernator Komi podał się „w związku z trudną sytuacją” do dymisji. W Permie zmarła naczelna redaktorka tygodnika „Diełowoj Intieries” Anastasija Pietrowa, testy potwierdzające zarażenie koronawirusem przyszły do szpitala już po jej śmierci.

Minister zdrowia wyraził ostrożny optymizm, że wybrane przez rząd środki (izolacja; wstrzymanie ruchu lotniczego itd.) pozwoliły na ograniczenie wzrostu zachorowań. Ze szpitala wypisano łącznie 281 osób, które przeszły infekcję i wyzdrowiały.

Wczoraj od rana media grzały silniki, zapowiadając orędzie prezydenta Putina. Zapowiadano je na godzinę 16. Niecierpliwi obserwatorzy snuli domysły, jakie to doniosłe treści Władimir Władimirowicz narodowi przekaże, spekulowano, że zapowie wprowadzenie stanu nadzwyczajnego lub może ogłosi szeroko zakrojony plan pomocy rządu dla tych, którzy zostaną poszkodowani. Nadeszła godzina szesnasta, Putin nie pojawił się w telewizyjnym okienku. Mamy niewielkie opóźnienie – uspokajał rzecznik. Wreszcie ukazały się odpowiednie plansze zapowiadające mówcę. Była godzina 16.55. W rogu ekranu ukazała się wywieszka „Live”. Prezydent miał do powiedzenia dwie rzeczy: o przedłużeniu okresu wolnego od pracy do 30 kwietnia, z zachowaniem wynagrodzeń (i z możliwością skrócenia, jeśli sytuacja epidemiologiczna na to pozwoli) oraz o przekazaniu szefom regionów decyzji, jakie kroki podejmować w sytuacji zagrożenia wirusem. Spostrzegawczy komentatorzy zauważyli, że zegarek na przegubie Putina wskazuje godzinę 16.15. Zatem można przypuszczać, że wystąpienie zostało wcześniej nagrane i prostokącik Live był ściemą. Dlaczego tak się stało? Czy Putin nie dowierza swojej umiejętności występowania na żywo? Przez lata sprawowania władzy i rozlicznych rytuałów przed kamerami wyspecjalizował się w gatunku spektakli telewizyjnych z udziałem i bez udziału publiczności.

Ale wróćmy do samej treści wystąpienia. Gorące komentarze w Twitterze były bardzo krytyczne: kto będzie płacił ludziom za przestój? Czy to znaczy, że na małym i średnim biznesie można postawić krzyżyk? Dlaczego znowu się spóźnił prawie godzinę – ma nas za nic? Fiodor Kraszeninnikow rozwinął interpretację: „Putin zdjął z siebie całą odpowiedzialność za to, co się dzieje, przerzucił wszystko na barki gubernatorów, merów i prywatny biznes. Kadra gubernatorska to niesamodzielne wydmuszki – wszystko uzgadniają z Kremlem. Wystawiono ich na linię strzału: będą musieli robić to, co się im każe, ale za błędy to oni będą dostawać po łbie. A Putin będzie mógł powiedzieć: a ja nic takiego nie mówiłem, to wszystko omyłki władz regionalnych. Chciałbym usłyszeć opinię Putina, skąd biznes miałby wziąć pieniądze, aby wypłacić w kwietniu wynagrodzenia pracownikom, zapłacić podatki, wyasygnować środki na wynajem pomieszczeń itd. Prezydent uspokaja, że jakieś pieniądze rząd wypłaci. […] Sytuacja jest dużo gorsza niż [władze] mówią, w przeciwnym razie Putin z radością zniósłby wszystkie kwarantanny. Bo w rezultacie one uderzą także w niego i to szybko”. Opozycjonista Aleksiej Nawalny dorzucił ostrzej: „Putin jest oderwany od rzeczywistości. On nie rozumie najprostszej rzeczy: ludzie nie mają pieniędzy, aby po prostu siedzieć w domu bez pracy. Pracodawcy nie mają pieniędzy , żeby płacić wszystkim tak po prostu za nic. W orędziu nie powiedział o tym ani jednego słowa”. Wśród komentarzy nie brakuje też takich, które nawet wróżą Putinowi rychły koniec kariery z powodu buntu elit albo buntu szerokich mas. Jest też sporo rozważań o rywalizacji pomiędzy premierem Michaiłem Miszustinem i merem Moskwy Siergiejem Sobianinem. Temat do rozwinięcia przy następnej okazji.

Media obsługujące Kreml dzisiaj zachwycały się konceptem Putina o przekazaniu kompetencji do władz regionalnych: „Rosja to federacja; każdy zna swoje podwórko i wie, co się tam dzieje”. Na razie trzech gubernatorów nie wytrzymało tych dobroci i podało się do dymisji. Jak zwykle z animuszem ruszył do boju Ramzan Kadyrow, który zwołał naradę, porozstawiał wszystkich po kątach, nakazał samoizolację mieszkańcom Czeczenii, a teraz sam jeździ wieczorem po Groznym swoim samochodem i sprawdza, co się dzieje. O tym, jak sobie radzą w poszczególnych regionach, będzie w następnym odcinku.

Patriarcha Cyryl mercedesem objechał dziś Moskwę z ikoną Matki Boskiej, modląc się o oddalenie zarazy. Cerkiew z ociąganiem, ale w końcu wprowadziła ograniczenia w udziale wiernych w nabożeństwach.

Wrócę jeszcze do Putina i jego orędzia. Sondażownie (FOM, WCIOM) zmierzyły efekt pierwszego orędzia (z 25 marca). Okazuje się, że spadający przez dłuższy czas ranking Putina nieco drgnął i poszedł w górę: do 64% poparcia. Po drugim orędziu znowu zmierzono i znowu poparcie i zaufanie do prezydenta wzrosło: odpowiednio do 72% i 73%.