Archiwa tagu: Donatas Banionis

Którzy odeszli 2014

We wspomnieniach, filmach, teatrze, książkach, wdzięczności widzów będą żyć długo. W tym roku Rosja pożegnała wielkich artystów.

Zacznę od Tatiany Samojłowej. Życie odmierzone dokładnie – urodzona 4 maja, odeszła 4 maja. Przeżyła osiemdziesiąt lat. Na początku wszyscy myśleli, że jej przeznaczeniem jest balet. Wielka Maja Plisiecka doceniwszy nietuzinkowy talent Tani, namawiała ją, by po ukończeniu szkoły baletowej kontynuowała karierę. Ale marzenie o aktorstwie okazało się mocniejsze. Przełomem był rok 1957 i legendarny dziś film „Lecą żurawie”. Jej Weroniką zachwycił się cały świat. Film dostał główną nagrodę w Cannes, a Samojłowa specjalną nagrodę jury. Ani przez chwilę nie było jej w życiu łatwo (o tym życiu pełnym raf pisałam tu kilka lat temu: http://labuszewska.blog.onet.pl/2007/11/12/leca-zurawie/). Gwiazda, która świeci zbyt jasno, oślepia. A Samojłowa olśniewała i oślepiała. Ekranizacja „Anny Kareniny” (1968) z jej rolą tytułową miała znów podbić Cannes, ale z przyczyn technicznych filmu na festiwalu nie pokazano.  

W 2000 roku Renata Litwinowa zrobiła film „Nie ma dla mnie śmierci”, w którym pokazała niegdysiejsze gwiazdy radzieckiego kina. Litwinowa pytała je o miłość, karierę, rodzinę, mężów, dzieci. Samojłowa mówiła o tęsknocie za jedynym synem, który wyemigrował do Ameryki, tam pracował jako lekarz. W 2005 roku urodziła się wnuczka – Tatiana Samojłowa. Nie ma dla mnie śmierci.

Zmarły 4 września Donatas Banionis nie był Rosjaninem, ale pozostawił głęboki ślad w radzieckim kinie i nie tylko kinie, także w sercach widzów. A szczególnie jednego widza. Jak głosi legenda, Władimir Putin postanowił zostać czekistą po obejrzeniu filmu „Martwy sezon”, w którym Banionis zagrał rolę oficera radzieckiego wywiadu Ładiejkina. Banionis dostał tę rolę, gdyż był fizycznie bardzo podobny do oficera Konona Mołodego, który był prototypem filmowej postaci. Film zrealizowany w 1968 roku, oparty na prawdziwych wydarzeniach, przepojony był klimatem zimnej wojny, konfrontacji ZSRR i Zachodu, opowiadał o niezwykłych umiejętnościach oficerów radzieckiego wywiadu – szlachetnych, oddanych sprawie, gardzących szmatławymi agentami państw zachodnich. W języku rosyjskim utrwalił się podział na dobrych i złych żołnierzy niewidzialnego frontu – na Zachodzie byli zabarwieni pejoratywnie agenci (agienty), a w szeregach radzieckich służb działali razwiedcziki, nieobciążeni żadnymi wadami, czyści jak łza.

Może gdyby nie rola Ładiejkina Banionis pozostałby aktorem drugiego planu, bez szans na większe role – choćby z tego powodu, że mówił po rosyjsku z silnym akcentem (głosu w rosyjskojęzycznych radzieckich filmach użyczali mu koledzy Rosjanie). Ale po niezwykłym sukcesie „Martwego sezonu” stał się gwiazdą pierwszej wielkości. I dostał propozycję zagrania roli, która weszła do historii kina. Roli Krisa Kelvina w ekranizacji wielkiej powieści Stanisława Lema „Solaris”. Reżyserem filmu był Andriej Tarkowski. Próbujący zgłębić tajniki oceanu planety Solaris, niezdolny do uwolnienia się od ziemskiego poczucia winy bohater Banionisa jest uosobieniem rozdarcia, poczucia winy, poszukiwania prawdy, jest zaplątanym w niezgodę z samym sobą człowiekiem słabym i silnym jednocześnie. W 2007 roku powstał litewsko-niemiecki film „Aplankant Soliarį”, będący ekranizacją ostatniej części powieści (tej, która nie weszła do filmu Tarkowskiego). Banionis ponownie wcielił się Krisa Kelvina. A 4 września tego roku ostatecznie zakotwiczył na tej tajemniczej planecie.

Wydawało się, że Jurij Lubimow jest wieczny. Był rówieśnikiem rewolucji październikowej, za swoje pierwsze sukcesy sceniczne otrzymał Nagrodę Stalinowską, jego pierwsze spektakle w Teatrze na Tagance w latach sześćdziesiątych otworzyły nowy rozdział w historii rosyjskiego (wtedy jeszcze radzieckiego) teatru: „Dobry człowiek z Seczuanu”, „Hamlet” z niezapomnianą rolą Władimira Wysockiego i plastyczne, „zmontowane” jak film „Jak tu cicho o zmierzchu”. Inscenizacje Lubimowa na Zachodzie nazywano „wysepką wolności w oceanie zniewolenia”. Jego swoboda nie mogła się podobać władającym Związkiem Radzieckim starzejącym się satrapom, przywiązanym do stylistyki socrealizmu, w 1984 r. Lubimow został pozbawiony obywatelstwa ZSRR i skazany na banicję. Pracował w Wielkiej Brytanii, Włoszech, USA, realizował spektakle operowe. Do Moskwy wrócił w 1988 r., gdy fale pierestrojki podmywały gliniane nogi sowieckiego kolosa. Przez te wszystkie lata po powrocie pracował. Słodko nie było – zdarzały się spory z departamentem kultury urzędu miasta, a także wielkie twórcze konflikty, jedno z nieporozumień doprowadziło do ostatecznego rozbratu z zespołem Taganki. W tym ogniu wykuwały się kolejne wielkie spektakle, m.in. inscenizacja „Biesów” Dostojewskiego.

*

Oddzielne miejsce w dzisiejszych wypominkach zajmą ofiary krwawej wojny ukraińsko-rosyjskiej na wschodzie Ukrainy, wojny rozpętanej i podsycanej cały czas przez Kreml w cynicznej politycznej grze. Żołnierze i cywile. Pasażerowie zestrzelonego samolotu Malezyjskich Linii Lotniczych. Od czasu podpisania mińskich porozumień pokojowych na terytoriach objętych konfliktem trwa kruche zawieszenie broni, łamane przez obie strony. Ludzie nadal tam giną.