Archiwa tagu: Władisław Surkow

Destabilizując Ukrainę, czyli przygody szarej eminencji Kremla

27 października. Na berlińskie narady o Ukrainie i Syrii Władimir Putin zabrał ze sobą swego doradcę Władisława Surkowa. Pojawienie się szarej eminencji Kremla w Niemczech wywołało małe tornado. Nazwisko Surkowa znajduje się wszak na europejskiej liście sankcyjnej. Strona rosyjska powiedziała tym samym wyraźnie: oto, co myślimy o tych waszych sankcjach, funta kłaków nie są warte.

Surkow został przez Putina posadzony 19 października przy stole w Berlinie, gdy w formacie normandzkim (Francja, Niemcy, Rosja, Ukraina) omawiano kwestie uregulowania sytuacji w Donbasie. Zresztą tak na marginesie – nic nowego w tej materii nie ustalono. Surkow ma w swojej oficjalnej tytulaturze przypisaną funkcję „doradca (asystent) do specjalnych poruczeń”. Strefą specjalną specjalnych poruczeń jest od ponad dwóch lat Ukraina, a zwłaszcza Donbas. Surkow po niezbyt długiej pauzie – został zesłany na kilkumiesięczną kwarantannę – powrócił na Kreml we wrześniu 2013 roku (pisałam o tym na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2013/09/25/kremlowski-dzial-personalny/) . Powrócił i zabrał się do tego, co lubił najbardziej: pisania scenariuszy zakulisowych gier. Jego nazwisko co rusz wypływało, gdy mowa była o zielonych ludzikach na Krymie i rosyjskiej wiośnie na wschodzie Ukrainy. Za koordynowanie działań na Krymie został odznaczony orderem.

Kilka dni po berlińskich rozmowach nieznana wcześniej grupa hakerów Cyberjunta (z Ukrainy) opublikowała w Internecie zawartość skrzynki mailowej Surkowa. A właściwie jego sekretariatu. W 2500 listach z lat 2013-2014 zawarta jest historia manipulacji Moskwy wokół wydarzeń na Ukrainie od rewolucji godności przez aneksję Krymu po projekt Noworosja. Autentyczność dokumentów potwierdziło kilka źródeł. Sekretarz Putina, Pieskow, pytany przez dziennikarzy, unikał jak ognia twardego potwierdzenia czy zaprzeczenia prawdziwości dokumentacji, łamiąc sobie głowę nad pokrętnymi sformułowaniami, które mogą oznaczać wszystko, a nie znaczą nic.

Ujawnione maile dowodzą, w jaki sposób Surkow działał, przygotowując reakcję Kremla na wydarzenia na Majdanie.

– Trzeba przekopać masę materiału, żeby znaleźć coś nowego i ciekawego – mówił w audycji Radia Swoboda Kiriłł Michajłow z grupy Conflict Intelligence Team. – Choć nie ma w tym czegoś superkompromitującego, o czym byśmy już nie wiedzieli. O tym, że Surkow zarządza Doniecką i Ługańską Republiką Ludową, wszyscy od dawna wiedzieli. Teraz po prostu mamy potwierdzenie. Rachunki, listy płac, nazwiska osób wyznaczonych do konkretnych działań. Ale tekstu w rodzaju: „Władisławie Jurjewiczu, zestrzeliliśmy boeing” nie ma.

W masie dokumentów, jakie spływały do skrzynki Surkowa w 2013 roku, zwraca uwagę licznie reprezentowana korespondencja dotyczącą zachowań ówczesnego prezydenta Ukrainy, Wiktora Janukowycza w związku z planowanym podpisaniem przezeń umowy stowarzyszeniowej z UE. Jak dziś wiemy, ostatecznie Janukowycz jej nie podpisał (podczas rozmów z Putinem został urobiony i przekupiony), co stało się powodem demonstracji w Kijowie. Potem przez skrzynkę przewijają się dokumenty analizujące sytuację na Krymie (jeszcze przed akcją zielonych ludzików). Potem Surkow prowadzi korespondencję z jednym z liderów Donieckiej Republiki Ludowej, Denisem Puszylinem. Nie ma wątpliwości, kto i na jakiej zasadzie brał udział w rozróbie na Krymie i potem na wschodzie Ukrainy – są m.in. listy uczestników specjalnych narad.

Z ciekawostek warto zwrócić uwagę na to, że Surkow miał swoich ulubieńców, którym powierzał ważne przedsięwzięcia w rozkręcaniu Noworosji (Puszylin, Zacharczenko, Cariow). W tym gronie nie było jednej z najbardziej znanych postaci rosyjskiej wiosny, Igora Girkina vel Striełkowa. I oto w dniu, kiedy Cyberjunta zrobiła zrzut zhakowanej dokumentacji, Striełkow w Twitterze napisał z jadem: „Dopóki akcją na Ukrainie kieruje Surkow i jego marionetki, dopóty należy się spodziewać wyłącznie klęsk na każdym odcinku”. Cóż, Striełkow ostatnio walczy o szczątki uwagi niegdyś entuzjastycznej dla jego pomysłów, dziś chłodniej i nielicznej publiczności. Skandal z pocztą Surkowa był dla niego znakomitą okazją, aby o sobie przypomnieć. Choćby na krótko.

Hakerzy rządzą dziś światem – co rusz wyciągają z różnych szaf mniej lub bardziej zetlałe truposze. Truposze z szafy Surkowa są nie pierwszej świeżości, ale ich wartość polega na potwierdzeniu tego, co wyciekało już wcześniej z różnych szczelin. Cyberjunta zapowiada, że niebawem dorzuci nowsze materiały. Jak piszą rosyjscy internauci, kupcie sobie popcorn i wygodnie umośćcie się na kanapie – będzie na co popatrzeć.

Szeregowiec Ramzan chce odejść

23 lutego. Postawiony przez Putina na czele Czeczenii Ramzan Kadyrow oznajmił dziś, że uważa swoją misję za wypełnioną i nie chce już dłużej sprawować powierzonej mu funkcji. „Jest drużyna, jest prezydent kraju. Na wszystko jest wola Allaha. Jestem zwykłym piechurem, szeregowym Putina i jestem z tego dumny. Jeżeli powiedzą, że dalej mam służyć, to będę służyć, jeżeli nie – to się pożegnam” – powiedział w wywiadzie dla RSN.

Kadencja Kadyrowa upływa wiosną tego roku. Kolejne wiernopoddańcze oświadczenie, podkreślające lojalność wobec prezydenta jest kokieteryjnym zagraniem, mającym zapewne sprowokować zawczasu deklarację góry o woli pozostawienia go na stolcu. Nic nie wskazuje na to, aby kontrakt „szeregowca Ramzana” z Kremlem miał wygasnąć. Taran na Kaukazie Północnym nadal jest Putinowi potrzebny. Putin i Kadyrow są zrośnięci jak syjamscy bracia, jeden jest gwarantem władzy drugiego.

Wywiad zbiegł się w czasie z przygotowaniem przez opozycyjną partię PARNAS raportu o Czeczenii pod rządami Kadyrowa. Pracował nad nim jeden z liderów partii, Ilja Jaszyn. Raport „Zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego” miał być opublikowany dzisiaj w godzinach popołudniowych. Tymczasem pojawił się w sieci już wczesnym rankiem. Opublikował go… Ramzan Kadyrow. „Raport nie zawiera nic poza gadulstwem” – orzekł gniewnie i wyniośle.

No, to popatrzmy na to „gadulstwo” (cały tekst dostępny tu: http://docs.rferl.org/ru-RU/2016/02/23/db393d35-9b4a-4250-a042-fa4559beee21.pdf). Jeden z rozdziałów dotyczy prywatnej armii Kadyrowa. „Kadyrowców” pod bronią jest około trzydziestu tysięcy. „Osobista lojalność żołnierzy wobec Kadyrowa wynika z biografii tych ludzi – pisze Jaszyn. – Kościec sił stanowią byli separatyści, których Kadyrow objął amnestią. Dał im możliwość posługiwania się bronią, ale już pod swoją kontrolą. Walczący z rosyjską armią [w czasie dwóch wojen czeczeńskich i potem] bojownicy zawdzięczają Kadyrowowi nie tylko możliwość zatrudnienia i dostawania za to pieniędzy, ale także wolność i życie”. Formalnie ludzie ci służą w formacjach MSW czy Wojsk Wewnętrznych, faktycznie podporządkowani są wyłącznie Kadyrowowi. Regionalna armia Czeczenii jest jedną z najsprawniejszych formacji mundurowych Rosji. W raporcie zebrano informacje potwierdzające udział „kadyrowców” w działaniach zbrojnych na terytorium Ukrainy, a także w nielegalnych akcjach rejderskich (w szeregach armii Kadyrowa służą kryminaliści).

Kolejnym rozdziałem raportu jest korupcja, która stanowi filar władzy Kadyrowa. „Rokrocznie na Czeczenię spływa złoty deszcz federalnych dotacji, to dziesiątki miliardów rubli. Pałace, wypasione bryki, złote pistolety – Kadyrow żyje po pańsku” – mówi Jaszyn w filmie reklamującym raport. Fundacja Kadyrowa wymusza haracze od ludności, pieniądze te są „prywatną portmonetką Kadyrowa”.

Data publikacji raportu nie jest przypadkowa. 23 lutego to data deportacji Czeczenów – towarzysz Stalin wysiedlił w 1944 roku cały naród z Kaukazu jako karę za kolaborację z Hitlerem. Czeczeni zostali wywiezieni do Azji Centralnej, do dziś istnieją tam zwarte skupiska Czeczenów, choć większość powróciła w ojczyste strony, jak tylko stało się to możliwe. I jest jeszcze jedna rocznica, którą chciał uczcić autor raportu – pierwsza rocznica śmierci Borysa Niemcowa (27 lutego). Raport jest, jak mówią recenzenci, „absolutnie w stylu Niemcowa”. To znaczy, zebrano informacje z otwartych źródeł, na ich podstawie postawiono ostre, wyraziste tezy. Zabójstwa Niemcowa dokonali Czeczeni. Śledztwo nie ujawniło zleceniodawcy. W rozdziale „Wrogowie Kadyrowa” Jaszyn opisuje inne ofiary (Anna Politkowska, bracia Jamadajewowie). „Dlaczego śledztwo zachowało się tak lojalnie wobec prezydenta Czeczenii? [w przypadku śledztwa w sprawie zabójstwa Politkowskiej Kadyrow nie został nawet przesłuchany]. W warunkach naszego reżimu Kadyrow jest nietykalnym człowiekiem, któremu wolno wszystko”.

Kadyrow ma nie tylko wrogów, ale także przyjaciół. W schemacie na stronie 37 raportu wskazuje się na kilka osób z najbliższego kręgu współpracowników Putina. Patronami Ramzana na Kremlu są Władisław Surkow, kreator niestandardowych posunięć politycznych i zaufany dworzanin, generał Wiktor Zołotow (przez lata szef ochrony prezydenta, obecnie wiceminister spraw wewnętrznych). Poplecznicy Kadyrowa mają mandaty deputowanych do parlamentu.

W raporcie opisane są też związki Czeczenii z Państwem Islamskim, ze światowym terroryzmem (m.in. opisany jest czeczeński wątek w życiu braci Carnajewów, autorów zamachu na maraton bostoński).

W podsumowaniu raportu Jaszyn zadaje Kadyrowowi dwadzieścia pytań. Domaga się na nie odpowiedzi, m.in. pyta, ilu ludzi zabił Kadyrow, po co ma tak liczną osobistą armię, jakie są źródła jego dochodów. I jeszcze: czy to on wydał rozkaz zabicia Borysa Niemcowa.

Czy kiedyś Kadyrow odpowie?

Soczi pod kilem

26 czerwca. Soczi to ulubione miejsce odpoczynku prezydenta Władimira Putina. I latem, i zimą. Perełka w koronie kurortów. Miejscowi plotkarze chętnie wskazują spacerującym po bulwarze przyjezdnym jacht, należący pono do głowy państwa. W pobliskim Gelendżyku powstał gigantyczny pałac-gargamel, który wedle prasowych enuncjacji został zbudowany dla umiłowanego przywódcy, gustującego w pięknych pejzażach, basenach i wygodnych kanapach.

Według autorskiego pomysłu Putina Soczi przebudowano w związku z zimowymi igrzyskami olimpijskimi. Wszystkiemu, co się tam dzieje – z udziałem Putina i bez jego udziału – towarzyszy wielkie zainteresowanie. Wśród licznych ostatnio wiadomości o ulewnych deszczach zatapiających rosyjskie miasta (największe nawałnice przyjęła niedawno Moskwa, pod wodą znalazł się też Kursk, ucierpiał Woroneż) te z Soczi szczególnie przyciągały uwagę. Żywioł szalał – spadło 179 mm deszczu, zalało wiele osiedli mieszkaniowych w mieście i okolicach, hotele, lotnisko, dworzec kolejowy, sklepy. Wał mętnej wody spłukiwał zaparkowane na ulicach samochody jak dziecięce zabawki, łamał drewniane konstrukcje, unosił w siną dal wszystko, co spotkał na swojej drodze. Jednym słowem tragedia. A to jeszcze nie koniec, bo według prognoz oczekuje się sztormu i kolejnych opadów.

Mer Soczi stwierdził, że takiego naporu nie wytrzymał system odprowadzania wody. Opozycyjna strona internetowa „The Insider” zaraz przypomniała, że kanały burzowe w Soczi miały być unowocześnione i przebudowane w związku z budową obiektów olimpijskich. Odpowiadała za to firma Arkadija Rotenberga (bliskiego znajomego prezydenta Putina). Wiele pisano w lokalnej prasie o przekrętach tej firmy.

Niedawno była tragiczna powódź w Tbilisi, wtedy rosyjska telewizja wyjaśniała widzom, że wszystkiemu winien jest były prezydent Saakaszwili, który miał fantazję zbudować most w miejscu, w którym nigdy go nie było, wody się zatem spiętrzyły i zalały część niżej położonych dzielnic. Teraz rosyjska telewizja tłumaczy powódź w Soczi tym, że to subtropik i takie ulewy się zdarzają. Niewątpliwie się zdarzają. Niewątpliwie to subtropik. Właśnie na tę osobliwość klimatyczną ekolodzy zwracali uwagę, protestując przeciwko betonowaniu miasta i okolic w związku z olimpiadą. To betonowanie uznano wtedy za zagrożenie dla unikatowych rezerwatów przyrody wokół Soczi i dla samego miasta. Zdjęcia z Soczi można obejrzeć m.in. tu: http:/www.svoboda.org/media/photogallery/27094537.html; http://varlamov.ru/1386796.html

Wzniesienie w mieście nowoczesnej infrastruktury turystycznej miało w założeniu być szansą dla Soczi, przyciągać rzesze spragnionych ciepłego morza i ośnieżonych stoków gór turystów. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy wyjazdy na wypoczynek za granicę okazują się z różnych względów poza zasięgiem, a na Krym chcą jechać tylko zapaleńcy, Soczi miało być najważniejszym ośrodkiem wypoczynkowym dla wielkiej Rosji. Jak teraz będzie? Straty są duże, a sezon w pełni. Gdzie będzie wypoczywać Putin? Dzisiaj pojechał do Chakasji, która dwa miesiące temu w dużej części spłonęła. Ma sprawdzać, czy należycie budowane są domy dla pogorzelców. Czy z kolei Soczi będzie budować domy dla powodzian?

Nieszczęście Soczi nie wszystkich zmartwiło. W Twitterze trwał festiwal żarcików i memów: „Putin złowił w Soczi stukilogramowego szczupaka” głosił napis pod zdjęciem zatopionych ulic miasta z wklejonym wizerunkiem prezydenta podnoszącego w geście triumfu gigantyczną rybę.

Tymczasem pracownie badań socjologicznych podały, że ranking poparcia dla poczynań prezydenta Putina osiągnął historyczne maksimum: 89 procent. W tym zestawieniu nie dziwi, że wczoraj statuetkę TEFI dla najlepszego programu telewizyjnego poświęconego publicystyce politycznej otrzymał Dmitrij Kisielow za swoje „Wiesti niedieli”, niestrawny propagandowy ulepek. Jak się okazuje, skutecznie pierze mózgi skupionej wokół odbiorników publiczności. Kisielow w badaniach opinii publicznej też zajmuje pierwsze miejsca na listach najlepszych publicystów. Widocznie bajki, które opowiada, leją balsam na dusze telewidzów i są bardziej pożądane i lepiej oceniane niż rąbanie niewygodnej prawdy prosto w oczy.

Odnotuję jeszcze jedno ciekawe doniesienie – prasa niemiecka kilka dni temu pisała, że jeden z wysokich urzędników Kremla objęty sankcjami (zakaz wjazdu) przyjechał do jednego z krajów Unii Europejskiej, zakaz warunkowo cofnięto, gdyż śmiertelnie chory urzędnik miał się w UE leczyć. Wczoraj gazeta „Bild” rozszyfrowała, że tym tajemniczym urzędnikiem jest Władisław Surkow, autor koncepcji „rosyjskiej wiosny” na wschodzie Ukrainy. Przyjechał do Bułgarii na jakieś komercyjne negocjacje. Jest zdrów jak ta ryba, którą złowił wirtualny Putin w Soczi.

Za zasługi według zasług

22 stycznia. „Jestem dumny z tego, że wśród dużej grupy odznaczonych [pracowników Rosniefti] znalazł się mój syn. […] Jestem wdzięczny prezydentowi Putinowi za wysoką ocenę działalności mojego syna”. Kim jest ten dumny ojciec odznaczonego syna, który nachwalić się nie może odznaczonej przez Putina latorośli? Skromnym prezesem jednej z największych naftowych firm świata, człowiekiem należącym do kręgu najbardziej zaufanych ludzi Władimira Władimirowicza. Tak, zgadli Państwo, chodzi o Igora Sieczina. A odznaczonym, wysoko ocenionym za działalność przez prezydenta jest jego 25-letni syn, Iwan Sieczin. Za co ocenionym i odznaczonym? Otóż, za wydatny wkład w rozwój sektora paliwowo-energetycznego i wieloletnią (proszę zapamiętać to sformułowanie) rzetelną pracę. Nie, to nie są żarty – Iwan Sieczin naprawdę za to otrzymał wczoraj order Za zasługi dla ojczyzny II stopnia. Iwan Igorjewicz podjął pracę w departamencie zagospodarowania szelfów w kwietniu 2014 roku (przedtem trudził się w Gazprombanku) i od tej pory wnosił codziennie nieoceniony wkład w rozwój i w co tam trzeba było wnosić. Prezydent to docenił i nagrodził. Za wieloletnią pracę. Jak się jest synem Sieczina, to każdy dzień pracy liczy się za co najmniej rok do stażu.

Temat orderu dla zasłużonego Iwana Igorjewicza wałkowano wczoraj na licznych forach internetowych. Powstało mnóstwo okolicznościowych żartów. Użytkownicy Twittera przekazywali sobie m.in. taki dość niewybredny: „Podobno u kowala zamówiono maleńki orderek. Będą nim nagradzać plemniki Sieczina. Za nadzieję na przyszłość”.

Ale reagowano też całkiem na poważnie. „Patrzyłem na to i przyszła mi do głowy taka myśl (być może niezupełnie oryginalna): przecież cała ta kremlowska czeladź w sensie jak najbardziej dosłownym zamierza zbudować ustrój neofeudalny. […] W ten sposób powstanie system, w którym cała władza i wszystkie pieniądze Rosji będą należeć do 5-7 rodzin” – napisał w swoim blogu Aleksiej Nawalny. I dalej: „Największe banki: WEB, Rossielchoz, WTB – tam siedzą dzieci Patruszewa [b. szef FSB, sekretarz Rady Bezpieczeństwa], Fradkowa [szef wywiadu, b. premier], Iwanowa [szef Administracji Prezydenta]. W energetyce – dzieci Sieczina, w elektroenergetyce – dzieci Murowa [szef Federalnej Służby Ochrony, odpowiednika BOR-u], w kolejach – dzieci Jakunina. […] Jak papcio Sieczin zechce odejść na emeryturę, to w telewizorze powiedzą: jeśli nie Sieczin junior, to kto? Kto zapewni stabilność? Kto ma order za wieloletnią pracę? Tak będzie. I herby sobie narysują i ubiorą się we fraki, by pozować do portretów rodzinnych” – tą niewesołą konstatacją kończy Nawalny swój wywód o dobrze ustosunkowanych i łaskawie nagradzanych ludziach bliskich tronowi.

Z tymi herbami to takiej wielkiej przesady znowu nie ma. Wzmiankowany wyżej Nikołaj Patruszew nazwał swego czasu kolegów czekistów „nową szlachtą”. Wydana kilka lat temu książka Andrieja Sołdatowa i Iriny Borogan o Federalnej Służbie Bezpieczeństwa nosi tytuł „Nowa arystokracja”. Od 2005 roku rodzina Patruszewa figuruje w rejestrze szlachty – i żona, i obaj synkowie (notabene też swego czasu odznaczani orderami, w wieku dwudziestu kilku lat, za wybitne zasługi w zajmowaniu prezesowskich foteli w najważniejszych bankach i korporacjach kraju). Szlachetni Patruszewowie w zeszłym roku otrzymali od głowy Domu Romanowów wielkiej księżnej Marii po orderze św. Mikołaja. O portretach naturalnej wielkości przy pełnych regaliach na razie gazety nie piszą, ale to zapewne kwestia czasu.

O potomkach ludzi z najbliższego otoczenia prezydenta Putina, którzy zajmują ważne stołki w kluczowych instytucjach, pisałam jakiś czas temu na blogu: http://labuszewska.blog.onet.pl/2012/07/06/putin-i-synowie/ i http://labuszewska.blog.onet.pl/2011/02/27/syn-synowi/

Wśród wczoraj odznaczonych byli też dwaj politycy. Order Aleksandra Newskiego otrzymali przewodniczący Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski („za działalność ustawodawczą i wieloletnią rzetelną pracę”) i doradca prezydenta Władisław Surkow.

Odznaczenie dla Surkowa jest zapewne oznaką jego pełnego przywrócenia do łask. Surkow przeżył smugę cienia po tym, gdy przypisano mu winę za rozbrykanie się protestów białej wstążki po wyborach do Dumy i elekcji Putina w 2012 roku. Został odstawiony na bocznicę. Potem otrzymał mniej prestiżowy odcinek (pisałam o tym http://labuszewska.blog.onet.pl/2013/09/25/kremlowski-dzial-personalny/). No i przyszedł moment, kiedy można było znowu błysnąć. I Surkow błysnął. Zgodnie z jedną z wersji, kolportowaną w kręgach lepiej lub gorzej poinformowanych, to Surkow jest autorem taktyki w wojnie z Ukrainą – #Krymnasz, rosyjska wiosna, zielone ludziki, Noworosja itd. Jeśli Surkow dostał za to order, to znaczy, że Putin jest zadowolony z jego pomysłów dotyczących Ukrainy. Wsio idiot po płanu, jak śpiewał Jegor Letow.

Opera za milion

Eksportowy sopran z Krasnodaru, śpiewająca na renomowanych światowych scenach operowych Anna Netrebko, nieoczekiwanie wystąpiła w nowej roli. Podczas uroczystości przekazania donieckiemu teatrowi opery i baletu czeku na milion rubli sfotografowała się na tle flagi „Noworosji”. Flagę przyniósł na imprezę Oleg Cariow, jeden z polityków kręcących separatystyczne lody na wschodzie Ukrainy. Cariow – były deputowany ukraińskiej Rady Najwyższej – jest dyżurną gadającą głową we wszystkich politycznych talk show rosyjskiej telewizji państwowej. Jeździ po Rosji i zbiera fundusze i co tam jeszcze może na projekt „Noworosja”.

Po uroczystości pytana przez dziennikarzy o przyczyny wspierania separatystów opiernaja diwa wyznała, że nie zna się na polityce (uchyliła się od odpowiedzi na pytanie, czy Krym jej zdaniem należy do Ukrainy czy do Rosji), a milion rubli dla Doniecka to wyraz jej solidarności ze śpiewającymi pod bombami kolegami. Dowcipni internetowi komentatorzy natychmiast zaczęli wymieniać opinie, na co pójdzie ten „melon” rubli, najczęściej brzmiało przypuszczenie, że na wódzię dla separatystów. Gazeta internetowa Grani.ru zwróciła uwagę, że Netrebko całkiem nieźle radzi sobie nie tylko na scenie operowej, ale także politycznej: w 2012 roku była mężem zaufania kandydata na prezydenta, Władimira Władimirowicza Putina. Dała się też namówić do odśpiewania hymnu Rosji podczas uroczystości otwarcia igrzysk w Soczi. Może się doczekamy, że w ślad za Josifem Kobzonem i Wiką Cyganową zacznie śpiewać liczne hymny „Noworosji” (http://labuszewska.blog.onet.pl/2014/11/29/noworosja-tanczy-i-strzela/).

Jak wielu prawdziwych patriotów Rosji i Anna Netrebko ma podwójne obywatelstwo: rosyjskie i austriackie. MSZ Austrii po opublikowaniu zdjęcia śpiewaczki z flagą nowotworu oświadczył, że takie focie mogą zostać wykorzystane w celach propagandowych. Netrebko jest twarzą kampanii reklamowych linii lotniczych Austrian Airlines, przedstawiciel AA napisał w Twitterze, że firma zawsze dystansowała się od ekstremalnych poglądów politycznych. Kontrakt Netrebko zakończył się z końcem listopada, o jego prolongacie nic nie słychać.

Głupia sprawa. Pani Anna, zdaje się, nie trafiła w czas. Bo wiele też wskazuje na wycofywanie się przez Kreml z projektu Noworosja. A przynajmniej na czasowe przymrożenie (w sensie przenośnym i niestety również dosłownym) konfliktu na wschodzie Ukrainy. Kremlowskie wróble ćwierkają, że patron projektu Władisław Surkow wymienia kadry (odwołuje „bohaterów” nieudanej wiosny, z kremlowskiej administracji odeszło dwóch wysokich urzędników zajmujących się „Noworosją”) i zmienia kurs. Po ogłoszeniu przez Kijów decyzji o zawieszeniu zobowiązań socjalnych, działalności banków itd. na terytoriach kontrolowanych przez separatystów, Moskwa zaczęła dziwne manewry, wskazujące na to, że nie ma zamiaru dokładać do tego kiepskiego interesu. Inicjowane są kolejne rozmowy w Mińsku z udziałem separatystów. Moskwa znowu rozpoczyna partię na kilku szachownicami: z jednej strony wypuszcza w świat gołębie pokoju, z drugiej – przez nieszczelną granicę ładuje na wschód Ukrainy dziesiątki sztuk sprzętu wojskowego. Chyba nie będą występować w operze.

Koniec suwerennej demokracji

Autor terminu „suwerenna demokracja”, określającego specyficzny system polityczny panujący w Rosji pod rządami Putina, w którym przymiotnik był ważniejszy od rzeczownika. Mistrz zakulisowych kremlowskich gierek epoki „środkowego Putina”, demiurg wewnętrznej polityki, szara eminencja z ambicjami, ideolog naszej małej stabilizacji, wicepremier Władisław Surkow. Jeszcze wczoraj cytowałam fragmenty jego płomiennego wystąpienia w Londynie, w którym wychwalał brutalne zwycięstwo Putina nad niezborną opozycją. Ale to było wczoraj, bo już dziś Surkow napisał podanie o zwolnienie z zajmowanego w rządzie stanowiska „na własną prośbę”. Powiadają, że pozwolono mu na taką łagodną formę odejścia (a nie wyrzucenie za drzwi z wilczym biletem) za zasługi. Moskwa huczy od plotek, a portale internetowe urywają się od interpretacji. „Stabilizacja pożera własne dzieci” – głosi jeden z tytułów w internetowych gazetach.
Co się stało, że jeden z najważniejszych ludzi na politycznym Olimpie stracił pozycję?
Bezpośrednim powodem dymisji zapewne stał się (nagłaśniany zresztą od kilku dni przez media) jego konflikt z Komitetem Śledczym, który prześwietla dokumenty związane ze słynnym centrum Skołkowo pod Moskwą. Surkow publicznie oznajmił, że nie należy się spieszyć z rzucaniem cienia na Skołkowo i zaręczył, że to „jeden z najczystszych projektów”: „W Rosji mówi się, że ryba psuje się od głowy. Głowa naszej ryby nie jest zgniła, a i reszta jest o wiele czystsza niż w innych projektach realizowanych w Rosji”. To wystarczyło, by Komitet Śledczy się odwinął – Surkowowi (na łamach posłusznego dziennika „Izwiestia”) odpowiedział rzecznik Komitetu Śledczego, Władimir Markin, oskarżył go o „kryszowanie” swoich pupilków ze Skołkowa, nieuczciwie zarabiających krocie. „Nie komentuję grafomanii” – odpalił Surkow. Czy ta niezbyt wykwintna pierepałka była powodem dymisji? Może raczej pretekstem. Surkow wypadł z łaski po masowych demonstracjach przełomu 2011 i 2012 roku. Został wygryziony z Kremla przez jastrzębi pod przewodem Wiaczesława Wołodina, którzy wolą mocne metody działania. W każdym razie mocniejsze niż te proponowane przez Surkowa, który preferował chytre manipulacje, misterne fałszerstwa, mydlenie oczu, a nie walenie na odlew. Surkow został obwiniony o to, że do protestu w ogóle doszło. Posada w rządzie Miedwiediewa była postrzegana jako zsyłka. Na decyzje podejmowane na Kremlu nie miał już wpływu. Ponadto tajemnicą poliszynela było, że Surkow był zwolennikiem drugiej kadencji Miedwiediewa, a nie powrotu na Kreml Putina.
Skołkowo to ukochane dziecko Dmitrija Miedwiediewa z czasów jego prezydentury. To miało być miasto uczonych, rosyjska Dolina Krzemowa, do której miałyby ściągać z całego świata zastępy najświatlejszych umysłów w różnych dziedzin. Skołkowo to miał być filar modernizacji Rosji. Ale teraz czasy są inne. Pocieszny szyld „Modernizacja Rosji” już dawno został zdjęty w fasady, trwa w najlepsze przykręcanie śruby i duszenie resztek wolności obywatelskich. Szyld „Konserwacja” rozpycha się energicznie i zajmuje coraz większą powierzchnię. Grupka „miękkich”, „subtelnych” czy jak tam jeszcze nazwać kamarylę Surkowa wyraźnie przegrywa z „twardzielami”.
Wczoraj prezydent przed czułym okiem kamer skrytykował rząd za opieszałą realizację jego ogłoszonych przed rokiem dekretów. Miedwiediew coś bąkał pod nosem. Wielu komentatorów jest zdania, że dymisja Surkowa to ostatnie poważne ostrzeżenie dla Dmitrija Miedwiediewa. Dziennikarz Andriej Malgin pisze: „Putin już od dawna daje Miedwiediewowi do zrozumienia, żeby sam odszedł. Pocałowaliby go w oba policzki, dali Bohatera Pracy i chlebowy stolec w Gazpromie. Ale Miedwiediew nie odchodzi. Dymisja Surkowa to już nie aluzja – to coś więcej”. Może tak, może nie. Miedwiediew jest słaby, ale lojalny. Wykonał to, czego się po nim spodziewano: grzał przez cztery lata tron, a gdy go starszy kolega poprosił, grzecznie ustąpił mu miejsca. To oczywiście w zmieniającej się dynamicznie sytuacji może nie być wystarczająca gwarancją zachowania stanowiska. Zobaczymy.
„Surkow odchodzi ze służby państwowej jako miliarder. Teraz pewnie książki będzie pisał” – zakpił w Twitterze bloger Aleksiej Nawalny. No i rzeczywiście sam Surkow oznajmił, że ma pomysł na napisanie komedii na tematy polityczne z życia wzięte. A co do miliardów, hm. Putin postanowił przetrząsnąć portfele wysokim urzędnikom, może dla Surkowa w tej sytuacji to był dobry pretekst, żeby zejść z linii strzału.
Można też dostrzec w tej sytuacji (publiczna kłótnia dwóch wysoko postawionych urzędników) i sposobie jej rozwiązania (zdymisjonowanie jednego z nich) świadectwo, że dawne metody regulowania wewnątrzkorporacyjnych walk w obozie władzy (po cichu, bez publiczności) już nie działają. Putin jest przyzwyczajony do ręcznego sterowania i arbitralnego rozstrzygania sporów w grupie trzymającej władzę. Być może coraz więcej dziedzin wymyka mu się spod kontroli. Dyscyplinowanie, straszenie więzieniem za zarobione „pracą ponad siły” majątki, zakaz posiadania zagranicznych kont, na których spokojnie osiadała renta korupcyjna – to nie wszystkim się podoba.
Chyba będzie się działo.