Śmiech i polityka

Z czego się śmiejecie? Sami z siebie się śmiejecie. – mówi Horodniczy w finale genialnego „Rewizora” Gogola.

A z czego dzisiaj śmieją się Rosjanie? Ostatnia dekada to okres bujnego rozwoju telewizyjnej satyry – formaty oparte na amerykańskich wzorcach zostały wzbogacone o rodzime produkty, np. zmodyfikowany nieśmiertelny program KWN – Kłub wiesiołych i nachodcziwych (co luźno można by przetłumaczyć jako Klub pomysłowych wesołków), nadawany w godzinach największej oglądalności konkurs dla amatorskich, przede wszystkim studenckich, kabaretów. Po dekadzie lat 90., kiedy królował humor polityczny, kolejne syte dziesięciolecie zostało odsunięte od polityki. Zlikwidowano sztandarowy kabarecik polityczny w telewizji NTW pt. „Kukły”, w którym tydzień w tydzień lalki przedstawiające najważniejszych polityków z kraju i zagranicy w prześmiewczy sposób komentowały najważniejsze wydarzenia, a także parodiowały głównych aktorów sceny politycznej oraz bezlitośnie kpiły z granych przez siebie bohaterów. Ale prezydentowi Putinowi ten rodzaj humoru ewidentnie nie odpowiadał i „Kukły” zostały w przyspieszonym tempie zdjęte z anteny w 2002 roku i dotychczas nie powróciły. Pierwyj Kanał od czasu do czasu nadaje coś na kształt satyry politycznej w programie „Mult licznosti” (gra słów, kojarząca się z „kultem licznosti”, czyli jednostki, i cząstką multi-, czyli czymś animowanym lub wielorakim, wielogłosowym). Ostrze krytyki jest tu przytępione, gdy rzecz dotyczy umiłowanych przywódców Federacji Rosyjskiej. Natomiast szpile satyry skrzą się niczym lancet, gdy w programie wykpiwany jest prezydent bratniej Gruzji lub do niedawna rządząca na Ukrainie pomarańczowa para Wiktor Juszczenko-Julia Tymoszenko. A czasem „po garach” dostanie prostoduszny kołchoźnik Alaksandr Łukaszenka.

Próbą – czasami udaną – satyrycznej reakcji na wydarzenia polityczne jest pisany od ładnych kilku lat przez Maksima Kononienkę, pseudonim Mister Parker, cykl krótkich scenek z życia Władimira Władimirowicza TM [trade mark]. Bohater Kononienki jest trochę zagubiony w rzeczywistości, kieruje się w życiu specyficznym kodeksem „poniatij”, „on sam i otoczenie zwracają się do siebie przyjaźnie per „bratełło” [brachu], wszystkie przedmioty ozdobione są dwugłowym orłem, a Władimir Władimirowicz TM ma osobisty składzik, w którym trzyma sakralne przedmioty: nogę Szamila Basajewa, rękę Rusłana Giełajewa, kij Asłana Maschadowa, igłę ze śmiercią Kościeja i pistolet, z którego zastrzelono Igora Talkowa” – piszą dziennikarze tygodnika „Russkij Rieportior”.

Dzisiaj z okazji 1 kwietnia prezydent Miedwiediew spotkał się z aktorami z popularnego projektu komediowego TV „Comedy Club”. Śmiechom i dokazywaniom nie było końca. „Comedy Club” to przedstawiciel raczkującego w Rosji popularnego na Zachodzie gatunku stand-up comedy. Format szybko dojrzewa i zaczyna mieć własne pomysły i osiągnięcia.

1 kwietnia to Dień Duraka, święto śmiechu, dowcipu, „numeru”. I właśnie robienie sobie numerów, wpuszczanie w maliny, wystrychiwanie na dudka jest ważnym komponentem tego dnia. Lew Rubinstein w swoim najnowszym felietonie wspominał dawny numer jednego ze swoich studenckich kolegów, sympatycznego Pawła czy Saszy. Było to w latach 70. Paweł poinformował w trybie konspiracyjnym kilkoro znajomych, że w pewnej podmoskiewskiej miejscowości również w warunkach konspiracji zostanie wyświetlony specjalnie dla nich film Felliniego „Osiem i pół”. To był okres wielkiego głodu zachodniej kultury w ZSRR, toteż przedstawiciele młodej inteligencji runęli na umówioną stacyjkę jak w dym. Czekają godzinę, półtorej, dwie. Pawła nie ma. Ktoś wreszcie skojarzył, że to 1 kwietnia i żadnego Felliniego spragnieni widzowie nie obejrzą. Ktoś poszedł do pobliskiego sklepiku po płyny, pozwalające zdjąć stres, po kilku wybitnych epitetach pod adresem sprawcy zamieszania wszyscy wyluzowali i drogę powrotną elektriczką spędzili na miłej zabawie, podsyconej zakupionymi płynami.

Czy dziś można liczyć na takie finezyjne dowcipy? Kto wie. Aż 63 procent Rosjan deklaruje, że zrobi swoim bliskim czy kolegom primaaprilisowy żarcik. Niektórym własnej inwencji nie staje, więc zwracają się do firm organizujących takie przedsięwzięcia. Na koniec przytoczę jeszcze wyniki badań socjologicznych na temat, z czego można, a z czego nie należy się śmiać: 30 proc. orzekło, że nie wolno się śmiać z terroryzmu, 18% – z religii, 14% – z dzieci, rodziców, bliskich krewnych, 7% – z przynależności narodowej, tylko 1% badanych uznał, że nie wolno śmiać się z polityki i władzy. 25% uznało, że można śmiać się ze wszystkiego.

Jeden komentarz do “Śmiech i polityka

  1. Borsuk@kabelmail.de

    Jeśli tylko 1% uważa ,że z polityki i polityków mie można się śmiać, dlaczego się więc nie śmieją?Moskwa i cała Rosja powinna zanosić się od śmiechu. Przecież powodów chyba nie brakuje.Samo życie i władza dostarcza ich niemało.Smutą z pewnością nic się nie zmieni.Ale chyba Rosja nie jest jeszcze na takim poziomie ewolucji społecznej aby śmiechem zmieniać rzeczywistość.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *