Którzy odeszli. 2017

1 listopada. O tych, którzy pożegnali się z nami w ostatnim roku.

Ambasador Rosji w Ankarze, Andriej Karłow zginął w grudniu 2016 roku, zastrzelony przez tureckiego fanatyka, podczas uroczystości otwarcia wystawy fotografii „Rosja oczami Turków”.  Zamach na rosyjskiego ambasadora wywołał szok i spowodował jeszcze większe napięcie na linii Moskwa-Ankara. Zamachowiec wykrzyczał całemu światu, że kula w głowę rosyjskiego dyplomaty to zemsta za zbrodnie w Aleppo, syryjskim mieście, o które przez długi czas toczyły się zażarte walki, w którym ginęli cywile, które cierpiało (o tym zamachu pisałam w blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/12/20/zabojstwo-w-ankarze/). Drugim rosyjskim dyplomatą, który odszedł nagle, na posterunku, był Witalij Czurkin, przedstawiciel Rosji w ONZ. Wsławił się – a właściwie antywsławił – ostrą polemiką wokół wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 roku, zgłaszaniem weta podczas posiedzeń Rady Bezpieczeństwa wobec rezolucji odnoszących się do aneksji Krymu, referendum na Krymie, ostrzału Mariupola, powołania trybunału w sprawie wyjaśnienia okoliczności zestrzelenia boeinga nad Donbasem. Był lojalnym wykonawcą cynicznej polityki Kremla, sprawny, inteligentny, bez skrupułów. Zmarł nagle, najprawdopodobniej na atak serca.

Zostańmy jeszcze na scenie politycznej. Choć ci, o których za chwilę napiszę, nie mieli z nią związków bezpośrednich, a rodzinne. Mam na myśli troje potomków osób odgrywających w przeszłości ważną rolę w życiu politycznym ZSRR/Rosji. W marcu odszedł w wieku 94 lat Stepan Mikojan, syn Anastasa, jednego z najbliższych współpracowników Stalina. Stepan był lotnikiem („stalinowskim sokołem”), ambicji politycznych nie przejawiał. Chętnie natomiast występował w mediach, a także w licznych filmach poświęconych historii XX wieku. Opowiadał o swoim ojcu, człowieku, który na szczytach władzy utrzymał się bodaj najdłużej – był ważną figurą za Stalina, przetrwał niewzruszenie odwilż Chruszczowa, przydał się jeszcze za wczesnego Breżniewa.

24 maja zmarł reżyser teatralny Aleksandr Burdonski, wnuk Józefa Stalina, syn Wasilija Stalina i Galiny Burdonskiej (małżeństwo się rozpadło, Galina odeszła od męża z powodu jego rozwiązłości i pijaństwa). Początkowo Aleksandr nosił nazwisko Stalin, potem jednak przybrał nazwisko matki. Jak wyjaśniał w wywiadach, z dziadkiem nic go nie łączyło, zobaczył go dopiero w trumnie podczas pogrzebu, a nazwisko matki pozwalało mu spokojnie pracować w teatrze. Związany był z prestiżową szkołą teatralną GITIS, gdzie był wykładowcą, przez wiele lat pracował jako reżyser w Teatrze Armii Rosyjskiej w Moskwie. Zmarł na chorobę nowotworową w wieku 75 lat. Spoczął na cmentarzu Wagańkowskim w Moskwie, gdzie pochowana jest też jego matka.

Julia Chruszczowa, wnuczka (i córka – zaraz wyjaśnię ten paradoks) Nikity Chruszczowa z polityką nie miała też nic wspólnego, choć jako osoba spokrewniona z politykiem zajmującym eksponowane stanowiska odczuła jej bicz i na własnej skórze. Ojciec Julii, Leonid Chruszczow, syn Nikity z pierwszego małżeństwa, był lotnikiem, w 1943 r. zaginął (wokół okoliczności tego zaginięcia krążyły różne opowieści, m.in. twierdzono, że Leonid został zestrzelony, dostał się do niewoli, został z niej wykradziony/uwolniony, w ZSRR stanął przed sądem i dostał czapę), Julia miała wtedy trzy lata. W tym samym roku matka Julii, Lubow Sizych, została aresztowana pod zarzutem szpiegostwa, skazana na karę dziesięciu lat łagru i zesłanie. Dziewczynkę, której groziła tułaczka po domach dziecka dla potomstwa wrogów ludu, adoptował dziadek, Nikita Siergiejewicz. Dziecko rosło w przekonaniu, że jej rodzicami są dziadkowie. Julia Chruszczowa była dziennikarką, potem odeszła z zawodu, jak mówiła, rozczarowana tym, że w sferze tej jest tak dużo kłamstwa. Pewnego czerwcowego dnia przechodziła przez tory kolejowe na stacji Słoneczna w Moskwie, nie usłyszała zbliżającego się pociągu. Miała 77 lat.

Odnotuję jeszcze odejście dwóch Aleksiejów – wybitnych aktorów. Aleksiej Batałow należał do grona aktorów absolutnych, takich, którzy na ekranie stają się w stu procentach graną przez siebie postacią, wcielają się idealnie i na zawsze zostają w pamięci widzów. Wspomnę tu tylko trzy z jego ról – Borys Borozdin w „Lecą żurawie” Kałatozowa, gdzie partnerował Tatianie Samojłowej (scena, gdy ginie wśród brzóz i ma wizję ślubu z Weroniką, to mistrzostwo świata), Gurow w „Damie z pieskiem” i Gosza w „Moskwa nie wierzy łzom”. Było jeszcze wiele ról, prześwietnych, niepodobna wszystkie wymienić. Był też posiadaczem wspaniałego głosu, którego użyczał postaciom filmów animowanych. Ktoś powiedział, że jego głos powinien być przepisywany przez lekarzy na receptę pacjentom, którzy cierpią na rozstrój nerwowy – miał bowiem właściwości kojące. Drugi z Aleksiejów – Aleksiej Pietrienko – mówił o sobie, że jest późnym jabłkiem, takim, które dojrzewa długo i pojawia się na stole dopiero głęboką jesienią. Najważniejsze kreacje aktorskie rzeczywiście zagrał jako dojrzały mężczyzna. To przede wszystkim Grigorij Rasputin w filmie Elema Klimowa „Agonia” (1981) i kupiec Knurow w przebojowym „Gorzkim romansie” Eldara Riazanowa (1984).

RIP.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *