Doktor Strangelove i jego rakiety

1 marca. Wokół dorocznego wystąpienia prezydenta Putina przed połączonymi izbami parlamentu podkręcano zainteresowanie przez długi czas. Przekładano daty, puszczano w obieg informacje, że rytuał w ogóle się nie odbędzie, bo to przecież czas przedwyborczy, a Putin startuje jako kandydat niezależny, a takie wystąpienie to jednak akt kampanii wyborczej, więc może nie wypada na odlew nokautować i tak leżących na deskach pozostałych kandydatów. A że prezydent był niezdrów i mocno ograniczał swoje publiczne występy, przeto faktycznie mogło być i tak, że do wygłoszenia orędzia by teraz nie doszło. Ale prezydent gardło wyleczył i stanął przed obliczem wybrańców narodu.

Wybrańcy usadzeni w równych rzędach krzeseł wytężali wszystkie siły, aby dwugodzinną tyradę umiłowanego przywódcy wysłuchać z podniesioną głową. Głowę trzeba było trzymać ze wszystkich sił, bo ona zgromadzonym co rusz miękko opadała wśród wyłuszczania danych o „podniesieniu wydajności z jednego hektara i przeniesieniu jej na drugi hektar”, składania słodkich obietnic wydłużania życia obywateli, ograniczania obszarów ubóstwa, równie przyjemnych konstatacji niskiej inflacji i zapewnień o dobrych warunkach kredytów bankowych. Prezydent Putin rozwodził się o wielkim skoku cywilizacyjnym, jakiego Rosja już pod jego światłym przewodem dokonała i jaki ma w zamiarze wykonać jeszcze w latach najbliższych. Media społecznościowe reagowały na bieżąco: w kontekście słów Putina o postępie technologicznym w XXI wieku publiczność Twittera rozkoszowała się zdjęciem trzech starszych panów steranych życiem politycznym (Żyrinowski, Ziuganow, Mironow), którzy przegrali nierówną walkę z sennością. Ci, którzy posnęli w pierwszej części orędzia poświęconej sprawom społecznym i wewnątrzpolitycznym, zostali w drugiej części przywróceni do przytomności komputerowymi symulacjami putinowskiej Wunderwaffe.

Druga część poświęcona była nowym rosyjskim rakietom, które – jak zapewniał Putin – „nie mają odpowiedników na świecie”. Publiczność ożywiła się, klaskała, nawet wstawała z miejsc. Nic dziwnego: zapewnienie, że Rosja może nienawistnikom przykorbić rakietą w łeb, ma najwidoczniej dużo zwolenników w tym przysypiającym gronie.

Zmilitaryzowana połowa orędzia miała dotrzeć nie tylko do uszu Rosjan (ku pokrzepieniu sponiewieranych serc), ale przede wszystkim zachodnich polityków. „Nie chcieli nas słuchać, to teraz niech nas posłuchają” – złowrogo wycedził miłujący pokój przywódca Rosji. Zaraz w następnym zdaniu dodał, że Rosja nie zamierza na nikogo napadać. Niemniej musi być przygotowana na odparcie jakichkolwiek ataków napastników, czy to będzie atak jądrowy, konwencjonalny czy cybernetyczny – wszystko jedno: Rosja ma na takie dictum rakiety z atomowym farszem i nie zawaha się ich użyć aż do zniszczenia przeciwnika.

Putin z błyskiem w oku opowiadał, jak potężna jest rosyjska armia, stale modernizowana, szkolona, zwarta i gotowa. A jeszcze niebawem będzie miała te hiperdźwiękowe cacuszka, które mogą wycinać pętelki nad Pacyfikiem czy Atlantykiem, śmigać przez biegun północny i południowy, razić cele gdziekolwiek się one znajdują i – co najważniejsze – ominąć amerykański system obrony przeciwrakietowej. Wędrówki wesołej rakiety można było prześledzić w zaprezentowanej przez Putina z dumą animacji, wyglądającej dość infantylnie. Te nowe lasery i bolidy dopiero będą w perspektywie wprowadzane na wyposażenie kiedyś tam. Na razie są w fazie testów. Choć jak powiedział ekspert ds. wojskowości Aleksandr Golc, jeden z zaprezentowanych hiperdźwiękowych wynalazków może świadczyć o tym, że rosyjscy konstruktorzy przełamali ważną barierę i dokonali ważnego odkrycia, które daje im przewagę.

Trudno się uwolnić od wrażenia, że Władimir Władimirowicz sięgnął po wypróbowaną metodę drogiego sąsiada z Korei Północnej. Jak rozmawiać z Zachodem? Ano właśnie tak: zaszantażować. Wyciągnąć zza pazuchy i położyć na stole rakietę i powiedzieć: a teraz siadajcie ze mną do tego stołu, porozmawiajmy. Putin cały czas nie może przeżyć, że „dorogije partniory” nie chcą z nim gadać.

W wieczornym wydaniu rosyjskiego informacyjnego programu telewizyjnego znać było oczekiwanie na bojaźliwą reakcję amerykańskich mediów i polityków, mocno podkreślano, że orędzie Putina stało się najważniejszą wiadomością dnia w zachodnich mediach. I z pewnym rozczarowaniem przyjęto oświadczenie Pentagonu, że strona amerykańska jest w stanie odeprzeć każdy atak na swoje terytorium. Chęci wchodzenia w nowe targi z Moskwą jakoś na razie nie widać.

Eksperci zastanawiają się nad jeszcze jednym aspektem: czy to dzisiejsze wystąpienie Putina to ogłoszenie nowego wyścigu zbrojeń. W obecnym stanie rosyjskiej gospodarki i w warunkach sankcji, których końca nie widać, rozpoczęcie takiego wyścigu nie wygląda rozsądnie. Ale polityka rządzi się innymi prawami i rozsądek nie zawsze gości na politycznych salonach.

Orędzie Putina wzbudziło nie tylko atomową grozę, ale też wielką wesołość wśród tych, którzy w mediach społecznościowych komentują bieżące wydarzenia. Pojawiło się momentalnie mnóstwo karykatur i memów, aforyzmów i docinków. Powstała też wersja dźwiękowa, można by rzec – wręcz hiperdźwiękowa: https://www.youtube.com/watch?v=liIeWzS2SYk

4 komentarze do “Doktor Strangelove i jego rakiety

  1. Palladios

    Mam z każdym rokiem coraz silniejsze wrażenie, że Majewski, który przeszedł do historii, zgodnie z zapowiedzią ostatecznie wrócił. Może i obecny gensek jest młodszy (i bardziej telewizyjny) od swoich poprzedników, ale reszta się zgadza – nowoczesność w domu i zagrodzie oraz rakiety miłujące pokój.

    Odpowiedz
    1. annalabuszewska Autor wpisu

      Szanowny Panie! Dziękuję za komentarz.
      Ogłoszono konkurs na nazwę tych groźnych cacek. Padła propozycja, aby rakieta nazywała się „gołąbek pokoju”. Bardzo w duchu – ciągle powracającej – epoki.
      Pozdrawiam
      Anna Łabuszewska

      Odpowiedz
  2. Marian.W.O

    Tak sie sklada, ze dr Strangelove, jeden zglownych bohaterow filmu Kubricka jest „kompozytem” kilku postaci – amerykanow i jednego Niemca, ojca amerykanskiego programu kosmicznego – nota bene zbrodniarza wojennego, ktory winien byl byc sadzany tak jak Albert Speer. Nawet wspomniana w filmie „doomsday machine” jest pomyslem amerykanskiego naukowca ( w filmie przypisano pomysl Zwiazkowi Radzieckiemu). Akcja filmu zas toczy sie w Stanach Zjednoczonych i pokazuje swoiste szalenstwo amerykanskich ( dobrze, amerykansko – niemieckich) bohaterow. Czy sugeruje Pani, ze prez. Putin czerpie garsciami z dobrych, amerykanskich wzorow?

    Odpowiedz
    1. annalabuszewska Autor wpisu

      Szanowny Panie! dziękuję za komentarz.
      Putin wygłaszał wczorajsze przemówienie ze wzrokiem utkwionym w Amerykę.
      Pozdrawiam
      Anna Łabuszewska

      Odpowiedz

Skomentuj annalabuszewska Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *