Śpiączka, kłamstwa i szczodry kucharz Putina

8 września. Lekarze kliniki Charite w Berlinie podali, że Aleksiej Nawalny został wybudzony ze śpiączki farmakologicznej, reaguje na bodźce. To znakomita wiadomość.

„Teraz Nawalny będzie mógł sam przeprowadzić śledztwo w sprawie swojego otrucia” – ponuro żartuje na Twitterze ChiefLiberal. Coś na rzeczy jest, bo rosyjska Prokuratura Generalna nadal nie widzi przesłanek do wszczęcia śledztwa. Minister spraw wewnętrznych Kołokolcew nie dostrzegł w otruciu opozycjonisty znamion przestępstwa. Rzecznik Kremla Pieskow wzrusza ramionami: przecież gdy Nawalny przebywał na terytorium Rosji, nie stwierdzono w jego organizmie żadnych toksyn. Na wszelki wypadek: oczy w słup.

W obecność toksyn – i to z grupy nowiczok – nie wątpi natomiast kanclerz Angela Merkel. 2 września wojskowi toksykolodzy ze specjalnego laboratorium Bundeswehry podali wyniki analiz próbek pobranych od Nawalnego. Stwierdzono w nich obecność paralityczno-drgawkowej substancji z grupy nowiczok. Merkel w specjalnym wystąpieniu nazwała otrucie Nawalnego „próbą zabicia jednego z najważniejszych opozycyjnych polityków Rosji”. Wezwała rosyjskie władze do podjęcia śledztwa i wyjaśnienia okoliczności otrucia.

Rosyjskie władze natychmiast zaczęły wydawać z siebie groźne fuknięcia, że, owszem, chętnie przystąpią do wyjaśniania, ale Niemcy nie przekazują dokumentacji, co hamuje proces i tak dalej w tym duchu. Rzeczniczka MSZ Rosji zadawała na Facebooku pytania, czemuż to niemieccy lekarze nie odpowiadają na propozycję rosyjskich lekarzy, aby wspólnie pracować nad przypadkiem Nawalnego i próbowała puszczać dym pod hasłem: „Niemcy blefują”. Niemcy wzywali do MSZ rosyjskiego ambasadora w Berlinie, Rosja wzywała niemieckiego ambasadora w Moskwie. Nerwowy ping pong trwał przez kilka dni.

W rosyjskich mediach toczyła się tymczasem kampania, mająca na celu podważenie wersji toksykologów Bundeswehry. Wypowiadali się rosyjscy toksykolodzy, chemicy i oczywiście politycy. Z ekranu telewizyjnego padły m.in. takie wiekopomne słowa: „Niemcy jeszcze w I wojnę światową używali trujących gazów bojowych i ten kraj utracił możliwość odtwarzania łańcucha przyczynowo-skutkowego dotyczącego użycia broni chemicznej i biologicznej” – perorował zajadle ekspert w jednym z politycznych talk show. Jednym słowem, genetyka wszystkiemu winna.

W niemieckich mediach wałkowano zaś temat możliwych sankcji wobec Rosji, które zapowiedziała ogólnikowo kanclerz Merkel. Dziś na posiedzeniu frakcji CDU/CSU zaznaczyła, że odpowiedź na otrucie rosyjskiego opozycjonisty powinna zostać sformułowana na poziomie europejskim. W grze jest cały czas rzecz wrażliwa dla Rosjan: dokończenie gazociągu Nord Stream 2. Zdania co do tego są w Niemczech i nie tylko podzielone. „W UE nie wszyscy chcą powiązać sprawę budowy NS2 ze sprawą Nawalnego” – powiedziała Merkel na wzmiankowanym posiedzeniu. Niemniej o konieczności wprowadzenia wspólnych europejskich sankcji mówią i Merkel, i minister spraw europejskich Michael Roth. „Władze Niemiec są otwarte na wszelkie warianty sankcji. To konflikt między Rosją i demokratycznymi państwami prawa. Otrucie Nawalnego to poważne naruszenie konwencji o zakazie broni chemicznej” – podkreślił Roth.

Ewidentne złamanie zasad tej konwencji, która zakazuje produkowania, posiadania i użycia broni chemicznej pod jakimkolwiek pozorem, w jakichkolwiek okolicznościach, to kluczowy argument na rzecz wprowadzenia sankcji wobec Rosji, która – jak większość państw – jest sygnatariuszem konwencji. Niemcy zamierzają, wedle enuncjacji przedstawicieli władz, zwrócić się do Organizacji ds. Zakazu Broni Chemicznej o wyjaśnienie casusu Nawalnego. To będzie ciekawa rozgrywka.

Tak ostrego tonu w wypowiedziach niemieckich polityków wobec Rosji nie słychać było od dawna. Widać determinację wielu czołowych przedstawicieli władz, aby sprawie nadać wysoki priorytet. Czy to doprowadzi do przełomu w łagodnym do tej pory kursie Berlina wobec łamiącej permanentnie prawo międzynarodowe Rosji? Przekonamy się o tym już wkrótce.

„Czynnik Nawalnego” wkroczył na arenę międzynarodową. Jak kształtuje on politykę Zachodu? Co mówi o Zachodzie? Zasady wspólnoty liberalnej i oburzenie wobec tego, jak w Rosji traktuje się opozycjonistów, wymuszają na zachodnich politykach ostrą reakcję. Poza ostrą retoryką nie mają oni jednak na razie nic do zaoferowania. Odpowiedź Zachodu [na otrucie Nawalnego] może być dotkliwa, gdy będzie wspólna i uderzy we wrażliwe miejsca. Tymczasem dotychczas zachodnia odpowiedź Rosji okazywała się najczęściej bańką mydlaną. Moskwa więc z przekąsem się uśmiecha i wzrusza ramionami – pisze politolożka Lilia Szewcowa (https://echo.msk.ru/blog/shevtsova/2705147-echo/). I dalej: kanclerz Merkel, domagając się od Moskwy śledztwa, nie może odpuścić. Bo to oznaczałoby klęskę na finiszu jej wspaniałej kariery politycznej. […] „Czynnik Nawalnego” osłabił pozycje zachodnich zwolenników współpracy z Moskwą. Inicjatywa Macrona o zbliżeniu z Rosją wywołuje wątpliwości co do możliwości realizacji [w nowych okolicznościach]. Berliński pacjent plus buntująca się Białoruś, która Moskwa pomaga uciszyć – to dwie rzeczy, które nie pozwalają zmęczonej liberalnej demokracji drzemać”.

*
W kolejnym odcinku „kobry” o otruciu Nawalnego skupię się na aspektach wewnętrznych kryzysu. Natomiast na zakończenie dzisiejszych wywodów przytoczę jedną sensacyjną informację. Jewgienij Prigożyn – który jeszcze kilka dni temu odgrażał się, że wykończy finansowo Fundację Walki z Korupcją – przekazał milion euro na rzecz kliniki Charite. „Widocznie liczy na to, że jak trybunał w Hadze skaże go na więzienie, to Nawalny będzie mu przysyłał paczki żywnościowe” – żartują opozycjoniści w mediach społecznościowych.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *