Samotność w Petersburgu

29 stycznia. Prezydent Putin lubi podkreślać, że pochodzi z Petersburga, że kocha rodzinne miasto i jego mieszkańców, że zawsze tam chętnie wraca, że czuje się tam jak u siebie. Dwa dni temu była 78. rocznica zakończenia blokady Leningradu, dzień w mieście czczony z pietyzmem i wzruszeniem. Trwająca od 8 września 1941 do 27 stycznia 1944 roku blokada pochłonęła około 650 tys. ofiar wśród ludności cywilnej, większość ofiar zmarła z głodu, wycieńczenia i chorób. Ofiary grzebane były na Cmentarzu Piskariowskim, znajduje się tam obecnie monumentalny memoriał, poświęcony cywilom oraz żołnierzom Frontu Leningradzkiego, którzy polegli, broniąc miasta.

Zmarłych chowano w zbiorowych mogiłach. Do tej pory udało się ustalić personalia nie więcej niż 150 tys. osób. Na cmentarzu tym spoczywa, jak podają oficjalne źródła, starszy brat prezydenta, Wiktor, który zmarł na dyfteryt zimą 1942 r., miał półtora roku. Prezydent, jak wszyscy mieszkańcy miasta, na pewno ma osobisty stosunek do tego tragicznego okresu historii, która odbiła się również na losach jego rodziny. Ostatnio był na cmentarzu z okazji rocznicy zakończenia blokady w 2020 r., wtedy towarzyszył mu gubernator Petersburga i niewielka grupa wybranych. Rok wcześniej jeszcze zezwolono na kontakt z ludnością. W relacji agencji RIA Nowosti czytamy: „W niedzielę na Cmentarzu Piskariowskim zebrały się setki mieszkańców Petersburga, aby uczcić pamięć ofiar blokady. Po złożeniu wieńców mieszkańcy podziękowali prezydentowi za to, że przyjechał na 75. rocznicę. Niektórzy uścisnęli mu dłoń”. Także pięć lat wcześniej, gdy Putin przybył na siedemdziesiątą rocznicę „Dnia Zwycięstwa Leningradu”, jak nieoficjalnie nazywa się zakończenie blokady, wokół niego byli ludzie: „Wraz z obecnymi na Cmentarzu Piskariowskim ludźmi prezydent przeszedł główną aleją od Wiecznego Ognia pod pomnik Matki Ojczyzny, objął staruszkę, która przeżyła blokadę i chętnie fotografował się ze wszystkimi chętnymi” – pisał wtedy dziennik „Moskowskij Komsomolec”.

Z tymi opisami kontrastuje to, co można było zobaczyć w tegorocznych relacjach: samotny Putin idzie za żołnierzami niosącymi wieniec, za ogrodzeniem tłoczą się niewpuszczeni na cmentarz mieszkańcy, którzy przyszli na groby bliskich, na dachu budynku stojącego przy bramie cmentarza nad bezpieczeństwem prezydenta czuwają snajperzy, trzymając broń gotową do strzału. Przeraźliwie smutny ten obrazek (https://www.svoboda.org/a/ot-starikov-zaschityat-snaypery-putin-na-piskarevskom-kladbische/31676031.html).

W mediach społecznościowych było wiele komentarzy o tej wizycie Putina w ukochanym mieście, ostentacyjnym odgrodzeniu się od jego mieszkańców i wzmożonej ochronie. Petersburski polityk opozycyjny Borys Wiszniewski w Twitterze napisał: „Pomyślcie, na Cmentarz Piskariowski, gdzie leżą zmarli z głodu mieszkańcy miasta, przyszedł człowiek, na którego rozkaz buldożery miażdżą tony żywności z eksportu [żywność z krajów objętych sankcjami jest niszczona na polecenie władz od 2014 r.]. I oczywiście przyszedł sam. Gdyby go tam powitali „blokadnicy”, to by się nie pozbierał”. Ciekawy komentarz, ale to chyba nie z powodu rozgniecionego ementalera te środki ostrożności. Może chodziło o strach prezydenta przed koronawirusem, w Rosji wzbiera piąta fala, dziś przekroczono sto tysięcy nowych potwierdzonych przypadków zakażenia. Prezydent podobno jest zaszczepiony (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2021/11/24/proszek-w-prezydenckim-nosie/; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2021/03/29/wielka-tajemnica-szczepienia/), ale nadal dystansuje się i izoluje. O tym, że te środki ostrożności były związane z obawą przed covidem, może świadczyć to, że żołnierze, którzy nieśli wieniec przed Putinem, zostali przywiezieni z Moskwy. Przed uroczystością przebywali na dwutygodniowej kwarantannie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *