Wyrok za prawdę

10 marca. W Rosji Putina już wiele lat temu państwo ustanowiło monopol na przekaz medialny. Najpierw pod obcas wzięte zostały stacje telewizyjne i radio, potem stopniowo wystrzyżone zostało poletko prasowe – z wyjątkiem kilku niszowych tytułów redakcje dostosowały się do wymogów władzy. Internet okazał się najtrudniejszy do spacyfikowania, ale i na tej niwie Roskomnadzor pilnie zamyka wentyle, wprowadza blokady nieprawowiernych portali i ściga tych, którzy dopuścili się zbrodni powiedzenia prawdy. Od roku, od pełnoskalowej inwazji na Ukrainę, śruby jeszcze mocniej przykręcono. Według szacunków obrońców praw człowieka, Roskomnadzor zablokował 125 tysięcy publikacji o wojnie.

Kieszonkowa Duma Państwowa przegłosowała w trybie ekspresowym akty quasi-prawne wprowadzające de facto cenzurę wojenną i wysokie kary za łamanie zakazów w sferze informacji. Monopol na przedstawianie i komentowanie wydarzeń zastrzeżony jest wyłącznie dla kłamliwych tub propagandowych Kremla. Reszta może potakiwać. A jeśli nie potakuje, to trafia w żarna machiny wymiaru niesprawiedliwości.

Mówienie/pisanie o wyczynach rosyjskiej armii w Ukrainie, w tym zbrodniach wojennych, maruderstwie, gwałtach, kradzieżach, nazywanie po imieniu wojny wojną itp., to powód, aby podciągnąć śmiałka głoszącego niezgodne z linią Kremla treści pod paragraf o rozpowszechnianiu fejków o rosyjskiej armii. W minionym roku wszczęto dziesiątki spraw z tego artykułu (jak szacuje obrońca praw człowieka Paweł Czikow, było ich co najmniej 180). W ponad dwudziestu już zapadły wyroki. I to wysokie wyroki łagru.

Napiszę tu o jednym procesie, w których wyrok zapadł w ostatnich dniach: 7 marca sąd skazał Dmitrija Iwanowa na karę 8,5 roku łagru za rozpowszechnianie fejków o armii. Prokurator żądał 9 lat, ale najbardziej humanitarny sąd na świecie złagodził wymiar kary. Iwanow ma 23 lata, studiował na Moskiewskim Uniwersytecie Państwowym matematykę (miał wyznaczony termin obrony pracy dyplomowej na czerwiec 2022 r., ale siedział już wtedy w areszcie śledczym, łącznie spędził tam aż 9 miesięcy; został relegowany z uczelni). Na kanale Telegramu „MGU protestuje” zamieszczał informacje o mordowaniu przez rosyjskich żołnierzy ludności cywilnej i niszczeniu infrastruktury krytycznej Ukrainy, dopuścił się też zbrodni nazywania wojny wojną, a nie „specjalną operacją wojskową”, jak nakazuje kremlowska inkwizycja. Większość treści stanowiły „reposty”, czyli podane dalej przez Iwanowa wpisy innych autorów.

Iwanowa skazano na podstawie: zeznań świadków, których podsądny nawet nie znał i z którymi nie współpracował, ekspertyzy lingwistycznej oraz oficjalnego stanowiska ministerstwa obrony. To, co pisał Iwanow, było sprzeczne z tym, co głosili: rzecznik prasowy ministerstwa obrony Igor Konaszenkow (który niemal codziennie w telewizji opowiada kocopoły o sytuacji na froncie, w tym o legendarnych bojowych komarach, zarażonych w amerykańskich laboratoriach, aby kąsały naród rosyjski na zatracenie), minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow („my na nikogo nie napadliśmy, nie napadliśmy na Ukrainę” itd.) oraz wszyscy pozostali harcownicy wyższej i niższej rangi.

Iwanow w swoim ostatnim słowie powiedział: „Śledztwo, próbując oskarżyć mnie o rozpowszechnianie fejków, skonstruowało jeden wielki fejk. Akt oskarżenia od pierwszego do ostatniego słowa jest sprzeczny z rzeczywistością. Ja mogę się podpisać pod każdym słowem, które napisałem rok temu. Wszystkie oceny są aktualne, a każde twierdzenie znalazło potem mnóstwo dowodów. O żadnym poczuciu winy nie może być mowy. Życie jest o wiele bardziej skomplikowane niż sfabrykowana sprawa karna. Winę ponoszą ci, którzy rozpętali tę wojnę, wydają i wykonują zbrodnicze rozkazy, ci, którzy dokonują zbrodni na obcej ziemi i ci, którzy stosują represje wobec własnego narodu, tworzą atmosferę strachu i nietolerancji”.

I choć nie ma w akcie oskarżenia słowa prawdy, Iwanow został skazany. To wyrok porównywalny z wyrokami orzekanymi w sprawach o zabójstwo. Rosyjski wymiar niesprawiedliwości nawet nie próbował udawać, że oskarża i skazuje za poważne przestępstwa na podstawie rzetelnego śledztwa. To nie jest pierwsza sfingowana sprawa, w której oskarżony zostaje skazany, choć nie ma dowodów jego winy. W takich procesach chodzi o efekt odstraszający: uważaj, co piszesz (co mówisz), bo możesz za to stracić wolność. Ludzie powinni się bać wypowiadać własne zdanie, poszukiwać alternatywnych wobec oficjalnego przekazu źródeł informacji, weryfikować to, co plotą politycy, politrucy czy propagandyści.

Amnesty International uznała Dmitrija Iwanowa za więźnia sumienia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *