Czarny chleb, czarna kawa. Część 1

27 marca. Minął miesiąc od rozpoczęcia przez putinowską Rosję krwawej inwazji na Ukrainę. Jednym z zastosowanych przez Zachód środków mających powstrzymać zbrodniczy system przed kontynuowaniem agresji jest wprowadzenie sankcji. Część z sankcji dotyczy biznesów i własności rosyjskich bogaczy, którzy przez lata prosperity ukręcili pokaźne zagraniczne fortuny. Listy sankcyjne stale są uzupełniane, znalazło się na nich wiele znanych nazwisk z pierwszej setki rosyjskiej edycji Forbesa. „Idziemy po wasze przestępcze pieniądze” – zapowiedział amerykański prezydent.

Tylko kilka osób z tego grona zdecydowało się powiedzieć mediom, co myśli na temat swojej nowej sytuacji (o tym poniżej). Większość milczy, nie wychyla się. Od 2003 r., gdy Michaiłowi Chodorkowskiemu odebrano Jukos i wolność, rosyjski biznes nie prowadzi samodzielnych gier politycznych. Gry biznesowe też są kontrolowane przez władze. Od lat nie ma mowy o finansowaniu przez rekinów rosyjskiego biznesu alternatywnej wobec Kremla działalności politycznej w Rosji. Ostatnie domniemania na ten temat towarzyszyły bodaj antyputinowskim protestom z lat 2011-2012. Oligarchowie – jeśli można użyć tego nieprecyzyjnego pojęcia, powszechnie stosowanego w mediach – nie stanowią oddzielnej grupy o wielkich wpływach. To nie oni dyktują warunki, to im się je dyktuje. Ilustracją stosunków na linii Kreml-bogaci biznesmeni może być schemat budowy słynnego pałacu dla Putina w Gelendżyku: wybrani krezusi robili ściepę na ten przybytek putinowskiej nieukojonej manii wielkości i bezguścia, aby tym samym zaskarbić sobie wdzięczność cara (pisałam o tym na blogu: http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2021/01/20/nawalny-matrosskaja-tiszyna-i-palac-nad-morzem-czarnym/).

Różni związani w taki czy inny sposób z władzą biznesmeni mają powierzane przez polityczną górę różne zadania. Jedni obsługują pancerną kasę Kremla, inni spełniają zachcianki Putina, finansują lub współfinansują wielkie imprezy albo projekty władz, jeszcze inni „robią za słupy”.

Od dawna było wiadomo, że wszyscy oni mają niebywałe zamiłowanie do luksusu. A za najlepsze miejsce do życia i konsumowania dóbr uważają nie zaciszny domek z bala pod Brackiem, a Lazurowe Wybrzeże, Sardynię czy Toskanię. O tym, co mają, publiczność dowiedziała się masowo w momencie wprowadzenia sankcji. Zaczęło się od zamrażania aktywów pływających – w ciągu kilku dni zatrzymano między innymi jachty Aliszera Usmanowa (wielobranżowy potentat, m.in. metalurgia, media, najbogatszy z bogatych, najsprytniejszy ze sprytnych), Igora Sieczina (Rosnieft’), Romana Abramowicza (ropa, petrochemia, sport), Andrieja Mielniczenki (chemia, energetyka), Giennadija Timczenki (gaz). W centrum zainteresowania znalazł się też wyposażony w złoto i marmury jacht „Szeherezada”, są przypuszczenia, że to własność samego Putina (więcej w rubryce „Rosyjska ruletka”: https://www.tygodnikpowszechny.pl/kreml-ucisza-wszelkie-przejawy-buntu-172400). Jacht Aleksandra Michiejewa (Rostech) chciał zatopić u wybrzeży Majorki ukraiński marynarz z obsługi, ale policja udaremniła mu ten zamiar.

Kilka jachtów zostało przezornie przemieszczonych na Malediwy przez właścicieli (np. Władimira Potanina, Wiktora Wekselberga), którzy nie zostali (jeszcze?) objęci zachodnimi sankcjami. Jacht Aleksieja Mordaszowa (stal) płynie dzielnie z Seszeli do… Władywostoku. Cóż, jeden jacht tego potentata został już zaaresztowany we Włoszech, nie można więcej ryzykować.

Wrócę do zapowiedzianych powyżej nielicznych wypowiedzi rosyjskich bogaczy, którzy znaleźli się „pod sankcjami”. Jako pierwszy głos zabrał nieśmiało Oleg Deripaska (aluminium). W pierwszych dniach po inwazji wystąpił w mediach społecznościowych z apelem o pokój. Bez echa. Natomiast już dziś na swoim profilu zamieścił ostry proputinowski komentarz wobec fragmentu przemówienia Joe Bidena z Warszawy („Putin nie powinien dłużej sprawować władzy”). Deripaska wykpił amerykański pomysł na obalenie Władimira Władimirowicza, napisał: „Amerykańskie jastrzębie pewnie mają nadzieję, że nieszczęśni Fridman i Awen wszystko za nich zrobią”.

O tym, dlaczego Deripaska nazwał swoich kolegów z gildii „nieszczęsnymi”, będzie w drugiej części tekstu.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *