Elementarz Putina

7 czerwca 2025. Skorupka rosyjskich dzieci od najmłodszych lat musi nasiąkać putinizmem. Putinowi właśnie przedstawiono makietę nowego elementarza dla klas pierwszych szkół podstawowych. Na pierwszej stronie ma się znaleźć tekst napisany przez samego prezydenta. Czegoś takiego jeszcze w rosyjskim szkolnictwie nie grali.

Doradczyni prezydenta Jelena Jampolska cała w pąsach pokazała szefowi dwa dni temu, jak będzie wyglądać nowy elementarz dla uczniów klas pierwszych. Nowa książeczka, z której pierwszaki będą uczyły się czytać, jest jedną z cegiełek dopinanej nowej jednolitej państwowej listy podręczników (do tej pory w szkołach można było wybierać podręczniki, teraz wraca się do koncepcji jednego obowiązującego programu szkolnego i jednolitych podręczników).

Na okładce elementarza znajdą się symbole i barwy rosyjskiej flagi. Projektem dowodziła rada ds. nowego rosyjskiego stylu (ciało powstało w kwietniu br. na polecenie Putina, aby zwalczać „obcą zachodnią symbolikę”), a pracowało nad nim kilka zespołów designerów. Wybór padł ostatecznie na projekt Rosyjskiego Uniwersytetu Państwowego imienia Kosygina. Projekt generalnie się nie spodobał, skrytykowali go nawet komentujących na prokremlowskim portalu „Wzglad”, który krytyki pod adresem władz i jej pomysłów się nie dopuszcza. Ludzie pisali, że ubogi, że to znęcanie się nad dziećmi, że profanacja flagi. Niektórzy z dyskutantów domagali się przywrócenia starego, sowieckiego elementarza – niedoścignionego wzorca z 1955 r. (https://dzen.ru/a/ZGO9he1XG16SvKRP). Jampolska zachwalała produkt jak mogła: „Dawno, a może nawet i nigdy dotąd nie mieliśmy takiego pięknego elementarza”. Potem jednak, gdy na jej stronie zaczęły się masowo pojawiać równie negatywne komentarze, zamknęła możliwość komentowania.

O gustach, wiadomo od wieków, non disputandum est. Ale co można powiedzieć o pomyśle zamieszczenia na wstępie podręcznika tekstu, który ma napisać Putin? Jampolska tak zachęciła prezydenta: „1 września ten tekst pierwszoklasistom przeczytają nauczyciele, rodzice, babcie, dziadkowie, a nieco później dziecko ponownie przeczyta tekst już samo. I napełni je duma, że oto osobiście zwraca się doń prezydent kraju. To uczyni szkołę jeszcze ważniejszą”.

Jaki będzie następny krok? Może trzeba będzie te (nieznane jeszcze) słowa prezydenta wykuć na pamięć. Ci, którzy najpiękniej zadeklamują prezydenckie przesłanie, otrzymają być może specjalne stypendium, a potem bilet na studia bez egzaminów. W całym kraju powstaną uniwersytety badające tekst i budujące wokół całe naukowe teorie. Wzorem będzie Turkmenistan i wielka spuścizna Ruhnamy – księgi spisanej przez Turkmen-baszy, Ojca Wszystkich Turkmenów, pierwszego prezydenta republiki, Saparmurata Nyyazowa. W turkmeńskich szkołach i uniwersytetach znajomość Ruhnamy była obowiązkowym przedmiotem, uczniowie i studenci zdawali z tego egzaminy. Po śmierci umiłowanego przywódcy stopniowo rezygnowano z owego kuriozum. Teraz Rosja ma już wydeptaną ścieżkę w tworzeniu kultu jednostki wodza.

Nauczyciele, którzy (anonimowo) odważyli się ocenić nowy elementarz, mówią: „to najbardziej zideologizowany podręcznik we współczesnej rosyjskiej historii”. Od 2022 r. w rosyjskich szkołach odbywają się lekcje nazywane „Rozmowy o tym, co najważniejsze” – odbywają się raz w tygodniu po ceremonii wciągnięcia flagi na maszt i odśpiewaniu hymnu państwowego. W zeszłym roku Putin poparł ideę wprowadzenia takich lekcji w przedszkolach.

Kiedyś było takie powiedzonko: „Armia Radziecka z tobą od dziecka”. Historia lubi się powtarzać. Teraz umiłowany prezydent wkracza w życie obywateli Rosji od żłobka, a nawet jeszcze wcześniej. By dobrze nasiąknięta putinizmem skorupka w wieku dojrzałym trąciła chęcią wstąpienia do armii.

Koń trojański „Pajęczyna” i rozmowy w Stambule

2 czerwca 2025. Tę bezprecedensową operację ukraińskie służby specjalne przygotowywały przez półtora roku. Otrzymała kryptonim „Pajęczyna” (Pajęcza sieć, ukr. Павутина). W jej wyniku w miejscach bazowania uszkodzonych zostało 40 rosyjskich samolotów bojowych (13 zostało zniszczonych), w tym należące do kategorii strategicznych. Strona ukraińska twierdzi, że zadała straty w przeliczeniu na pieniądze sięgające nawet 7 mld dolarów. Nie mówiąc o stratach, których nie da się przeliczyć na pieniądze. Według strony ukraińskiej, ucierpiało 34 procent strategicznych samolotów zdolnych do przenoszenia skrzydlatych rakiet, w tym Tu-22M3 i Tu-95MS. Zdaniem ekspertów, Rosja nie ma zdolności do odtworzenia tych zasobów.

Ministerstwo obrony Rosji potwierdziło, że zostały zaatakowane lotniska w pięciu regionach – obwodach murmańskim, irkuckim, iwanowskim, riazańskim i amurskim. Atak zakwalifikowano jako „akt terroru”.

Rosyjskie ministerstwo obrony zakomunikowało, że na lotniskach wojskowych w obwodach amurskim, riazańskim i iwanowskim atak dronów FPV z okolic w bezpośredniej bliskości lotnisk został odparty, doszło jedynie do zapalenia się kilku samolotów, nikt nie zginął. W telewizyjnych programach (dez)informacyjnych tematowi poświęcono 40 sekund (tak, sekund, nie minut) czasu antenowego. „Nic się nie stało, Rosjanie, nic się nie stało”.

W obwodzie amurskim jedna z ciężarówek przewożących drony nie dojechała do punktu przeznaczenia, doszło do wybuchu, ciężarówka spłonęła. W rezultacie lotnisko w obwodzie amurskim nie ucierpiało.

Ukraińskie służby dostarczyły na terytorium Rosji drony i drewniane stelaże. Stelaże zostały umieszczone w naczepach wielkich tirów, a drony ukryte zostały w podsufitkach. Operacja rozpoczęła się od rozsunięcia ruchomych klap w naczepach i odpalenia zdalnie dronów, które zaatakowały samoloty w miejscach bazowania. Baza „Olenja” w obwodzie murmańskim znajduje się 1700 km od granicy z Ukrainą, baza „Biełaja” w obwodzie irkuckim – 4500 km od granicy z Ukrainą. Majstersztyk.

Operacją dowodził szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Wasyl Maluk w ścisłej współpracy z prezydentem Wołodymyrem Zełenskim.

Rosyjskie samoloty bojowe dokonują ataków na ukraińskie miasta i zabijają ludzi, w tym cywili. Ukraińcy dokonali ataku na obiekty wojskowe, pozbawiając Rosję znaczącej części lotnictwa strategicznego. „Ta operacja to nie tylko uderzenie w obiekty wojskowe w głębi Federacji Rosyjskiej, a krach architektury bezpieczeństwa państwa. Dla ukraińskich służb specjalnych powstają nowe możliwości atakowania innych strategicznych obiektów wojskowych wewnątrz terytorium FR. Rosja uważała, że na głębokim zapleczu jej samoloty są bezpieczne” – ocenił były oficer lotnictwa wojskowego Ukrainy Anatolij Chrapczynski (wypowiedź dla TV Nastojaszczeje Wriemia).

Rosyjskie władze zaniemówiły z wrażenia. Władimir Putin już całą dobę milczy jak zaklęty. Nie zajął stanowiska także w sprawie katastrof kolejowych w obwodzie briańskim (most zawalił się na pociąg pasażerski, zginęło 7 osób) i w obwodzie kurskim (pod lokomotywą pociągu towarowego zawalił się most kolejowy).

Natomiast rosyjscy blogerzy obsługujących propagandowo wojnę szumią i szumią. Uznali ukraiński atak za wystarczający powód do uderzania jądrowego na Ukrainę ze strony Rosji i wzywają najwyższe władze do wyciągnięcia głowic. Strona „Echa” natomiast cytuje emocjonalny list z-blogera do Władimira Putina (list jest dziś w Rosji hitem internetów). List napisany został w całości „matem”, czyli to jeden wielki bluzg (https://echofm.online/opinions/vladimir-vladimirovich-uslyshte-nas). Jeśli go przełożyć na literacki rosyjski, to ta wymowna skarga straci charakter. A jest tu nie tylko o ciosie, jaki zadała Rosji Ukraina swoją operacją „Pajęczyna”, ale także próba zrozumienia, jak to się mogło stać. I bloger rzuca kalumnie pod adresem rządu i władz regionalnych, które pasą się na budżetowych pastwiskach, forsę chowają do kieszeni; służby specjalne takie niby świetne, a o bezpieczeństwo nie dbają i w ogóle nie wiedzą, o co chodzi. A z Ukrainą to w ogóle nie należy wdawać się w rozmowy, tylko bić, zabijać.

*
Operacja „Pajęczyna” została przeprowadzona w przeddzień drugiej rundy rozmów delegacji ukraińskiej i rosyjskiej w Stambule. Spotkanie 2 czerwca trwało ponad godzinę. Według Zełenskiego, delegacje wymieniły dokumenty za pośrednictwem strony tureckiej (chodzi o memoranda w sprawie przyszłego porozumienia pokojowego).

Wymierny rezultat to porozumienie w sprawie wymiany jeńców (według formuły „wszyscy za wszystkich” mają być wymienieni ciężko ranni i ciężko chorzy), wymiany ciał poległych (6 tys. na 6 tys.) oraz jeńców w wieku 18-25.

Nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie zawieszenia ognia. Ustalono jedynie, że na określonych odcinkach frontu dojdzie do 2-3-dniowego zawieszenia broni, aby „można było pozbierać ciała poległych”. Minister obrony Ukrainy Rustem Umerow oświadczył, że Rosja nie zgodziła się na całkowite bezwarunkowe zawieszenie broni ani na osobiste spotkanie prezydentów (co proponowała strona ukraińska).

Ukraińska delegacja przekazała rosyjskiej listę nazwisk dzieci, które należy zwrócić Ukrainie: „Chodzi o setki dzieci, które Rosja nielegalnie deportowała i przetrzymuje na terytoriach okupowanych” – zaznaczył członek delegacji ukraińskiej. Przewodniczący rosyjskiej delegacji Władimir Miedinski obiecał, że każdy przypadek zostanie skrupulatnie sprawdzony, ale skomentował ukraińską propozycję z waszecia: „Nie róbcie tutaj taniego teatrzyku dla bezdzietnych europejskich staruszek”.

Według komentującego spotkanie w Stambule korespondenta „The Economist” Olivera Carrolla, członkowie delegacji nie wymienili uścisków dłoni.

Teraz obie strony będą studiować dokumenty.

Zamach w Stawropolu

31 maja 2025. Na plakatach, w reportażach telewizyjnych, w sprawozdaniach władz różnych szczebli, a nade wszystko w opowiastkach Putina życie w Rosji jest tak wspaniałe, że nazwać je rajem to mało. Ale codziennie wydarza się coś, co ten sielski obrazek zakłóca.

Jedną z namolnych bajek, sprzedawanych przez Putina poddanym, jest zapewnienie, że uczestnicy „specjalnej operacji wojskowej” to nowa elita Rosji (pisałam o tym w cyklu „Rosyjska ruletka” https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-obiecuje-awans-spoleczny-czy-rosje-czeka-wymiana-elit-186083; https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-tworzy-nowe-rosyjskie-elity-189439). Powstał pokazowy projekt „Czas bohaterów”, w ramach którego wyselekcjonowani weterani powracający z frontu otrzymują szansę zdobycia wiedzy niezbędnej do objęcia jakiegoś stanowiska w strukturze władzy. Na niskim szczeblu i gdzieś daleko od stolic, ale z obiecaną możliwością awansu.

Jednym z uczestników tego projektu był 34-letni Zaur Gurcyjew (https://xn--b1aachba0csne6n.xn--p1ai/news/tpost/8utmf6hta1-uchastnik-programmi-vremya-geroev-zaur-g). Urodził się w Osetii. Możliwą drogę awansu dostrzegł w służbie wojskowej, ukończył Akademię Wojskową w Petersburgu. Po rozpoczęciu pełnoskalowej agresji Rosji na Ukrainę został rzucony na ważny odcinek: szturm Mariupola. Dowodził lotniczą komponentą operacji. „Gdzie ma spaść bomba, w co ma trafić rakieta – tym się zajmujemy” – mówił major Gurcyjew w jednym z wywiadów. Na stronie projektu „Czas bohaterów” podkreślono z dumą, że to dzięki jego wysiłkom „udało się zwiększyć efektywność ataków” (czyli zabić jeszcze więcej ludzi – jak choćby w ataku na szpital czy teatr). Za te zbrodnie został wynagrodzony przez system nie tylko Orderem Męstwa, ale także wymarzoną synekurą: został zastępcą mera Stawropola na południu Rosji (był z tym miastem związany od wielu lat).

W Stawropolu Gurcyjew doglądał, jak się mają relacje pomiędzy strukturami poszczególnych służb mundurowych w mieście, odpowiadał za wychowanie patriotyczne i… zapobieganie aktom terroru. Cieszył się zaufaniem mera i czekał na kopa w górę (do władz regionalnych) dzięki wsparciu bezpośredniego przełożonego.

Późnym wieczorem, a właściwie w nocy z 28 na 29 maja na podwórzu domu przy ulicy Czechowa w Stawropolu spotkało się dwóch mężczyzn: Gurcyjew i 29-letni Nikita Pieńkow. Według enuncjacji medialnych, Pieńkow zajmował się w przeszłości tresurą psów policyjnych (według innej wersji – pracował jako funkcjonariusz konwojujący skazanych), fascynował się rapem i tatuażami. Ostatnio nie miał stałej roboty.

Jak piszą dobrze poinformowani autorzy kanału Baza w Telegramie (https://t.me/bazabazon/37782), Gurcyjew sam przyjechał pod dom na Czechowa. Pieńkow wynajmował w tym domu mieszkanie. Czy Gurcyjew i Pieńkow znali się? Nie wiadomo. W jaki sposób i w jakiej sprawie umówili się w środku nocy? Też nie wiadomo. Inny kanał na Telegramie WCzK-OGPU (https://t.me/rucriminalinfo/1604), specjalizujący się we wrzucaniu informacji pozyskanych od „siłowików”, twierdzi, że mężczyźni poznali się za pośrednictwem portalu randkowego dla gejów. Żadne inne źródło nie potwierdziło tej skandalizującej wersji. Dostępne w sieci wiadomości o życiu rodzinnym Gurcyjewa są sprzeczne. Jedne źródła piszą o tym, że miał dziecko/dzieci z małżeństwa, które się rozpadło, a obecnie miał konkubinę, inne – że miał żonę i troje dzieci.

Wróćmy do wydarzeń na ulicy Czechowa. Na nagraniu z kamery monitoringu widać, jak do stojącego na podworcu Gurcyjewa podchodzi szczupły mężczyzna w czapce z daszkiem, z torbą przewieszoną przez ramię. W momencie, gdy jest już bardzo blisko, dochodzi o eksplozji. Na razie nie jest jasne, co zostało zdetonowane – czy był to granat czy (co bardziej prawdopodobne) bomba, odpalona zdalnie. Gurcyjew i Pieńkow zginęli na miejscu.

Czy Pieńkow wiedział, że jest „żywą bombą”? Czy działał na czyjeś zlecenie? Czyje? Gdzie znajdował się ładunek? W torbie, którą miał przy sobie Pieńkow? A może bombę miał na sobie, jak rasowy zamachowiec-samobójca? Sporo pytań i niejasności na tym etapie.

Podczas rewizji w mieszkaniu zajmowanym przez Pieńkowa nie znaleziono śladów materiałów wybuchowych, co może świadczyć, że to nie on skonstruował bombę, która posłużyła do zamachu. A może miał jeszcze jakąś inną metę?

Gubernator Kraju Stawropolskiego Władimir Władimirow oświadczył: „Toczy się śledztwo. Rozpatrywane są różne wersje, w tym zorganizowanie zamachu z udziałem nazistów z Ukrainy”. Podobne opinie wyrażają rosyjscy propagandyści. Dopuszczają, że trwa polowanie na uczestników programu „Czas bohaterów”.

Ewentualne memorandum po możliwym rozejmie. W przyszłości

19 maja 2025. Dzisiaj odbyła się rozmowa telefoniczna Trump-Putin. Trwała dwie godziny. To jedyny konkret, jakim mogą pochwalić się obie strony. Reszta to mgławica. Ale optymizmu jak na lekarstwo. Albo jeszcze mniej.

To była trzecia rozmowa telefoniczna pomiędzy Kremlem a Białym Domem od 12 lutego (https://www.tygodnikpowszechny.pl/prezent-dla-putina-jak-kreml-zareagowal-na-dzialania-administracji-trumpa-w-sprawie-ukrainy-189832). Druga odbyła się w marcu: https://www.tygodnikpowszechny.pl/putin-rozgrywa-trumpa-rozmowy-o-ukrainie-sluza-przede-wszystkim-rosji-190140

Donald Trump nazwał rozmowę „świetną”, a potencjał Rosji określił jako „nieograniczony”. Wyraził przekonanie, że niebawem rozpoczną się negocjacje pomiędzy Rosją i Ukrainą. W sieci społecznościowej Truthsocial napisał: „Rosja i Ukraina bezzwłocznie rozpoczną rozmowy o zawieszeniu broni i – co o wiele ważniejsze – o zakończeniu wojny. Warunki zostaną omówione przez obie strony”. I dalej: „Rosja chce handlować ze Stanami Zjednoczonymi na dużą skalę, kiedy zakończy się ta katastrofalna krwawa łaźnia. Zgadzam się z tym. Rosja ma ogromne możliwości, aby utworzyć ogromną liczbę miejsc pracy i bogactwa. […] Ukraina też może stać się wielkim beneficjentem handlu w procesie odbudowy swojego kraju”.

Trump poinformował o tym, że zrelacjonował przebieg rozmowy prezydentowi Zełenskiemu i kilku europejskim politykom. Wskazał też, że „nowy papież byłby zainteresowany poprowadzeniem negocjacji. Niech zatem ten proces się rozpocznie”.

Władimir Putin po rozmowie wyszedł do dziennikarzy i wygłosił krótki komunikat (https://t.me/tass_agency/315751). Wyglądał na zmęczonego, nie był opromieniony ani uskrzydlony sukcesem, starannie dobierał słowa, każde owijając dodatkowo zastrzeżeniem w rodzaju „być może”, „ewentualnie”, „w przyszłości”. Określił rozmowę jako „pełną treści i szczerą”.

„Prezydent USA przedstawił swoje stanowisko w sprawie przerwania działań zbrojnych, rozejmu, ja ze swej strony zaznaczyłem, że Rosja również opowiada się za pokojowym uregulowaniem ukraińskiego kryzysu. Musimy po prostu wyznaczyć najbardziej efektywne drogi, którymi będziemy zmierzać do osiągnięcia pokoju”. Zapowiedział, że Rosja gotowa jest do podjęcia rozmów z Ukrainą o wypracowaniu memorandum pokojowego. Dodał zaraz potem, że warunkiem „możliwego porozumienia pokojowego jest określenie odpowiednich warunków, takich jak zasady uregulowania, termin zawarcia porozumienia pokojowego, w tym możliwe zawieszenie ognia w wyznaczonym czasie w razie osiągnięcia odpowiednich porozumień”. A zatem: wszystko jest możliwe pod warunkiem że jest możliwe albo niemożliwe, byle na naszych warunkach. W przyszłości.

A na koniec Putin znów wyciągnął dobrze znaną płytę: „dla Rosji najważniejsze jest, aby usunąć praprzyczyny konfliktu”.

Czyli jesteśmy w punkcie wyjścia – Rosja nie zamierza zmieniać swojego podejścia do konfliktu. Słowo-klucz to „praprzyczyny”. Czyli to, z czym Rosja przystąpiła do wojny w 2022 r. Celem jest zniszczenie ukraińskiej państwowości. Na obecnym etapie Rosji zależy na międzynarodowym uznaniu dla zdobyczy terytorialnych (na początek: Krym plus cztery wschodnie obwody Ukrainy). Żadnych reparacji wojennych dla Ukrainy.

Emigracyjny dziennikarz i publicysta Dmitrij Koleziew w gorącym komentarzu na platformie X napisał: „Putinowi powiedzieli: zgódź się na 30-dniowe zawieszenie broni, jeśli faktycznie jesteś gotowy zakończyć wojnę. A on na to: możemy walczyć jeszcze 20 lat, ale możemy w zasadzie już teraz zacząć prace nad tym, jak może wyglądać porozumienie pokojowe. Co oznacza, że pod przykrywką procesu pokojowego [Rosja] będzie nadal prowadzić wojnę, a jednocześnie będzie zwodzić Trumpa i odwodzić go od wprowadzenia sankcji lub zwiększenia pomocy wojskowej dla Ukrainy”.

Putin nie chce kończyć wojny. Wykręca się, obudowuje pustymi frazami imitację gotowości do rozmów. Zwodzi, pudruje Trumpowi mózg, nie bez podstaw licząc na dywidendy – dostał już przecież tyle prezentów.

Doradca Putin ds. międzynarodowych Jurij Uszakow powiedział, że jednym z tematów rozmowy były prace nad wymianą więźniów pomiędzy Rosją a USA według formuły „9 na 9”.

A szumnie zapowiadane jeszcze w lutym spotkanie Trump-Putin? Uszakow zaznaczył, że o tym też była mowa w telefonicznym dialogu: do spotkania dojdzie, gdy będzie ono „wszechstronnie przygotowane”. (Czy jeszcze ktoś pamięta, że Trump sugerował cztery dni temu, że już nadszedł czas, aby zorganizować bezpośrednie spotkanie z Putinem? I co? I nic. Znowu przelewanie frazesów z pustego w próżne).

I stawała jeszcze sprawa sankcji. Według Uszakowa, Trump wspomniał, że w Senacie leży już gotowy projekt wprowadzenia nowych ograniczeń wobec Rosji, ale jednocześnie zapewnił, że on sam jest „zwolennikiem osiągnięcia porozumienia, a nie wprowadzania sankcji”.

Czerwony jedwab na czerwonym dywanie

13 maja 2025. Wizyta przewodniczącego Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinpinga w Moskwie (8-10 maja) miała nie tylko wymiar polityczny, ale także kulturalny. Odwracająca się od Zachodu Rosja poszukuje nowych formatów – wielostronne partnerstwo z Chinami ma zapełnić powiększającą się lukę w zagranicznej wymianie – politycznej, naukowej, gospodarczej i kulturalnej. Xi Jinping i Władimir Putin patronują rozwojowi więzi między obu państwami i narodami, w tym na kinowym ekranie.

O wizycie Xi Jinpinga w Moskwie, przyjacielskiej herbatce wypitej z Putinem, podpisanych dokumentach mających podkreślić zacieśniającą się współpracę dwustronną, obecności Xi na głównej trybunie podczas defilady 9 maja (i o samej defiladzie i 80-leciu Pobiedy) napisałam w komentarzach dla Tygodnika Powszechnego (https://www.tygodnikpowszechny.pl/80-lecie-zakonczenia-wielkiej-wojny-ojczyznianiej-putin-pokaz-sily; https://www.tygodnikpowszechny.pl/co-wolno-rosyjskiemu-weteranowi-rezim-przyucza-kobiety-na-ofiary-190597; https://www.tygodnikpowszechny.pl/rosyjscy-szpiedzy-do-trumpa-europa-naszym-wspolnym-wrogiem-190458). Teraz kilka słów o kinematografii jako spodziewanej platformie nowo wykuwanego braterstwa.

Pełnoskalowa agresja Rosji na Ukrainę przeorała także kulturę, w tym film. Jedna z najważniejszych osób w rosyjskim kinie, Nikita Michałkow, popierający Putina, w 2022 r. obraził się na zachodnich kolegów po fachu, którzy nie zrozumieli jego fascynacji dyktatorem i krwawą wojną. Ogłosił, że Rosja musi iść własną drogą – robić własne filmy, przyznawać własne nagrody itd. (https://www.tygodnikpowszechny.pl/wlasne-filmy-wlasne-oscary-rosyjska-kultura-idzie-w-swoja-strone-178451). Ministerstwo kultury dwoi się i troi, żeby zapewnić odpowiednio spreparowaną papkę kultury masowej dla szerokich rzesz społeczeństwa. „Władze podejmują próby stworzenia nowego modelu kultury sprzęgniętego z bieżącą potrzebą polityczną. Z wypoconych w gabinetach urzędników ministerstwa kultury projektów ożywienia kinematografii czy literatury składa się nieodmiennie stary, dobry kałasznikow: wyciąć niebłagonadiożnych, nagrodzić chwalców, a podawaną społeczeństwu kulturalną strawę uprościć i sprowadzić do łopatologicznego przekazu: najlepsza jest rosyjska kultura, bo jest rosyjska, tradycyjna, wojenna, nasza. […] Kultura rozwija się, gdy nie jest ograniczana, a gdy nie jest ograniczana – rozwija się w kierunku protestu. A na protest władze nie mogą pozwolić – wszelkie przejawy niezgody w środowisku twórczym (i nie tylko twórczym) zwalczane są knutem” – napisałam w Tygodniku Powszechnym kilka miesięcy temu (https://www.tygodnikpowszechny.pl/rosja-lista-porzadnych-ludzi-z-nakazem-milczenia-188344). Pozwoliłam sobie na ten krótki zarys sytuacji w rosyjskiej kulturze, aby pokazać tło doniosłych decyzji podejmowanych przez przywódców Rosji i Chin na rzecz integracji w dziedzinie kultury, w tym filmu („Bo kino jest najważniejszą ze sztuk”).

„Rosja i Chiny pracują nad wspólnymi produkcjami filmowymi. Powstał już jeden film, który cieszy się sukcesem: „Czerwony jedwab”. Twórcy z obu krajów zamierzają kontynuować współpracę w tej sferze” – powiedział dumnie Putin podczas spotkania ze swoim wysokim gościem z Chin. Wyraził nadzieję, że Rosja i Chiny stworzą niemało wspólnych filmów, które z radością zostaną powitane przez widzów w obu krajach.
„Czerwony jedwab” w reżyserii Andrieja Wołgina wszedł na ekrany kin w lutym tego roku, główne role zagrali rosyjscy aktorzy (m.in. Gosza Kucenko), pojawili się też wykonawcy chińscy. Akcja filmu rozgrywa się w 1927 r. w pociągu na trasie Władywostok-Moskwa. Kurier z Chin wiezie tajne dokumenty, od których zależą stosunki chińsko-rosyjskie. Jak to w wątkach, zapożyczonych z potępionych zachodnich kryminałów bywa, w pociągu popełnione zostaje morderstwo, a carski agent ma rozplątać intrygę. Film obejrzało w Rosji półtora miliona widzów. Zdania odbiorców były podzielone. „Przeterminowany cukierek w drogim opakowaniu” – napisał jeden z profesjonalnych recenzentów. „Nasza doskonała odpowiedź na filmy o Bondzie” – zachwycał się inny.

Gazeta „Wiedomosti” pisze, że obecnie ekipy filmowe z Rosji i Chin zajęły się kolejnym wspólnym projektem pod roboczym tytułem „Sojusznicy” według pomysłu rosyjskiego pisarza Siergieja Minajewa. Film opowiada o pomocy sowieckich lotników dla Chin w czasie wojny chińsko-japońskiej 1937-1945. Prace nad filmem mają się zakończyć pod koniec 2026 r.

Jak napisał w analizie „Ideologiczne cementowanie sojuszu: szczyt rosyjsko-chiński” Witold Rodkiewicz (Ośrodek Studiów Wschodnich), „kooperacja ma przyczynić się do poszerzenia ideologicznych podstaw sojuszu poprzez wywodzenie go z przeszłości. Mit odwiecznej przyjaźni narodów chińskiego i rosyjskiego rozbudowano o nowy wątek braterstwa krwi przelanej we wspólnej walce z nazistowskimi Niemcami i militarystyczną Japonią”.

Jednym słowem – poszukiwane są wątki jednoczące, spajające przyjaźń rosyjsko-chińską. Nigdzie nie znalazłam wzmianki o projekcie nakręcenia filmu na przykład o wypadkach na wyspie Damanskij na Amurze w roku 1969 czy o innych drażliwych tematach w niespokojnej historii rosyjsko-chińskiej. „Jest prawda czasów, o których mówimy, i prawda ekranu”. I tego muszą się teraz kurczowo trzymać pracujący na zamówienie rosyjscy twórcy. Nie tylko we współpracy z Chinami.