Archiwa tagu: sondaż

Korupcjo, pozwól żyć

21 czerwca. Rosja zajęła poczesne miejsce w rankingu państw o największym ryzyku korupcji – międzynarodowa grupa analityczna, specjalizująca się w ocenie ryzyka Verisk Maplecroft sklasyfikowała Rosję w grupie dwunastu krajów o najwyższym współczynniku CRI (Corruption Risk Index): https://www.maplecroft.com/portfolio/new-analysis/2015/06/17/global-corruption-ranking-which-countries-pose-highest-risk/. Kompanami Rosji w tej grupie są Południowy Sudan i Mjanma. Za kraj o najniższym ryzyku korupcji firma Verisk Maplecroft uznała Danię. W zeszłorocznym rankingu Transparency International Rosję też ustawiono w szeregu państw o najbardziej żarłocznej korupcji – po sąsiedzku z Nigerią, Kamerunem, Libanem czy Iranem.

Władze Rosji, które od wielu lat mają na sztandarze wypisaną wielkimi literami walkę z korupcją, patrzą na te i podobne zestawienia z lekceważeniem, uznając je za tendencyjne i nieoddające istoty rzeczy. Skandale korupcyjne są w Rosji chlebem powszednim. Ujawnianie praktyk „kopertowych” to jeden z rytualnych zabiegów higienicznych układu władzy – od czasu do czasu przydaje się taka głośna afera, złożenie w ofierze jednego z nieostrożnych kapłanów biurokracji, jego publiczne wychłostanie. W marcu br. doszło do smakowitego pożarcia gubernatora Sachalinu, a więc urzędnika bardzo wysokiego szczebla; jest on podejrzany o łapówki w kwocie 1 mld rubli. Akcje tego typu mają stwarzać wrażenie, że wielkie wydziały ciał różnych powołanych do walki z korupcją żyły sobie prują, aby wyleczyć matkę Rosję z tej wstydliwej przypadłości. Tymczasem znacznie bardzie skuteczny w tropieniu afer korupcyjnych jest opozycjonista Aleksiej Nawalny, który regularnie publikuje informacje o korupcji urzędników wszystkich szczebli na swojej stronie http://navalny.livejournal.com/; https://fbk.info/. Ale Nawalnego władze ścigają, a nie nagradzają.

Publicysta Borys Tumanow pisał swego czasu w eseju o rosyjskiej korupcji, że to immanentna cecha rosyjskiego życia, bez której społeczeństwo nie wie, jak żyć. To gwiazda prowadząca przez bezdroża. Fundament wszystkich fundamentów.

O długich tradycjach rosyjskiego łapownictwa pisali też luminarze rosyjskiej literatury. Do prześmiewczego acz brutalnie rzeczywistego podejścia Mikołaja Gogola – jego genialny „Rewizor” nie stracił na aktualności – nawiązuje w swojej powieści satyrycznej „Biurko” (Стол) Aleksandr Potiomkin (powieść została wydana po polsku, także jako audiobook w świetnej interpretacji Wojciecha Żołądkowicza). To groteskowo wykrzywiony obraz dnia z życia typowego przedstawiciela biurokratycznej piramidy, który załatwia interesy i interesiki różnych petentów w dobrze pojętym swoim interesie. A petenci pchają się do niego ze swoimi sprawami drzwiami i oknami. Prośby wspierają łapówką lub jej obietnicą, czasem groźbą (świat kryminalny stoi tuż za progiem wszelkich poczynań, mających przynieść profit). Tytułowe biurko jest tą opoką, na której zbudowana jest nie tylko kariera i pomyślność urzędnika, ale cała filozofia życia społecznego. Ci, co biorą, spleceni są z tymi, którzy dają. Spleceni tak ciasno, że nie wiadomo już, gdzie jest skutek, gdzie przyczyna, gdzie głowa, a gdzie ogon.

Jak mawiali starożytni, biurko psuje się od głowy, a korupcja niejedno ma imię i niejedno wcielenie. Radio Swoboda ponownie podjęło wątek korupcyjnych schematów zbudowanych przez Władimira Putina i spółkę w szalonych latach dziewięćdziesiątych, gdy WWP zajmował posadę zastępcy mera Petersburga Anatolija Sobczaka: http://www.svoboda.org/content/transcript/27081099.html

Były śledczy Andriej Zykow, który badał działalność wysokich urzędników merostwa, słynnej kooperatywy Oziero, korporacji Dwadcatyj Triest, twierdzi, że korupcyjne schematy, a także powiązania ze światem przestępczym pozwoliły na wyprowadzenie wtedy z budżetu ogromnych sum. Wszczęto nawet postępowanie karne, które miało wyjaśnić kulisy. Jednak sprawa numer 144128 (nazywana w mediach „sprawą Putina”) została zamknięta. W 2000 roku, gdy ją zamykano, Władimir Putin był już prezydentem Rosji. Według Zykowa, łeb sprawie ukręcił w odpowiednim czasie prokurator, który dziwnym zbiegiem okoliczności akurat wtedy wszedł w posiadanie willi o wartości dalece przewyższającej jego ówczesne możliwości finansowe.

Materiały na temat petersburskich schematów i powiązań zbierała też i opublikowała Marina Salje, deputowana Rady Miejskiej Petersburga (http://www.svoboda.org/content/transcript/27081099.html), w tym wypadku chodziło o przewały przy realizacji programu „żywność za surowce”. Materiał ten był – jak utrzymuje Zykow – nieźle udokumentowany, ale do sądu nie trafił, gdyż zawierał uchybienia formalne. Zykow wspomina o jeszcze jednej osobie, która zbierała materiały o tym ciekawym okresie działalności prezydenta – śledczy Oleg Kaliniczenko. Świetnie zorientowany w powiązaniach bliskiego kręgu znajomych Putina śledczy pewnego pięknego dnia postanowił pójść do klasztoru. Furta się zamknęła, Kaliniczenko zerwał wszelkie kontakty ze światem zewnętrznym, wywiadów nie udziela. Ale archiwum gdzieś jest. Najprawdopodobniej. Tak na marginesie – Marina Salje ostatnie lata życia też spędziła z dala od Petersburga, wprawdzie nie w klasztorze, ale na głuchej wsi, odmawiając kontaktów z mediami. Sprawa powiązań osób z kooperatywy Oziero wypłynęła kilka lat temu w związku z organizatorem dobroczynnego koncertu z udziałem zaproszonych gwiazd filmu i Władimira Putina, niejakim Władimirem Kisielowem (http://newsru.com/arch/russia/13sep2011/federation.html#2; http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2011/07/08/szlachetna-federacja/). Nadal trwają badania, gdzie podziała się forsa z tego przedsięwzięcia.

Na koniec – sondaże, według Centrum Lewady, 39% Rosjan twierdzi, że w ciągu ostatnich piętnastu lat poziom korupcji i przekrętów na wyższych półkach władzy wzrósł, 33% – że pozostaje niezmienny i tylko 20% wyraziło przekonanie, że korupcja się zmniejszyła, za najbardziej skorumpowane instytucje uznano drogówkę (policję w ogóle) i służbę celną. 56% uczestników badania pracowni WCIOM uważa, że niepodobna poradzić sobie z korupcją, w Moskwie i Petersburgu pesymistów (a może realistów) jest jeszcze więcej: 71%.

 

Magia liczb, magia ekranu

Na scenę polityczną wkroczyły nowe sankcje Unii Europejskiej i USA wobec Rosji w związku z jej agresywną polityką na Ukrainie. Rosja wzrusza ramionami i odpowiada na nie, jak to mówi, symetrycznie. Zaczyna pokaz chłosty od polskich jabłek, zżeranych jakoby od środka przez owocówki jabłkóweczki. Czy to symetryczna odpowiedź?

Tym razem zachodnie sankcje dotkną m.in. wrażliwego sektora bankowego. Na listę sankcji zostały wpisane wielkie rosyjskie banki ze Sbierbankiem na czele. Wpisanie na listę „oznacza, że rosyjskie banki nie mogą korzystać z europejskich rynków kapitału. To oznacza, że nie będą mogły emitować obligacji, nowych akcji ani pożyczać w europejskich bankach – tłumaczy w audycji Echo Moskwy ekonomista Siergiej Gurijew (obecnie mieszka we Francji, w obawie przed szykanami Putina).  – To nie katastrofa, dlatego że istnieją przecież inne rynki kapitałowe, w tym azjatyckie. […] Na razie nas na to stać, Rosyjski Bank Centralny jest w stanie to obsłużyć, a jeżeli sytuacja będzie się pogarszać, to zostanie uruchomiony Fundusz Dobrobytu Narodowego. W najbliższych miesiącach te sankcje nie pociągną za sobą jakichś katastrofalnych skutków. Ale to groźny precedens, bo jeżeli Europejczycy i USA wprowadzą wobec tych pięciu banków takie restrykcje, jak wobec Banku Rossija [objętego sankcjami w drugim rzucie], to będzie to poważny cios w stabilność rosyjskiego systemu państwowego”.

To czysto teoretyczny wywód, bez uwzględniania całokształtu zmian w stosunkach Rosji z resztą świata, w szczególności z Zachodem (zwłaszcza po zestrzeleniu malezyjskiego boeinga) i bez uwzględniania tego, że rosyjska gospodarka zaczęła odczuwać zadyszkę już w zeszłym roku, zanim Putin stał się Władimirem Władimirowiczem Taurydzkim (za wzięcie Krymu, Taurydy, tak prześmiewczo nazywany przez krytycznych blogerów) i zanim rzucił Striełkowa i spółkę na Donbas. To kolejny problem, z którym Rosja będzie musiała się zmierzyć. „Ekonomiści, którzy opowiadają o sankcjach, powinni policzyć, co przyczynia więcej strat: sankcje czy reżim Putina – pisze w blogu politolog Gieorgij Satarow. – A jeśli to podliczą, to będą się bali to ogłosić. […] Teraz Putin będzie zwalał skutki swoich rządów na sankcje”.

Na liście osób objętych sankcjami znaleźli się kolejni członkowie kręgu współpracowników Putina – m.in. Arkadij Rotenberg, Jurij Kowalczuk (nazywany księgowym Putina) i jego współpracownik Nikołaj Szamałow (pamiętacie Państwo historię z pałacem w Gielendżyku: http://labuszewska.blog.onet.pl/2011/01/06/kilkanascie-krzesel/). Z niewiadomych powodów bardzo się dziś zdenerwował Giennadij Timczenko (objęty sankcjami w pierwszym rzucie 28 kwietnia) – w wywiadzie dla agencji ITAR-TASS powiedział tajemniczo, że obawia się prowokacji ze strony amerykańskich służb specjalnych, odmówił wszelako ujawnienia szczegółów. Co może mu grozić w ojczyźnie? Czyżby pałace, w których mieszkają najbliżsi współpracownicy prezydenta, miały kiepską ochronę. Proszę popatrzeć, jak wyglądają: http://navalny.com/p/3705/

Po tej fali sankcji na pewno panowie z kooperatywy Oziero i przybudówek będą musieli pilnie wszystko obliczyć – również to, „co straciłem z własnej woli, a co przeciw sobie”, jak śpiewał kiedyś Janusz Laskowski.

Liczyć muszą od dzisiaj blogerzy. Weszła ustawa nakazująca zarejestrowanie się w Roskomnadzorze tym spośród nich, którzy odnotowują ponad 3000 odsłon dziennie. Trzytysięcznicy zostali zrównani w obowiązkach (bo nie w prawach) z mediami i podpadają pod ustawę medialną. Już dziś z prośbą o rejestrację zgłosiło się ponad osiemdziesięciu blogerów.

A jak do bieżących wydarzeń odnosi się przeciętny Iwanow? Na pytanie socjologów z Centrum Lewady: czy generalnie popiera pan/pani linię polityki Władimira Putina, 85 (osiemdziesiąt pięć) procent respondentów udzieliło pozytywnej odpowiedzi (http://www.levada.ru/24-07-2014/iyulskie-reitingi-odobreniya-i-doveriya), spadek w stosunku do notowań z czerwca o jeden punkt procentowy. I drugi: spośród tych, którzy słyszeli o katastrofie malezyjskiego samolotu pasażerskiego nad Donbasem, 82% twierdzi, że został on zestrzelony przez ukraińską armię (w tym 36% uważa, że przez lotnictwo, 46% – że przez wojska lądowe, w winę separatystów wierzy 3% badanych: http://www.levada.ru/30-07-2014/katastrofa-boinga-pod-donetskom). Co groźniejsze: owocówka jabłkóweczka czy owocówka mózgóweczka?

O tym, jak należy się odnosić do specyfiki rosyjskich badań socjologicznych, napisał Fiodor Kraszeninnikow: „Sondaże mają sens wtedy, kiedy ludzie otrzymują informacje z wielu różnych źródeł i mają możność wybierać. […] W Rosji stworzone zostało takie środowisko informacyjne, w którym człowiek otrzymuje wyłącznie informacje korzystne dla państwa [władz]. Wyboru prawie nie ma. Czy można się zatem dziwić, że pytany w sondażu Rosjanin odpowiada tak, jak mu to włożono do głowy? Nie należy załamywać rąk nad tym, że ludzie są tak podatni na brednie. Szeregowy obywatel nie ma obowiązku być wytrawnym analitykiem, może przecież myśleć: to niemożliwe, żeby wszyscy kłamali. Nawet jeśli telewizja rzeczywiście kłamie od rana do nocy. Obywatel zachowuje się normalnie, to państwo gra nieczysto. […] Publikowane w Rosji sondaże pokazują tylko jedno: propaganda pracuje doskonale”. Coś w tym jest.

Na koniec tej niewesołej wyliczanki jeszcze jedna liczba. Od 1 sierpnia wódka w Rosji drożeje o 21 rubli, teraz pół litra kosztować będzie 220 rubli. Według ostatnich badań Centrum Lewady dla 40% Rosjan alkohol jest podstawowym środkiem umożliwiającym odstresowanie, taki narodowy rodzaj psychoterapii. Koszty rosną.

Duża zawartość cukru w cukrze

Duża zawartość cukru w cukrze, czyli znowu o osobiennostiach nacyonalnych wyborow.

 

Wicepremier Dmitrij Miedwiediew, namaszczony na następcę Władimira Putina dobrotliwy patron programów społecznych i sprawny nadzorca przepływów finansowych w Gazpromie, cieszy się już osiemdziesięcioprocentowym poparciem elektoratu. Wedle najnowszych badań socjologicznego Centrum Jurija Lewady, prawie cała dorosła ludność Rosji pragnie w marcowym akcie głosowania poprzeć Miedwiediewa. To więcej niż osiągnął urzędujący prezydent w wyborach 2004 roku (Putin dostał wtedy 71 proc. głosów). Jak tak dalej pójdzie, w dniu elekcji Miedwiediew może otrzymać 109 procent głosów, jak w grudniowych wyborach parlamentarnych proprezydencka „Jedinaja Rossija” w gorliwej kaukaskiej republice Inguszetii.

Kampanii wyborczej de facto Miedwiediew nie prowadzi – nie organizuje ani wieców, ani spotkań z wyborcami, ani nie bierze udziału w debatach z konkurentami. Wystarczy, że codziennie ujmująco prezentuje się w telewizji jako wytrawny znawca problemów zwykłego człowieka. A to z troską pochyla się nad kołyską nowo narodzonego obywatela Federacji Rosyjskiej, a to odwiedza nowoczesne centrum kardiochirurgii i ze zrozumieniem ogląda aparaturę. Przedwczoraj wygłosił nijakie i gładkie wystąpienie programowe, w którym zapewnił spragnionych opieki państwa obywateli, że opiekę takową mają zagwarantowaną. Dobrze się dzieje i tak ma się dziać. Tako rzecze telewizja. Tako rzecze Miedwiediew w telewizji.

Wicepremier Miedwiediew ostatnio coraz częściej pojawia się publicznie w parze z prezydentem Putinem. Telewidz powinien się powoli przyzwyczajać do widoku dwóch miłościwie panujących władców, podobnie ubranych, podobnie zaczesanych, poruszających się podobnie żwawym krokiem i mówiących podobnym głosem w podobny sposób o podobnych sprawach. Prezydent Putin zapowiada, że nie zniknie z firmamentu. Nastąpi tylko oczekiwana zmiana miejsc: Miedwiediew na prezydenta, Putin na premiera. Swoją drogą ciekawe, czy ta przesiadka się uda. I czy deklarujący dziś politykę kontynuacji dzieła Putina Miedwiediew faktycznie podąży wyznaczoną koleiną, a Putin będzie mógł robić to, co zamierza.

 

Inni kandydaci pretendujący do fotela prezydenckiego mogą liczyć na kilka procent głosów: deklarujący nieodmiennie miłość do Lenina lider komunistow, Ziuganow – 9 proc. i przewodniczący LDPR, szpanujący wyleniałym radykalizmem, Żyrinowski – 8 proc. Jednym procentem poparcia musiałby się zadowolić Michaił Kasjanow, były premier, lider twardej opozycji antykremlowskiej. Gdyby pozwolono mu wystartować. Bo choć, jak widać, zagrożenie dla zwycięskiego Miedwiediewa jest z jego strony kolosalne, to Centralna Komisja Wyborcza na wszelki wypadek staje na rzęsach, żeby wyjawić przekręty na listach poparcia dla Kasjanowa i na tej podstawie wyeliminować go z wyścigu wyborczego. Jako jedyny reprezentant opozycji na karcie do głosowania będzie zapewne figurował Andriej Bogdanow, nieznany lider nieznanej kanapowej partyjki demokratycznej. Chyba tylko po to, żeby było i śmieszniej, i straszniej.