21 lutego. Wracam do cyklu „Stalina życie po życiu”. Jesteśmy w środku Breżniewowskiej hibernacji – ostrożny, stawiający na spokój, urawniłowkę i wieczne trwanie Leonid Iljicz wypuścił kilka balonów próbnych. Sprawdzał, jak ludzie reagują na Stalina. Reagowali różnie – niektórzy entuzjastycznie, domagając się przywrócenia praktyk zatartych przez Chruszczowowską odwilż, a niektórzy pisali listy z prośbami o przyspieszenie destalinizacji. Breżniew wolał się nie narażać ani jednym, ani drugim. Wyhamował, wyciszył, zasnął.
W poprzednim wpisie (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2020/02/19/casus-makridina/) przedstawiłam jeden z milionów przykładów straszliwych zbrodni Stalina i jego szajki – niczym niewyróżniająca się młoda kobieta została bezpodstawnie uznana za kontrrewolucjonistkę i rozstrzelana w wieku 21 lat. W 1966 roku została zrehabilitowana. A zatem Breżniew myślał o tym, by przynajmniej niektórym z tych nieszczęsnych ludzi przywrócić choćby godność, zmieloną przez stalinowską machinę. Ale to dotyczyło nielicznych.
Przyjęto też np. uchwałę o pomocy przedstawicielom „niesłusznie przesiedlonych w 1944 r.” Tatarów krymskich, zesłanych pod koniec wojny za domniemaną współpracę z okupantem hitlerowskim do Azji Centralnej. O innych przesiedlonych narodach nie wspomniano, o ich powrocie do małych ojczyzn nie było mowy (Tatarom, Czeczenom, Inguszom, Kałmukom i innym represjonowanym narodom umożliwiono opuszczenie miejsc zesłania dopiero na przełomie lat osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych). Jak widać, rehabilitacja ofiar stalinizmu przez Breżniewa nie była pełna, odbywała się gdzieś bokiem, po cichu lub jako reakcja na demonstracje (jak w przypadku Tatarów).
Jeden z bliskich współpracowników genseka, główny ideolog epoki „dojrzałego Breżniewa” Michaił Susłow sam był stalinistą, ale podobnie jak Leonid Iljicz, wolał nikogo nie drażnić. W tamtych latach w mediach, kulturze i sztuce obowiązywała ścisła cenzura. Decyzje, o czym mówić, o czym nie mówić, podejmowane były przez odpowiednie ciała partyjne, w sprawach o szczególnej wadze – przez KC. Partia sprawowała wyjątkowo uważną pieczę nad artykułami w gazetach „Prawda” i „Izwiestia”. To, co tam drukowano, wyznaczało kierunek myślenia i postępowania nie tylko dla aktywu partyjnego, ale wszystkich obywateli. Skoro więc 21 grudnia 1969 r. „Prawda” opublikowała artykuł z okazji 90. rocznicy urodzin Stalina, w którym postać Ojca Narodów potraktowano neutralnie, to oznaczało, że tak należało patrzeć na jego postać i tak o nim mówić (jeśli w ogóle). Ot, teoretyk partii, rewolucjonista – napisano – pod jego rządami ZSRR zbudował socjalizm, wygrał wielką wojnę. Niemniej podkreślono też, że Stalin dopuścił się błędów – przede wszystkim nieuzasadnionych represji, odszedł od świętej linii Lenina, a to niewybaczalne. Tyle – taka była wykładnia: im mniej, tym lepiej. W następnych latach w partyjnych publikacjach z okazji rocznic rewolucji, utworzenia ZSRR, urodzin i śmierci Lenina – czyli przy najważniejszych świętach epoki Breżniewa – o Stalinie albo nie wspominano wcale, albo ogólnikowo, dyżurnie wymieniając jego nazwisko w szeregu innych. Wyciszanie postępowało z każdym rokiem. W latach siedemdziesiątych Stalin stawał się coraz bardziej przezroczysty, coraz bardziej nierzeczywisty.
Choć z drugiej strony, niezupełnie o nim zapomniano. W 1970 r. miało miejsce znamienne wydarzenie: na nagrobku Stalina, znajdującym się pod murem Kremla, pojawiło się kamienne popiersie według projektu Nikołaja Tomskiego. Rzeźbiarz obsługiwał zamówienia władz na pomniki rewolucjonistów; był też m.in. autorem rzeźb zdobiących słynne stalinowskie wysotki („pałace kultury”) – kwintesencję socrealizmu. Popiersie stoi do dziś, to pod nim współcześni rosyjscy komuniści po wodzą towarzysza Giennadija Ziuganowa składają w dniu urodzin Stalina góry czerwonych goździków.
W sztandarowej produkcji filmowej epoki Breżniewa – wojennej epopei „Wyzwolenie” Jurija Ozierowa, która wyznaczała kanoniczną (acz zakłamaną) wersję myślenia o historii wojny, wśród 51 postaci historycznych pojawia się również Stalin (zagrał go gruziński aktor Buchuti Zakariadze). Film pokazuje wojnę wielowarstwowo – poprzez jednostkowe losy bohaterów, wielkie bitwy toczone przez ludzkie masy pod dowództwem marszałków Pobiedy, a także poprzez gry polityczne na światowej szachownicy. Stalin pojawia się w tej trzeciej warstwie – jako uczestnik narad w Kwaterze Głównej czy konferencji jałtańskiej. Bez etosu, bez patosu.
CDN.