Film „Chodorkowski” miał być zaprezentowany na berlińskim festiwalu filmowym. Premierę wyznaczono na 14 lutego. W nocy z 3 na 4 lutego nieznani sprawcy dokonali włamania do studia filmowego Lala Films w Berlinie, w którym trwały prace nad filmem, wyłamali pięcioro drzwi, zabrali kilka komputerów z montażowni. Na dysku jednego z nich zapisana była finalna wersja 100-minutowego filmu Cyrila Tuschi o byłym właścicielu koncernu naftowego Jukos, szykowana na Berlinale. Reżyser, który pracował nad filmem przez kilka lat, ogłosił, że zdoła zrekonstruować film: „Będziemy pracować ze wszystkich sił, ale pokażemy film na festiwalu. Nie mam pojęcia, kto to mógł zrobić. Studio wygląda jak po wybuchu bomby”. W jednym z wywiadów Tuschi powiedział, że trzy tygodnie temu skradziono mu w hotelu komputer, na którego dysku znajdowała się niedokończona wersja filmu.
Film przedstawia sylwetkę najsłynniejszego więźnia putinowskiej Rosji od pierwszych kroków stawianych przezeń w Komsomole do dziś. „Opowiadam się za uwolnieniem Chodorkowskiego. Chciałem pokazać siłę i sprzeczności tego człowieka. W czasie pracy nad filmem kilkakrotnie zmieniałem opinię o Chodorkowskim. Obecnie występuję w jego obronie, ale to nie znaczy, że uważam go za pozytywnego bohatera. Albo negatywnego. Pracując nad filmem, starałem się wniknąć w całą złożoność – deklaruje Tuschi. – To szekspirowska tragedia. Dramat osobowości, człowieka ze skromnej radzieckiej rodziny, który stał się najbogatszym człowiekiem w Rosji, a następnie trafił do więzienia – szekspirowski zwrot akcji. Dlaczego trafił za kratki? Czy popełnił jakiś błąd? Dlaczego dobrowolnie pozwolił się wsadzić do więzienie? Próbuję postawić te pytania i znaleźć na nie odpowiedź”.
W wywiadzie dla tygodnika „Kommiersant Włast’” Tuschi mówił: „Okazało się, że wszyscy tu grają w jakiegoś super-pokera. Ludzie Chodorkowskiego też. I wiele rzeczy, które naiwnie uważałem za najważniejsze, np. prawa człowieka, to w tej grze tylko instrument, aby osiągnąć cel, niewidoczny cel. Okazuje się, że strona występująca w obronie Chodorkowskiego i strona, oskarżająca go, jakimiś niewidzialnymi nićmi są ze sobą powiązane”. Zdaniem Tuschi, Chodorkowski i Putin są w pewnym sensie podobni, to ich mecz. „Jest co najmniej dziesięć powodów, dlaczego Chodorkowski siedzi w więzieniu. Jeden z nich to archaiczny męski spór. Putin fotografuje się z gołym torsem na koniu, a Chodorkowski swego czasu zajmował się kulturystyką. To podobne typy. Gdyby, załóżmy, Chodorkowski i Putin byli kobietami, to sprawy nie zaszłyby tak daleko”.
Prace nad filmem toczyły się przez pięć lat w Moskwie, Petersburgu, Kałudze, Czicie, w Strasburgu i Berlinie, Nowym Jorku, Tel Awiwie i Londynie. Tuschi napotykał co rusz trudności finansowe. Jedna z niemieckich fundacji np. odmówiła reżyserowi pomocy w finansowaniu przedsięwzięcia, otwarcie argumentując: „boimy się, że ambasada Rosji będzie niezadowolona i będziemy mieli problemy”. Tuschi ze zdziwieniem konstatował, że wiele osób nie chce z nim rozmawiać – i to zarówno ze strony władz, jak i zwolenników Chodorkowskiego. „Mimo trudności, mimo że w filmie nie ma wypowiedzi ważnych dla sprawy osób – pisze „Kommiersant Daily” – reżyserowi udało się stworzyć bardzo przekonujący dokument – ten film nie czyni Chodorkowskiego ani świętym, ani zbrodniarzem, a pokazuje złożony, nieuproszczony portret człowieka, który wpierw żył według zasad, rządzących w danym czasie, a potem postanowił te zasady zmienić”.
