Archiwa tagu: Siergiej Magnitski

Partita na brudną wiolonczelę

26 kwietnia. Nie opadł jeszcze kurz nad pobojowiskiem z powodu ujawnienia rajskiej pralni brudnych pieniędzy w Panamie, nie przebrzmiał jeszcze gromki śmiech nad niezbornymi próbami wybielenia przyjaciela Putina, wiolonczelisty Siergieja Rołdugina (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2016/04/10/przesliczny-wiolonczelista-w-panamie/), a już do mediów wyciekły kolejne rewelacje związane z ciemnymi schematami finansowymi.

Centrum dziennikarskich śledztw OCCRP dotarło do informacji, które rzucają dodatkowe światło na interesy Rołdugina. Sensacją jest to, że przewały zdolnego wiolonczelisty związano w śledztwie dotyczącym rosyjskich pieniędzy z… tym, co wykrył swego czasu prawnik Siergiej Magnitski.

Magnitski był prawnikiem w Hermitage Capital. W 2008 roku wykrył wielkie przekręty w organach skarbowych. W lewe schematy polegające na wyprowadzaniu pieniędzy z budżetu państwa pod pozorem zwrotu podatku była umoczona m.in. Olga Stiepanowa pracująca w inspekcji podatkowej, a także jej podwładni i kilku panów z policji. Niska ranga, a pieniądze wielkie. Zaraz sobie zresztą to miłe towarzystwo nakupiło nieruchomości w Rosji i ZEA. Zamiast rozwiać wątpliwości podniesione przez Magnitskiego, organy podatkowe przyczepiły się do niego, że to on nie płaci podatków. Prawnik bezzwłocznie został aresztowany, osadzony w areszcie śledczym, poddany obróbce, nie udzielono mu pomocy lekarskiej mimo pogarszającego się stanu zdrowia, Magnitski zmarł 16 listopada 2009 roku, okoliczności jego śmierci do tej pory nie są wyjaśnione.

Tyle tytułem przypomnienia, a teraz główne ustalenia OCCRP. W dokumentach „panamskiego archiwum” znaleziono potwierdzenie, że firma Rołdugina International Media Overseas SA sprzedała akcje Rosniefti za ponad 800 tys. dolarów przez sieć off shore’ów. Zakupiła je najprawdopodobniej firma Delco Networks, zarejestrowana na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. W efekcie tej transakcji na konta firmy wpłynęły 2 mln dolarów. Jak wskazuje w omówieniu tych zabiegów internetowa gazeta „Grani” (http://grani.ru/Events/Crime/m.250946.html), pieniądze przepłukano sprawdzonymi metodami, z których „korzystały zarówno zorganizowane grupy przestępcze, jak i władze Rosji”. OCCRP twierdzi, że Magnitski wykrył ten schemat. Dokładny opis (z nazwami firm) i rozrysowany schemat tutaj: https://www.occrp.org/en/panamapapers/russia-the-cellist-and-the-lawyer/

Zwraca uwagę to, że autor raportu o transakcjach firmy Rołdugina Paul Radu niemal w każdym zdaniu stosuje wyrażenia „najprawdopodobniej”, „wydaje się, że”, „wiele wskazuje na to, że”. Kreml uważnie przejrzał pierwsze publikacje na temat papierów z Panamy i z uznaniem podsumował, że od strony prawnej nie ma się do czego przyczepić, wszystko jest udokumentowane i sformułowane w taki sposób, że gdyby strona rosyjska chciała procesować się o zniesławienie, nic by przed sądem nie wskórała.

Sprawie przyjrzał się Aleksiej Nawalny (https://navalny.com/p/4845/). „Zupełnie było niezrozumiałe – pisze w blogu, analizując sprawę Magnitskiego – dlaczego władza tak zaciekle broni tych bab z inspekcji podatkowej […] Gdyby zostały zapuszkowane w celach pokazowych, że niby w ten sposób zwalcza się korupcję, to władzy ranking by skoczył do góry. Tymczasem w obronie tej szajki z pianą na ustach występowali ludzie z wierchuszki. Przeciwko Stiepanowej nie toczyło się żadne śledztwo, chociaż wzbogaciła się nagle i w niewyjaśniony sposób. Teraz jest jasne, dlaczego. Bo z tych schematów, obsługiwanych przez Stiepanową, korzystał taki jeden znany wszem wobec Władimir. […] Jak wynika ze śledztwa OCCRP, do skarbonki Putina pieniądze wpłacali ludzie, związani ze sprawą Magnitskiego. I to nie tylko ci sami ludzie, ale wręcz te same pieniądze. Prawie milion dolarów z ukradzionych 230 mln został zapłacony firmie, w stu procentach należącej do najlepszego przyjaciela Putina. […] Były pieniądze w budżecie Federacji Rosyjskiej, a znalazły się w firmie zarejestrowanej w raju podatkowym na nazwisko przyjaciela Putina”. Dalej Nawalny zestawia kilka posunięć Kremla i wypowiedzi Putina i innych osób. „Putin osobiście potwierdził autentyczność dokumentów panamskich, powiedział też, że szczyci się przyjaźnią z Rołduginem. Według oficjalnej wersji prezentowanej przez rosyjskie władze, pieniądze z budżetu [wtedy, w 2008 roku] ukradli nie Stiepanowa i spółka, a Browder [zwierzchnik Magnitskiego w Hermitage] i Magnitski. Ostatnio rosyjska telewizja trąbiła, że Browder to agent CIA i MI6. Jeśli złożyć to wszystko do kupy, naszym oczom ukazuje się mocno splątany scenariusz tandetnego filmu szpiegowskiego. Oto amerykańsko-brytyjski szpieg Browder, który skradł podatki z rosyjskiego budżetu, z niewiadomych powodów dzieli się „zdobyczą” z najlepszym przyjacielem prezydenta. A pod osłoną nocy skupuje akcje Rosniefti. Niemożliwe? W takim razie złodzieje z inspekcji podatkowej i MSW, którzy skradli 230 mln dolarów z rosyjskiego budżetu, część pieniędzy przekazali do skarbonki Putina. Kupili sobie w ten sposób immunitet i gwarancje bezpieczeństwa”. Mocna teza. Bardzo mocna.

Z tokiem rozumowania Nawalnego zgadza się Otkrytaja Rossija Michaiła Chodorkowskiego (https://openrussia.org/post/view/14622/). W omówieniu dodaje: „OCCRP nie jest w stanie uzyskać potwierdzenia tych informacji – nie udało się nawiązać kontaktu z Rołduginem i otrzymać od niego komentarz. Natomiast Browder skomentował sytuację: Zawsze nas interesowało, dlaczego Putin gotów jest zepsuć swoje stosunki z Zachodem, aby obronić przestępców, zamieszanych w sprawę Magnitskiego. Ta nowa informacja wiele wyjaśnia”.

Dmitrij Butrin z „Kommiersanta” przedstawia rzecz ostrożniej: „Niestety w komunikatach OCCRP i ICIJ jest za mało informacji o tym, kto może znajdować się w zarządzie tej „bardzo złej sieci płatności”, nie wiemy, kto jest właścicielem młotka, co najwyżej wiemy, kto korzystał z młotka. Ale nie dowiadujemy się, po co z niego korzystał. W panamskich papierach nie znajdujemy też nowych informacji o tym, kto był beneficjentem schematów, których wykrycie Magnitski przypłacił życiem. Znaczy się, to wypłynie gdzie indziej, w innej bazie. Ale na pewno wypłynie i zostanie opublikowane. Ale żeby stwierdzić, że wszystko jest jasne, trzeba jeszcze pozyskać bardzo wiele informacji”.

Cóż, zobaczymy, wygląda na to, że panamski serial dopiero się rozkręca.

Śmierć po raz drugi

System pokazuje coraz bardziej ponure oblicze. Dziś sąd rejonowy dzielnicy twerskiej Moskwy uznał prawnika pracującego dla Hermitage Capital Siergieja Magnitskiego winnym zarzucanych mu czynów – opracowania dla zatrudniającej go firmy schematu pozwalającego uchylać się od podatków, co umożliwiło brytyjskiej fundacji niedopłacenie 522 mln rubli podatków. Sąd odstąpił od wymierzania wyroku z powodu śmierci prawnika (listopad 2009, areszt śledczy Matrosskaja Tiszyna; został aresztowany po tym, jak ujawnił przewały finansowe, jakich dopuszczają się wysocy urzędnicy MSW; zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach; wskazywani przez Magnitskiego urzędnicy zostali wybieleni).
To pierwszy w sowieckiej i rosyjskiej praktyce sądowej proces nad nieżyjącym oskarżonym. Przepisy dopuszczają pośmiertny proces, ale tylko na żądanie rodziny zmarłego (wyłącznie jeśli ma to na celu rehabilitację). Tymczasem krewni Magnitskiego nie tylko z takim wnioskiem nie występowali, ale odmówili udziału w procesie i oświadczyli, że jest on amoralny i niezgodny z prawem. Dlaczego w takim razie proces się odbył? Ze względu na społeczną wagę sprawy – argumentowały władze.
Drugim oskarżonym w procesie był dyrektor generalny Hermitage Capital William Browder, który miał zastosować schemat Magnitskiego. Zaocznie skazano go na karę dziewięciu lat pozbawienia wolności. Wielka Brytania odmówiła wydania Browdera w ręce rosyjskiego wymiaru sprawiedliwości.
Magnitski, jak głosi orzeczenie sądu, wymyślił i wprowadził w życie mechanizm oszustwa podatkowego: zarejestrował w 2001 roku w Kałmucji (republika na południu Rosji) dwie firmy, w których fikcyjnie zatrudniano inwalidów. Dzięki temu firmy mogły wystąpić o ulgi podatkowe. Magnitski działał w interesach Browdera.
Prowadzone w tej sprawie śledztwo umorzono w 2009 r. w związku ze śmiercią Magnitskiego. Wznowiono je jednak w sierpniu 2011 r. Proces zaczął się na początku br.
Ponieważ rodzina Magnitskiego odmówiła udziału w procesie, obrońcę przydzielono z urzędu. Wyznaczony adwokat wielokrotnie wskazywał, że proces narusza kodeks postępowania karnego i stoi w sprzeczności z orzeczeniem Sądu Konstytucyjnego. Zdaniem Amnesty International, proces nie jest sprawiedliwy: Magnitski nie ma możliwości osobistego udziału w rozprawach, został pozbawiony jednego z podstawowych praw – prawa do obrony. Mimo to proces toczył się dalej.
W przeddzień ogłoszenia wyroku w procesie Magnitskiego-Browdera przedstawiciele Hermitage Capital opublikowali list: „Sąd po śmierci to polityczny kafkowski proces putinowskiego reżimu, zorganizowany w celu ochrony urzędników, którzy ukradli Rosjanom 5,4 mld rubli, a co odkrył Siergiej Magnitski. Proces jest świadectwem braku poszanowania władz dla praw i swobód jednostki […], pogardy dla prawa i dla swoich obowiązków. Urządzając pośmiertny proces Magnitskiego i zaoczny nad Browderem za rzekome uchylanie się od płacenia podatków, rosyjskie władze zignorowały fakt przedawnienia wszystkich domniemanych uchybień – termin upominania się o nieopłacone podatki minął dziewięć lat temu, a termin pociągnięcia za to do odpowiedzialności karnej – dwa lata temu”. Jeszcze dobitniej wyraził się Browder: „Dzisiejszy werdykt sądu zostanie zapisany w annałach rosyjskiej historii jako jeden z najbardziej haniebnych od czasów Józefa Stalina. To pierwszy wyrok skazujący wobec zmarłego, orzeczony w Europie od dziesięciu wieków. Determinacja, z jaką Putin działa, dowodzi, że jest gotów mścić się na każdym, kto obnaża złodziejstwo i korupcję, którym on patronuje”. „Jeżeli Browder pojawi się na terytorium Rosji, będzie siedział” – powiedział szef parlamentarnej komisji ds. prawa Paweł Kraszeninnikow. Deputowany uznał, że proces Magnitskiego-Browdera to „normalna praktyka sądowa. Byli we dwóch [oskarżeni], nie można rozpatrywać sprawy jednego bez sprawy drugiego”.
Wprowadzający sankcje wobec osób winnych śmierci Siergieja Magnitskiego tzw. akt Magnitskiego, przyjęty pod koniec 2012 r. przez Kongres USA, stał się jednym z powodów ochłodzenia i napięć na linii Moskwa-Waszyngton. Kreml był oburzony i szukał sposobów, by dotkliwie odwinąć się Ameryce. Ten proces to w pewnym sensie sąd nad tą listą. System pokazuje, że będzie do upadłego bronił ludzi, których oszustwa wychwycił i upublicznił Magnitski. Bo to ludzie systemu. Na tym system się trzyma. Trudno uwierzyć, że proces i wyrok jest przypadkiem. Przecież trzeba pokazać światu, że Magnitski, którego broni Zachód, to skazany prawomocnym wyrokiem „najbardziej humanitarnego sądu” oszust, a nie żaden bojownik o wolność i prawdę.
Kiedyś prezydent Putin powiedział, że dorwie czeczeńskich terrorystów nawet w kiblu. Można sparafrazować tę frazę i powiedzieć, że system konsekwentnie będzie ścigał swoich wrogów i dorwie ich nawet w trumnie.

Dwie listy

Amerykanie opublikowali osiemnaście nazwisk rosyjskich urzędników i wysokich funkcjonariuszy MSW, którzy mieli bezpośredni związek ze sprawą Siergieja Magnitskiego. Zgodnie z przyjętym w grudniu ub.r. „aktem Magnitskiego”, osoby te nie otrzymają prawa wjazdu na terytorium USA, a ich aktywa w USA zostaną zamrożone.
Dzisiejszy „New York Times” uściśla, że oprócz jawnej części „listy Magnitskiego” istnieje jeszcze część druga – utajniona „ze względów bezpieczeństwa”. Osoby z tej drugiej części mają – jak pisze NYT – tak wielkie wpływy w Rosji, że administracja Baracka Obamy obawiając się sankcji ze strony Rosji wobec amerykańskich kongresmanów czy członków administracji, postanowiła objąć część nazwisk klauzulą tajności. Znaleźli się na niej urzędnicy dopuszczający się łamania praw człowieka. Wedle przecieków utajnioną czarną listę otwiera prezydent Czeczenii Ramzan Kadyrow.
Kadyrow na wieść o tym oświadczył, że nie zamierza odwiedzać USA – kraju, który łamie prawo na całym świecie, próbując zaprowadzić swoje porządki. „Widzimy, co oni wyprawiają w krajach arabskich. Jak im wygodnie, to popierają terrorystów, a jak niewygodnie, to są przeciwko terrorystom”. Poza tym prezydent Czeczenii wypomniał USA, że jakiś czas temu na amerykańskie terytorium nie wpuszczono jego konia, który miał brać udział w wyścigu. „Naruszyli prawa zwierząt. Od tego czasu mój koń choruje. A kiedy usłyszałem, że jestem na liście, zaraz oddałem bilet do USA i nigdy więcej nie zamierzam kupować biletu do Stanów, nawet jeżeli nie ma mnie na tej liście. Jestem dumny, że nie podobam się Ameryce” – dodał z przekąsem.
Może trochę się pospieszył, bo na razie nie ma oficjalnego potwierdzenia istnienia tajnej listy i nie wiadomo, czy Kadyrow na niej figuruje. Administracja Obamy stara się maksymalnie wygładzić ostre kanty i nie drażnić Kremla, listę, wedle enuncjacji prasy, ograniczono do minimum. Ale Kreml już od dawna jest rozdrażniony i ostrzy kły na Amerykę, znowu uznanej za głównego wroga Moskwy. Na listę Departamentu Stanu Rosja odpowiedziała własną „stop-listą”: też zawiera ona osiemnaście nazwisk. To ludzie mający związek z procesami dwóch Rosjan, sądzonych przez amerykańskie sądy – handlarza bronią Wiktora Buta i wożącego samolotem zabronione ładunki pilota Dmitrija Jaroszenki – oraz z torturami w więzieniu w Guantanamo. Osoby te nie zostaną wpuszczone do Rosji, gdyby zechciały tu przyjechać. O ich rosyjskich aktywach nic nie wiadomo.
Departament Stanu nie dał długo czekać na komentarz: „Rosja powinna przeprowadzić jak należy śledztwo w sprawie wyjaśnienia okoliczności śmierci Magnitskiego, a nie działać wedle zasady oko za oko”.
Tymczasem nic nie wskazuje na to, by Hammurabi mógł spać spokojnie: zażarty mecz trwa. Na „akt Magnitskiego” Rosja odpowiedziała „ustawą Dimy Jakowlewa”. Teraz kolejną listą na listę. „Za kilka dni rozpocznie się proces Aleksieja Nawalnego [jeden z najpopularniejszych blogerów, tropiących nieprawidłowości i korupcję, oskarżony o narażenie na szkodę jednego z przedsiębiorstw zajmujących się sprzedażą drewna w obwodzie kirowskim]. Ten proces to główna odpowiedź Putina na listę Magnitskiego. Oraz procesy „więźniów 6 maja” [uczestnicy demonstracji 6 maja 2012 r., zorganizowanej w dzień inauguracji Putina, oskarżani są o złamanie prawa do zgromadzeń] – powiedziała w swojej cotygodniowej audycji „Kod dostępu” w Echu Moskwy Julia Łatynina. – To logiczne. No bo co Putin myśli o Ameryce? Że finansuje opozycję, wspiera demonstracje, znęca się nad rosyjskimi dziećmi i w ogóle myśli tylko o tym, żeby rozsadzić Rosję”.
Tymczasem sam Siergiej Magnitski, mimo że zmarł w 2009 roku w areszcie, został posadzony na ławie oskarżonych: przed sądem rejonowym w Moskwie toczy się przeciwko niemu proces. Oskarżenie chce dowieść, że dopuścił się on malwersacji finansowych.

Śmierć bez znamion przestępstwa

Rosyjski Komitet Śledczy lakonicznie jak nigdy podał dziś do publicznej wiadomości, że umorzono śledztwo w sprawie śmierci Siergieja Magnitskiego z braku znamion przestępstwa.
„Brak danych o popełnieniu przestępstwa wobec Siergieja Magnitskiego. Magnitski był przetrzymywany w takich samych warunkach jak pozostali aresztanci i nie był obiektem przemocy. Śmierć nastąpiła z przyczyn naturalnych” – napisano w suchym komunikacie. Wcześniej uniewinniono jedyną osobę postawioną przed sądem za zaniedbania, które doprowadziły do śmierci Magnitskiego w areszcie śledczym (nieudzielenie pomocy ciężko choremu aresztowanemu). Natomiast w twerskim sądzie rejonowym miasta Moskwy toczy się proces przeciwko… Siergiejowi Magnitskiemu. Zmarłemu zarzuca się oszustwa podatkowe. Rozprawy już dwukrotnie odkładano (kolejna wyznaczona jest na 22 marca).
Wygnany swego czasu z Rosji i od tamtej pory ostro krytykujący Kreml William Browder, szef Hermitage Capital (Magnitski pracował dla tej firmy jako audytor), wskazał w dzisiejszym wywiadzie dla Radia Swoboda na inspirację takiego rozwiązania: „Kiedy 20 grudnia Władimira Putina [podczas konferencji prasowej] ośmiokrotnie spytano o sprawę Magnitskiego, stwierdził on jednoznacznie, że jego zdaniem, Magnitski zmarł śmiercią naturalną. I cały aparat państwowy przyjął to stwierdzenie jako wskazówkę, jak działać […] Faktycznie cała rosyjska władza stara się ukryć zabójstwo”. Kilka dni temu dwa popularne kanały rosyjskiej telewizji pokazały obszerne materiały o tym, że Browder przed laty założył w Kałmucji (republika wchodząca w skład Federacji Rosyjskiej) firmy, które zatrudniały inwalidów. Inwalidzi, jak twierdzili autorzy materiału, mającego skompromitować Browdera, byli figurantami, tak naprawdę nie pracowali, a firmy cieszyły się przywilejami i ulgami. (Według rosyjskich komentatorów, schemat ten wykorzystuje masowo rosyjski biznes, ale o tym nie było w materiale telewizyjnym ani słowa). MSW Rosji ujawniło też, że Browder wykorzystywał [w czasie gdy działał w Rosji 10-12 lat temu] nieformalne schematy, aby skupować akcje Gazpromu. Zdaniem rosyjskich śledczych, działalność Browdera spowodowała straty [dla Rosji] w wysokości 2 mld rubli. Co ciekawe, w 2002 r. Dmitrij Miedwiediew, dziś premier, a wtedy szef zarządu Gazpromu, mówił w wywiadach dla zachodniej prasy, że chociaż te schematy są szare, to nikt nie zamierza nikogo za nie ścigać, gdyż powstały one z wykorzystaniem luk w rosyjskim prawie. Ale już podczas tegorocznego pobytu w Davos na ekonomicznym szczycie premier Miedwiediew pozwolił sobie podobno na wisielczy dowcip na ten temat w rozmowie z dziennikarzami: „Szkoda, że Siergiej Magnitski umarł, a Browder żyje i cieszy się wolnością”.
Ale wróćmy do samego Magnitskiego. Magnitski to symbol. Zmarł w 2009 r. w moskiewskim areszcie Butyrki po rocznym pobycie doprowadzony do skrajnego wyczerpania, pozbawiony pomocy medycznej (według rodziny i obrońców praw człowieka przyczyną śmierci było pobicie Magnitskiego przez ośmiu funkcjonariuszy gumowymi pałkami w areszcie Matrosskaja Tiszyna, dokąd był przewieziony na badania). Został aresztowany w 2008 r. po tym, jak wpadł na trop ogromnej afery z udziałem średniego i wysokiego szczebla urzędników rosyjskich, czerpiących zyski z nieuzasadnionego zwrotu podatku VAT. Tych, których grzeszki wyciągnął na światło dzienne, aresztowani nie zostali. A Magnitskiemu zarzucano oszustwa podatkowe. Nie ugiął się, nie wycofał z zarzutów wobec uczestników przewału. Jego nazwisko znalazło się w nazwie amerykańskiej ustawy, ograniczającej osobom zamieszanym w sprawę Magnitskiego prawo pobytu w USA i dostęp do aktywów. „Akt Magnitskiego” wprawił rosyjską elitę polityczną w furię, Moskwa jak lew nadal broni okradających budżet oszustów, których złapał za rękę Magnitski; co więcej – uznała „akt Magnitskiego” za obrazę majestatu państwa rosyjskiego i podjęła kroki odwetowe, przyjmując mocno nieadekwatną „ustawę Dimy Jakowlewa” (zakaz adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów).
Magnitski to bohater Kafki: przeciwstawia się złodziejskiemu układowi, który swoimi mackami oplata wszystko i wszystkich, i ginie tymi mackami uduszony. Teraz układ używa dostępnych narzędzi, aby się wybielić, a Magnitskiego oczernić i pognębić. Choćby i po śmierci. Tym bardziej że sprawa Magnitskiego rezonuje w sferach politycznych – i w kraju, i za granicą.
Pisarz Dmitrij Bykow, jeden z liderów ruchu białej wstążki, powiedział dziś w audycji rozgłośni Echo Moskwy: „Dla mnie od samego początku było jasne, że Siergiej Magnitski okaże się nie tylko pośmiertnie winny, ale też, że zmarł sam z siebie śmiercią naturalną z własnej winy i na skutek nieostrożności. Do aresztu też dał się wsadzić z własnej nieprzymuszonej nieostrożności. A przecież nie ulega wątpliwości, że wobec niego zastosowano faktycznie karę śmierci – Magnitskiemu nie udzielono pomocy lekarskiej. […] Magnitski stał się tym bastionem, poza który nie chce już się bardziej wycofywać rosyjska władza. Dla niej Magnitski jest symbolem [„ani kroku wstecz”, żadnych ustępstw wobec Zachodu]. Fantastycznie, że dla świata Magnitski też stał się symbolem, tyle że innych rzeczy: symbol walki o swój honor, symbol śmierci w kraju, gdzie rządzi bezprawie”.
To jeszcze nie koniec sądowej epopei związanej z Browderem i Magnitskim. Były śledczy rosyjskiego MSW Paweł Karpow, którego nazwisko figuruje na amerykańskiej „liście Magnitskiego”, złożył w londyńskim sądzie pozew przeciwko Browderowi, zarzucając mu oszczerstwo. Karpow chce dowieść, że nie miał nic wspólnego ze złodziejskim schematem ujawnionym przez Magnitskiego i że Hermitage Capital oczernia jego dobre imię. Sąd jeszcze nie podjął decyzji, czy będzie rozpatrywać pozew Karpowa.
Matka Siergieja Magnitskiego, Natalia, skierowała natomiast pozew do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu, wskazując, że rosyjski wymiar sprawiedliwości, prowadząc sprawę jej syna, naruszył co najmniej pięć punktów europejskiej konwencji praw człowieka.

PutinJeDzieci

Hashtag #PutinJestDietiej (PutinJeDzieci) zajmuje pierwsze miejsce we wpisach rosyjskojęzycznego Twittera. Miłujący dzieci prezydent Rosji podpisał dzisiaj przyjętą w ekspresowym tempie „ustawę Dimy Jakowlewa”, zakazującą adopcji rosyjskich dzieci przez Amerykanów. To zadziwiająca odpowiedź na przyjęcie przez USA „listy Magnitskiego”, zakazującej osobom odpowiedzialnym za śmierć audytora Hermitage Capital Siergieja Magnitskiego wjazdu do Stanów i przewidującej areszt ich amerykańskich aktywów [o „liście” i o reakcji Dumy Państwowej pisałam we wcześniejszych wpisach]. Ustawa zostanie jeszcze w tym roku opublikowana przez urzędową „Rossijską Gazietę” i wejdzie w życie 1 stycznia 2013.
Drugie miejsce na liście najpopularniejszych hashtagów zajmuje #PutinPoddierżywajetSirot (PutinWspieraSieroty), wylansowany przez prokremlowskich użytkowników, popierających podpisany też dziś dekret prezydenta o poprawie sytuacji sierot.
Sprawa przyjęcia ustawy od kilku dni jest tematem numer jeden rosyjskich mediów i portali internetowych.
Wczoraj „ustawę Dimy Jakowlewa” przegłosowała Rada Federacji, izba wyższa rosyjskiego parlamentu (albo, jak ostatnio modnie jest mówić i pisać w rosyjskich komentarzach nieprzychylnych wobec władz: tak zwanego parlamentu). Komentator gazety „Moskowskij Komsomolec” Stanisław Biełkowski napisał, że przewodnicząca Rady Federacji Walentina Matwijenko rozmawiała pono w przeddzień z Putinem, prosiła o pozwolenie na… nieprzyjmowanie ustawy. Ale Putin się pono nie zgodził. To, co mówili wczoraj senatorowie, ścigający się w wazeliniarskich, serwilistycznych do bólu słowach poparcia dla „słusznej linii naszej władzy” i wieszający wszystkie psy na niegodziwych władzach USA, trudno nazwać dyskusją. To był festiwal wiernopoddaństwa. Pięciu senatorów nawet zagłosowało na odległość, jeden ze szpitalnego łóżka, żeby tylko nikt na Kremlu nie pomyślał, że ten chory senator jest przeciwko wspaniałej ustawie, która ma nauczyć rozumu „Pindosów”. Komentator portalu Politcom.ru Aleksandr Iwachnik zauważa nielogiczność działań strony rosyjskiej: „Jeśli ustawa [Dimy Jakowlewa] jest polityczna odpowiedzią na bez wątpienia polityczny „akt Magnitskiego”, to co mają z tym wspólnego dzieci? Jeżeli ustawa ma na celu rozwiązanie humanitarnego problemu sierot, to jaki to ma związek z amerykańską ustawą, która dotyczy tylko wąskiego kręgu rosyjskich urzędników i siłowików?”. Osiemnastu (według innych źródeł – dziewiętnastu) członków izby wyższej nie przybyło na posiedzenie. Bez podania przyczyn. Biełkowski publikuje ich nazwiska i obiecuje, że spełni za ich zdrowie noworoczny toast. „Nie jesteście bohaterami, ale przynajmniej przyzwoicie się zachowaliście. A to już dużo w dzisiejszej sytuacji” – uzasadnia swój toast. A tutaj można obejrzeć zdjęcia z Rady Federacji – zaraz po głosowaniu nad ustawą senatorów zabawiali muzykanci i błaźni: http://kommersant.ru/Doc/2099055
Skomplikowane logiczne-nielogiczne figury wykonał rzecznik praw dziecka Paweł Astachow, który poparł przyjęcie ustawy: „Uważam, że zagraniczna adopcja jest dla kraju szkodliwa. Bo im więcej naszych dzieci adoptują cudzoziemcy, tym mniej wysiłków dokładamy w tym kierunku sami”. W porzo, ale co panu Pawłowi Astachowowi przeszkadzało do tej pory działać w słusznym ze wszech miar kierunku poprawy losu skrzywdzonych dzieci?
Rosyjscy deputowani powoływali się na amerykańskie statystyki: w ciągu dwudziestu lat w Stanach zginęło/zmarło tragicznie dziewiętnaścioro dzieci z Rosji. Nie ma oczywiście usprawiedliwienia dla tych, którzy przyczynili się do śmierci nieszczęsnych dzieci. To w ogóle nie powinien być argument w politycznych przepychankach na linii Moskwa-Waszyngton. Skoro jednak rosyjscy deputowani zapalczywie szermowali tym argumentem, to przeciwnicy ustawy wyciągnęli kontrargumenty z tego samego podwórka: w rosyjskich domach dziecka i internatach przebywa 119 tysięcy dzieci, które czekają na adopcję; wnioski o adopcję złożyło 18 471 osób (przy czym wszyscy wnioskodawcy chcą adoptować zdrowe dziecko). To jedna strona medalu. Druga jest jeszcze bardziej poruszająca: w ciągu piętnastu lat (od momentu rozpadu ZSRR do 2006 r.) w Rosji zginęło 1220 adoptowanych dzieci. Ośrodek badania opinii publicznej FOM podał dwa dni temu, że 56% Rosjan popiera „ustawę Dimy Jakowlewa”, 21% jest przeciwnych, a 23% nie ma zdania. Przy tym jednak 53% badanych stwierdziło, że przepisy dotyczące adopcji przez cudzoziemców należy zaostrzyć, ale nie należy całkowicie jej zakazywać, za wprowadzeniem pełnego zakazu opowiedziało się 22%.
I jeszcze jedno – koincydencja to, czy nie: dzisiaj Kościół katolicki obchodzi Dzień Niewinnych Dzieci Betlejemskich na pamiątkę Rzezi Niewiniątek.
I również dzisiaj twerski sąd rejonowy w Moskwie uniewinnił Dmitrija Kratowa, oskarżonego z artykułu 293: niedopełnienie obowiązków, wskutek czego doszło do nieumyślnej śmierci człowieka. Tym człowiekiem był Siergiej Magnitski.