Trująca symetria dyplomacji

30 marca. Na naszych oczach rozgrywa się kolejny akt wojny dyplomatycznej i informacyjnej pomiędzy Zachodem i Rosją. Wielka Brytania w związku z dokonanym w Salisbury atakiem chemicznym na podwójnego szpiega Siergieja Skripala i jego córkę, o który podejrzewa Rosję, wydaliła 23 rosyjskich dyplomatów. Rosja odpowiedziała symetrycznie – wydaliła taką samą liczbę brytyjskich dyplomatów z Rosji (http://labuszewska.blog.tygodnikpowszechny.pl/2018/03/17/zatruta-walizka-i-paczka-dyplomatow/).

Relacje na linii Moskwa-Londyn uległy ochłodzeniu, jakiego termometry dyplomatyczne nie mierzyły od czasów zimnej wojny i słynnych wzajemnych wysyłek dyplomatów. Temperatura spadła nie tylko pomiędzy Rosją i Wielką Brytanią. Brytyjscy politycy przedstawili ustalenia śledczych badających sprawę Skripala sojusznikom: „Nie ma najmniejszych wątpliwości – ataku dokonała Rosja, mamy na to kwity, wesprzyjcie nas”. Sojusznicy wsparli, kto jak i czym tam mógł. Do solidarnych Europejczyków dołączyły i Stany Zjednoczone, a także Kanada i Australia. Waszyngton zdecydował się wydalić sześćdziesięciu rosyjskich dyplomatów i zamknąć konsulat Rosji w Seattle, wskazując, że ta placówka służy Rosji do szpiegowania amerykańskiej bazy wojskowej i koncernu Boeing. Większość z wydalonych pracowników rosyjskich placówek działających na terytorium USA podejrzewanych było przez Amerykanów o tak zwaną podwójną działalność. To znaczy o szpiegostwo pod przykryciem dyplomatycznym. Dziś rosyjska telewizja z bólem pokazywała, jak pracownicy konsulatu w Seattle dzielnie tną w ścinarkach i pakują dokumenty do kartonów, by wszystko co do jednego papierka wywieźć lub zniszczyć. Konsul generalny zapewniał, że nigdy w życiu nikt w placówce szpiegostwem się nie parał. No bo jak.

Minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow poczuł się dotknięty akcją Europejczyków i Amerykanów. W firmowym stylu zapowiedział, że „Rosja odpowie na chamstwo” Zachodu. I faktycznie Moskwa zastosowała idealną symetrię: skoro Amerykanie zdecydowali o wysłaniu 60 rosyjskich dyplomatów i zamknięciu jednego rosyjskiego konsulatu, to z Rosji wyjedzie 60 pracowników amerykańskich placówek i zostanie zamknięty jeden konsulat.

Pozostałe kraje, które wydaliły rosyjskich dyplomatów, spotkała lustrzana odpowiedź Rosji. Dziś przez cały dzień pod zwaliste gmaszysko na placu Smoleńskim w Moskwie podjeżdżały limuzyny z wzywanymi po kolei ambasadorami państw, które wydaliły rosyjskich dyplomatów. Ambasadorom rosyjski MSZ przekazywał komunikat o uznaniu za persona non grata kolejnych dyplomatów. W tym polskich.

Jednocześnie toczy się wojna informacyjna. Rosja poprzez swoje tuby propagandowe zapewnia, że nie ma związku z otruciem Skripala, że nie miała w tym interesu itd. Podaje w wątpliwość wersję Londynu o rosyjskim sprawstwie ataku. Ponadto domaga się od strony brytyjskiej informacji o przebiegu śledztwa, jako że poszkodowanymi w ataku byli przecież obywatele Rosji. Moskwa stara się zatem postawić w roli ofiary, a nie sprawcy. Bardzo ciekawy zabieg. Ale chyba już na Zachodzie nie chwyta.

Moskwa będzie starała się rozgrywać wszelkie rozbieżności w świecie zachodnim, cały czas mając też nadzieję na podjęcie rozmów z wahającym się prezydentem USA. A także będzie wytrwale testować determinację Wielkiej Brytanii. Choćby w sprawie prześwietlenia brudnych rosyjskich pieniędzy, jakie osiadły na Wyspach czy bojkotu mistrzostw świata w piłce nożnej. Atmosfery zaufania długo nie będzie.

Dziś Bloomberg poinformował, powołując się na informatora nazywanego wymyślonym imieniem i nazwiskiem Borys Karpiczkow, eksfunkcjonariusza rosyjskich służb specjalnych, który od 1998 r. przebywa w Wielkiej Brytanii, że rosyjskie specsłużby sporządziły listę pieriebieżczików do odstrzału. Pieriebieżczik to agent, który zmienił barwy – zwiał z ZSRR/Rosji, a przedtem pracował na dwie strony. W tradycji sowieckiej to była najbardziej znienawidzona kategoria byłych funkcjonariuszy. Uważano ich jednoznacznie za zdrajców, nienawidzono żółtą nienawiścią i odmawiano prawa do życia. Karpiczkow twierdzi, że na liście jest osiem nazwisk, wśród nich figuruje m.in. Siergiej Skripal, a także on sam. O liście dowiedział się od przyjaciela, pracującego w rosyjskich służbach. „Początkowo odniosłem się do ostrzeżenia z dystansem, nie uwierzyłem, ale zmieniłem zdanie, gdy dowiedziałem się o Skripalu” – mówi Karpiczkow.

Tymczasem wczoraj brytyjskie media poinformowały, że Julia Skripal odzyskała przytomność. Być może za jakiś czas złożone przez nią zeznania (o ile będzie w stanie je składać) pozwolą wyjaśnić, co się stało w Salisbury 4 marca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *