Archiwa tagu: Wiaczesław Mołotow

Zapomniana wizyta

21 października. Wiele lat temu w Państwowym Muzeum Historycznym przy placu Czerwonym w Moskwie zdarzyło mi się obejrzeć ciekawą wystawę. Prezentowano na niej zdjęcia dokumentujące historyczną wizytę przewodniczącego Rady Komisarzy Ludowych i komisarza spraw zagranicznych ZSRR, Wiaczesława Mołotowa w hitlerowskim Berlinie w listopadzie 1940 roku.

Komisarz Mołotow był fetowany jak przyjaciel, bardzo ważny gość. Salutowały przed nim najwyższe szarże, dłonie ściskali mu uśmiechnięci niemieccy i nie tylko niemieccy politycy. Na fotografiach zrobionych podczas oficjalnego powitania Mołotowa na berlińskim dworcu widać, jak podczas tej uroczystości panuje radosny i podniosły nastrój. Gość przechodzi w asyście licznie przybyłej generalicji wzdłuż wyprężonych żołnierzy kompanii honorowej. Towarzyszy mu niemiecki oficer z obnażoną szablą. Mołotow też ubrany jest jak z igiełki – ma na sobie dwurzędowe palto i kapelusz. Pada deszcz, ale jego buty świecą czystością. (Na youtube można obejrzeć 2-minutowe migawki z wizyty: https://www.youtube.com/watch?v=0lAzqvo1Gsc, a jeszcze tu większe fragmenty z dworca w Moskwie i Berlinie: https://www.youtube.com/watch?v=IZi7UXixjZc z komentarzem w języku rosyjskim).

Sojusz niemiecko-sowiecki rozkwitał w najlepsze. Berlin demonstracyjnie pokazywał, jak jest zadowolony ze współpracy z Sowietami przy rozbiorze Polski i zamierzał dalej przyjaźń umacniać. Ale były ważne sprawy do omówienia, nie wszystko błyszczało tak, jak lakierki Mołotowa na dworcu. Oba krwiożercze reżimy były coraz bardziej przy apetycie, jeśli chodzi o zagarnianie coraz to nowych terytoriów i w niektórych obszarach interesy okazywały się sprzeczne.

Historyk Borys Sokołow pisze (http://analitic.livejournal.com/981796.html): „Mołotow przybył do Berlina na zaproszenie strony niemieckiej. […] W składzie licznej (65-osobowej) sowieckiej delegacji był nawet fryzjer. Przez wiele lat zagadką były instrukcje, które Mołotow otrzymał od Stalina w przeddzień odjazdu. […] Ta wizyta była ostatnim sowiecko-niemieckim spotkaniem na najwyższym szczeblu. Na podstawie dokumentów można teraz odtworzyć przebieg tej wizyty: kto gdzie siedział, jak był ubrany Ribbentrop, kto co powiedział. A jednak nie można uwolnić się od myśli, że coś najważniejszego nam umknęło. Było jeszcze coś, jakiś tajny list, który jeden wódz napisał do drugiego”. Podpisanie przez Niemcy, Włochy i Japonię 27 września 1940 paktu trzech zostało w Moskwie odebrane jako akt nieprzyjazny. Ribbentrop przysłał więc list do Stalina, by ZSRR przyłączył się do osi. To była jedna z głównych spraw, o których mówiono w Berlinie podczas wizyty Mołotowa. ZSRR zajmował bardzo twardą pozycję. „Czy dlatego, że Mołotow otrzymał taką instrukcję z Kremla? Głównym tematem był podział stref wpływów. Niemcy proponowały, by ZSRR zwrócił baczniejszą uwagę na południowy kierunek i cieśniny Bosfor i Dardanele, odwieczny przedmiot pożądania rosyjskiego imperializmu. Chodziło też o podział skóry na Imperium Brytyjskim. Mołotowa bardziej interesowały Bałkany i Finlandia. Strony przez cały czas próbowały się wzajem oszukać. […] Zaraz po zakończeniu rozmów oba kraje zaczęły przygotowania do przyszłej wojny. Hitler niebawem podpisze plan Barbarossa. Stalin też nie siedzi z założonymi rękami. […] Pozostaje pytanie: czy spotkanie Hitlera i Mołotowa było ostatnim akordem szatańskiego planu czy jednak obie strony rzeczywiście próbowały, ale nie zdołały, się dogadać? ”. Punktów spornych było sporo. John Toland w książce „Hitler. Reportaż biograficzny” skrupulatnie opisuje postawę Mołotowa, który podczas spotkania z Hitlerem mówił: Gdyby potraktowano nas jak równorzędnych partnerów, moglibyśmy przystąpić do paktu trzech. Ale wpierw trzeba określić cele i zadania. Wśród tych spraw, w których nie było jednomyślności, strona sowiecka wymieniała status Finlandii, Rumunię (ZSRR miał roszczenia wobec tego państwa, a Niemcy dały Rumunii gwarancje bezpieczeństwa), losy Bułgarii, Węgier, Jugosławii i Grecji. Rozpiętość była spora. Część rozmów odbyła się w schronie, dokąd Ribbentrop i Mołotow udali się podczas nalotu. „Ribbentrop powtarzał: Główna kwestia polega na tym, czy Związek Sowiecki będzie współpracować z nami przy likwidacji Imperium Brytyjskiego. Mołotow jak to miał w zwyczaju, uchylił się od jednoznacznej odpowiedzi. Wtedy Ribbentrop oznajmił, że Anglia jest rozbita, tylko jeszcze o tym nie wie. Gość odparł: „Skoro tak, to dlaczego siedzimy w tym schronie? Czyje bomby spadają tak blisko, że słyszymy je tutaj? Mołotow wygrał spór, ale przegrał sprawę”.

Gdy w czerwcu 1941 roku Niemcy napadły na ZSRR, Stalin był ponoć w takim szoku, że nie był w stanie wystąpić publicznie. Przez radio do obywateli ZSRR przemówił Wiaczesław Mołotow. Nazwał atak ze strony Niemiec perfidią, jakiej nie znał cywilizowany świat.

W latach ZSRR zamiatano temat sojuszu z Hitlerem pod dywan, propaganda sowiecka kolportowała kłamliwe wykręty, pudrując przykrą rzeczywistość. Przemilczano nie tylko pakt Ribbentrop-Mołotow (Mołotow do końca życia przysięgał, że żadnych tajnych protokołów nie podpisywał), do studni zapomnienia wrzucono także „wizytę przyjaźni” Mołotowa w Berlinie i jego spotkania z Hitlerem. Wystawa, o której wspomniałam na początku, nie była wielkim hitem, otwierającym okno, przez które wpłynęło czyste powietrze prawdy. Była ciekawostką. To było już ładnych parę lat po pierestrojce i głasnosti, gdy to ujawniono niemiłe tajemnice ZSRR, już było przewietrzone. Ale lekcji historii do końca nie odrobiono. A potem nastąpił kolejny zwrot w polityce historycznej Rosji i wspominanie o niemiłych epizodach sojuszu zbrodniarza ze zbrodniarzem znowu nie było trendy. Ale to temat na oddzielną opowieść.

Nowe konteksty starych dokumentów

Siedemdziesiąt pięć lat temu minister spraw zagranicznych hitlerowskich Niemiec Joachim von Ribbentrop przybył z misją specjalną do Moskwy. W gabinecie komisarza spraw zagranicznych ZSRR Wiaczesława Mołotowa 23 sierpnia o drugiej w nocy obaj panowie w obecności członków niemieckiej delegacji i Józefa Stalina podpisali pakt o nieagresji oraz tajne protokoły. Podpisane dokumenty dzieliły pomiędzy umawiające się strony Polskę, państwa bałtyckie i Rumunię. Po podpisaniu paktu w tymże gabinecie Mołotowa odbył się suto zakrapiany bankiet. Według jednego z uczestników uroczystości Stalin wzniósł toast: „Wiem, że naród niemiecki kocha Fuhrera. Dlatego chciałbym wypić za jego zdrowie” (Bierieżkow, tłumacz Stalina).

Półtora tygodnia później Hitler dokonał agresji na Polskę, 17 września Józef Stalin uderzył od wschodu. W ZSRR, który do tej pory z Adolfem się nie przyjaźnił, a nawet mocno go krytykował, przystąpiono do przepierania mózgów społeczeństwu, wymiany haseł w encyklopedii, przepisywania podręczników itd. Ludzie byli zdziwieni i zdezorientowani, ale skoro partia i towarzysz Stalin tak mówią, to znaczy, że Niemcy jednak są przyjaciółmi, których trzeba wspierać. Niespełna dwa lata później po 22 czerwca 1941 roku obrazek przemalowywano w pośpiechu ponownie – znowu to, co było czarne, zrobiło się białe, a to, co było białe, zrobiło się czarne.

W okolicznościowej audycji Radio Swoboda przypomniało losy dokumentów, w szczególności tajnych protokołów dotyczących rozbioru Polski i państw bałtyckich. Historyk Oleg Budnicki: „Niemiecki egzemplarz protokołów spłonął podczas szturmu Berlina w 1945 r. Nie ulegało kwestii, że ZSRR i Niemcy działają na podstawie jakichś porozumień, ale tego, w jakiej formie zostały one osiągnięte, świat nie wiedział. Niemieckie archiwa po wojnie trafiły w ręce Amerykanów, wśród nich były fotokopie tajnych protokołów. Dopóki byliśmy sojusznikami, Amerykanie nie upubliczniali wiedzy o tych dokumentach. […] Kiedy rozpoczęła się zimna wojna, USA opublikowały protokoły, co spowodowało natychmiastową reakcję ZSRR. W publikacji „Fałszerze historii” napisano, że te dokumenty to fałszywka. Taka była oficjalna linia sowieckiej propagandy i historiografii na przestrzeni dziesięcioleci. Chociaż dla zawodowych historyków, również radzieckich, nie było najmniejszych wątpliwości, że to prawdziwe dokumenty”.

A później była „rewolucja archiwów” w ZSRR. Radziecki egzemplarz wykopano ze szczelnych kas pancernych z supertajnymi archiwaliami (takimi, do których dostęp miał tylko gensek i wyznaczone osoby). W pięćdziesiątą rocznicę podpisania paktu, w 1989 roku Zjazd Deputowanych Ludowych wypowiedział pakt. Rada Najwyższa ZSRR potępiła jego zawarcie. 27 października 1992 roku odbyła się konferencja prasowa, podczas której oznajmiono o znalezieniu tajnych protokołów. Faksymile dokumentów opublikowano w 1993 roku w czasopiśmie „Nowa i najnowsza historia”.

Zdawać by się mogło, że wszelkie wątpliwości rozwiano. Tymczasem ciągle w rosyjskich publikatorach ukazują się artykuły podważające autentyczność dokumentów.

Pięć lat temu rocznicę podpisania paktu obchodzono w Rosji w specyficzny sposób (pisałam o tym w blogu: http://labuszewska.blog.onet.pl/2009/08/26/tajne-przez-jawne/). Obecnie w rosyjskich mediach ze świecą szukać wzmianki o rocznicy. Za to jeśli w rosyjską wyszukiwarkę Yandex wrzuci się hasło „pakt Ribbentrop-Mołotow”, wyskakują publikacje (ukraińskie i rosyjskie), w których mówi się o sposobach rozwiązania kryzysu ukraińskiego. Zwrotu „nowy pakt Ribbentrop-Mołotow” używa się w nich na określenie jakiegoś mitycznego porozumienia – nie wiadomo, czy zawartego, czy planowanego, czy pożądanego, czy niechcianego – pomiędzy Niemcami (względnie całą Europą do spółki z Amerykanami) a Kremlem sugerującego podział Ukrainy na część ukraińską i (nowo)rosyjską. Wszystko podlane jest sosem konspirologii stosowanej.

I jeszcze jedno przypomnienie: w siedemdziesiątą rocznicę podpisania paktu Parlament Europejski ogłosił 23 sierpnia Dniem Pamięci Ofiar Stalinizmu i Nazizmu.